Od rana szczękające zęby. Z siedzącą niedaleko sekretarką, opatulone w koce, zastanawiamy się do kogo by tu zadzwonić. Po porannej kawie rozważam narzucenie płaszcza. Myślę sobie jednak, że być może trochę dramatyzuję. Zamiast tego oplatam więc swoje fioletowe z zimna palce na gorącym kubku z herbatą. Zieloną. Dla zdrowia.
Przychodzi pan ze śrubokrętem. Szturcha wywietrzniki i stwierdza, że wszystko jest w porządku. Uśmiecha się serdecznie i dodaje, że na naszym piętrze jest po prosut zbyt mało ludzi, żeby włączyć pełne ogrzewanie.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz