Kompleks Świątyń Angkor


Seul – Wietnam – Kambodża – Wietnam – Seul – opowieści część 6


27 grudnia 2003 (sobota) – Angkor (Kambodża) i Ho Chi Minh (Wietnam)

Kolejny dzień rozpoczął się od ostrych negocjacji z Kambodżanami. Bardziej niż skłonni byli nas zabrać swoimi motocyklami wokół całego Angkor, ale nie byli skłonni w ogóle ujawnić, ile za to chcą. Nauczeni doświadczeniem nie spuszczaliśmy z tonu. W końcu dobiliśmy targu. Była piąta rano, kiedy zmierzaliśmy na motocyklach do Angkor Wat, najsławniejszej ze świątyń całego kompleksu Angkor. Tam czekało na nas budzące się słońce. 

Na powierzchni całego „Zagubionego Miasta” Angkor znajduje się ok. 100 świątyń wybudowanych między IX a XIII wiekiem, kiedy to cywilizacja Khmerów przeżywała szczyt swej świetności. Khmerowie panowali na przestrzeni od dzisiejszego Południowego Wietnamu na północ do Yunnan w Chinach oraz na zachód od Wietnamu aż do Zatoki Bengalskiej. Porażające...

Słońce nie zawiodło. Wstało i tym razem, oblewając całą świątynię swymi promieniami. Z małej polanki obserwowaliśmy powoli wyłaniające się kształty trzech charakterystycznych, schodkowych kopuł. Ruszyliśmy wybrukowanym szlakiem w kierunku świątyni. Po drodze odwiedzaliśmy tajemniczego przeznaczenia zabudowania z szaro-czarnych kamieni. Gdy dotarliśmy do samej świątyni naszym oczom ukazał się przygnębiający widok. Wokół świątyni mnóstwo walających się bloków skalnych, które odpadły od jej fragmentów, żadnych zabezpieczeń przed atakami zachłannych turystów, brak prac konserwatorskich... 

Widok z Angkor Wat

Siedząc tam na górze myślałam o tym, jak to miejsce będzie wyglądało za dwa, trzy lata. Poczułam smutek... ale jednocześnie też wdzięczność, że jeszcze dane mi było zobaczyć coś tak wspaniałego. 

Jak zwykle wszystko kręci się wokół pieniędzy. Żeby wejść do Angor każdy turysta musi zapłacić ok. 20USD. Cały kompleks jest wpisany w rejestr UNESCO jako World Heritage, a co za tym idzie odpowiednie sumy pieniędzy są przelewane na jego konserwację. Niestety każda suma dostaje się w ręce jakiejś firmy paliwowej (tak przynajmniej głosi plotka), która, jak nietrudno zgadnąć, nie zaprząta sobie głowy jakimiś tam świątyniami. Nóż się w kieszeni otwiera...

Jak już sobie tak pomyślałam to spojrzałam w dół i zdjęła mnie totalna trwoga. Mimo że wejście było bardzo trudne (wysokie na ok. 30cm, nierówne, oszlifowane przez deszcz, kamienne schody, o szerokości ok. 15cm i całkowitej wysokości ok. 50m) to zejście wydało mi się zupełnie niemożliwe. Tym bardziej, że mam bardzo osłabione kolano. Oczywiście należało zapomnieć o jakiejkolwiek poręczy, czy zabezpieczeniu. 

Jedyna droga - prawie pionowe schody w dół

Tak więc, z wiadomych powodów nie spiesząc się, zdecydowałyśmy się z moją Współlokatorką na spacer po szczycie świątyni. Od czasu do czasu nerwowo szukałyśmy wzrokiem innej możliwości zejścia na dół. Dawno nie miałam takiego stracha. W końcu wypatrzyłyśmy zejście z chyboczącą się poręczą wykonaną z jakiegoś metalowego prętu. I tak tyłem, co by nie spoglądać śmierci w oczy, zeszłyśmy na dół. Katharsis.

Mimo że najsłynniejsza, Angkor Wat nie wzbudziła we mnie aż tak wielkiego zachwytu (z drugiej strony w jaki sposób oni to wybudowali to ja nie mam pojęcia). O wiele bardziej podobał mi się Bayon, a już Ta Prohm totalnie zaparła mi dech w piersiach. Po drodze oczywiście zaglądaliśmy do mnóstwa innych świątyń i praktycznie pod koniec dnia poczuliśmy przesycenie scenerią świątynną. To jest możliwe.

Wracając do eskapady... Świątynia Bayon jest bardzo charakterystyczna ze względu na ok. 200 wykutych w kamieniu twarzy lodowato uśmiechającego się Avalokitesvara. Czasem twarze są tak zakamuflowane, że dopiero po baczniejszym przyjrzeniu się, można kształt ich wydobyć z kamiennych bloków. Twarzy jest mnóstwo, jedna na drugiej... Przytłaczające...

Bayon i mnóstwo twarzy wykutych w skalnych blokach

Lodowaty uśmiech na twarzy Avalokitesvara

Ta Prohm natomiast wprawiła mnie w ekstazę. Otóż cała świątynia buddyjska pozostawiona została miłosnemu uściskowi dżungli. Wygląda to dokładnie jak z filmów o Indiana Jones. Porośnięte zeschniętym mchem (bo to pora nie deszczowa była), owite konarami oraz korzeniami drzew posągi, budyneczki, wąskie przejścia... 

Ta Prohm w miłosnym uścisku dżungli

Ta Prohm – sceneria niczym z filmów o Indiana Jones

Trudno opisać uczucia, które towarzyszyły mi przy zetknięciu z tą tajemniczą cywilizacją. Oglądając te wszystkie świątynie czułam ogromny respekt i niemalże nabożny podziw dla wysiłku i sprytu, jaki włożono w całe przedsięwzięcie. Niemalże każda świątynia przytłaczała swoim dostojeństwem obecności Czegoś i groźbą tajemnicy nie do pojęcia. 

Wieczorem udaliśmy się na lotnisko, gdzie jeden z Kambodżan wyznał mi miłość. W Kambodży żona kosztuje ok. 2000USD. Te ładniejsze ok. 3000USD... (Jako obcokrajowiec nie kosztowałam chyba nic. Hehe.) Nie dziwota, że na każdym kroku chcą biednego turystę oskubać („tak dowóz na sunset był za darmo, ale należy się tyle i tyle")... Trzeba się naprawdę wystrzegać. Nawet za możliwość opuszczenia Kambodży należy zapłacić 15USD. 

Wieczorem dolecieliśmy do Ho Chi Minh. Powitały nas szczury biegające po chodniku oraz pan siusiający na jego środku.


28 grudnia 2003 (niedziela) – Ho Chi Minh (Wietnam)

Przyszedł czas na zwiedzanie Ho Chi Minh (tudzież Sajgonu, choć w rzeczywistości to jedynie dzielnica Ho Chi Minh). Zaczęliśmy od War Crimes Museum, gdzie można było zobaczyć mrożące krew w żyłach zdjęcia z czasów kolonizacji francuskiej oraz Wojny Wietnamskiej. Przy wejściu zobaczyliśmy załamane twarze ludzi, którzy najwyraźniej próbowali się pozbierać po tym, co zobaczyli...

Śmierć, ból, rozpacz, bezsilność, niedowierzanie...

Rezultaty wybuchów bomb z napalmem, bomb fosforowych, bomb...

Konsekwencje zrzucenia przez Amerykanów tzw. agent orange oraz innych toksyn... Deformacje nie do wyobrażenia... Ciała jak harmonijki, z kilkucentymetrowymi odrostami zamiast nóg, z genitaliami na brzuchu... Piekło. Nie do opisania...

Możliwy jest taki moment, kiedy człowiek przestaje być człowiekiem. Widać to w oczach niektórych żołnierzy, którym robiono zdjęcia. W ich oczach można dostrzec pustkę, jaką wojna dokonała w ich człowieczeństwie. W oczach tych widać wiedzę, że ich życie na zawsze zostało odmienione. Bez szansy na ratunek. Bez szansy na powrót do normalnego życia, nawet jeżeli przeżyją...

Wojna jest Złem.

Wieczór spędziliśmy spokojnie. Odgrzebując z popiołów wiarę w ludzkość...



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...