Fanpage "W Korei i nie tylko" - lipiec 2014


Oj, gorąco straszliwie. Przedwczoraj na Jeju zanotowano najwyższą temperaturę w przeciągu ostatnich siedemdziesięciu paru lat - prawie 37 stopni Celcjusza. W Seulu nie lepiej, bo dzień w dzień (i, co gorsze, noc w noc) temperatury utrzymują się na poziomie powyżej 30 stopni. Niby nic, ale w połączeniu z ogromną wilgotnością, buchającymi gorącem samochodami, hukiem miasta i zanieczyszczeniem powietrza, naprawdę za przyjemnie nie jest.

Pewnie to też kwestia mojego brzuchola, a co za tym idzie ociężałości spowodowanej przyrostem wagi, spuchniętych nóg, uderzeń gorąca i osłabionego samopoczucia z powodu niewyspania. Z tego wszystkiego już nawet kupiłam sobie jakąś kieckę, co by przewiewniej było, a ja przecież to zawsze tylko w spodniach. Sukienka grzechocze mi między nogami zabezpieczeniem antykradzieżowym, ale nawet to mi nie przeszkadza. Sprzedawczyni, też pewnie z powodu upału, zapomniała mi gadżet odczepić, a ja z rana nie byłam go w stanie pokonać nawet młotkiem. Paragon wyrzuciłam...

No właśnie ten brzuchol... Pamiętam lipiec zeszłego roku bardzo dokładnie, bo z jakiegoś powodu byłam pewna, że już zaszłam w ciążę, a tutaj podróż służbowa, ciąg dłuższych i krótszych lotów, służbowe i mniej służbowe kolacje (alkohol!), weekendowe plany podróżnicze po wytęsknionej Europie... Testy robiłam co najmniej dwa razy dziennie i za każdym razem nie mogłam uwierzyć jednemu paskowi. Zdziwienie i zawód. Podróż za to wspaniała - poniżej kilka okruchów z tamego okresu, tak jak je zanotowałam na fanpage'u "W Korei i nie tylko".






1 lipca 2014


To sobie znowu pośpiewałam byłam.



3 lipca 2014

Koreańskie poczucie humoru - ekspozycja przed pubem oferującym pieczonego kurczaka. ˋ﹏ˊ




4 lipca 2014



Koreański billiard.




4 lipca 2014



No właśnie... Jak tu nie zachwycać się Skandynawią?

No właśnie... Jak tu nie zachwycać się Skandynawią?
Posted by W Korei i nie tylko on Thursday, July 3, 2014


5 lipca 2014

Kilka słów dla Radiowej Czwórki. O tym jak znalazłam się w Korei i czym się tutaj zajmuję.


7 lipca 2014

Tydzień w podróży służbowej, ale i wolny weekend. Pierwsze kilka dni - Oslo i okolice. Spacery w każdej wolnej chwili, a przed wylotem do Amsterdamu mini cruise po zatoce i odwiedziny półwyspu Bygdoy. Miejsce czarujące, a czasu do zwiedzania dużo, bo jasno prawie do pierwszej w nocy.






8 lipca 2014



Delikatniejsza strona Seulu - kilka ujęć przyrody wzdłuż jednej z rzeczek.




8 lipca 2014

Haga w Holandii. Spontaniczny jamming moich współpracowników.


Haga w Holandii. Spontaniczny jamming moich współpracowników.
Posted by W Korei i nie tylko on Monday, July 7, 2014


9 lipca 2014

W Brukseli padało jak z cebra, ale nie obyło się bez szybkiego spaceru po Grand Place i dobrego jedzonka. Europa jest przepiękna...








10 lipca 2014

Krótki wypad do Bruges w Belgii. Rynek, urocze uliczki, kanały, gofry, czekolada, a nawet polski akcent - Muzeum Historyczne Miasta Gdańska przygotowało pojazd z zainstalowanymi na nim 48 dzwonami, co by muzyką umilać czas zwiedzającym.







11 lipca 2014

Kilka dni w Hadze. Śliczne miasto, urzekająca architektura i dużo rowerów. Towarzystwo też dopisało - na zdjęciu w domu mojego współpracownika, w którym po dobrej kolacji urządziliśmy spontaniczny jam session. ^o^







13 lipca 2014

Na upał mój ulubiony samgyetang (삼계탕) - dosyć łatwy w przygotowaniu jeżeli posiada się rice cooker. Przy konsumpcji nieźle można się napocić. Mniam!







29 lipca 2014

Pani Malwina Wrotniak-Chałada, zastępca redaktora naczelnego portalu Bankier.pl, poprosiła mnie o wypowiedzenie się na temat pracy w koreańskiej korporacji. Zapraszam do lektury i komentarzy.


30 lipca 2014

Nowość na rynku koreańskim - gadżet do robienia "selfies" z odległości. Pakiet zawiera teleskopowy wysięgnik, uchwyt mocujący (odpowiedni również dla standardowych aparatów cyfrowych) oraz wyzwalacz działający w połączeniu bluetooth. Teraz to dopiero będzie można zaglądać babkom pod spódnicę...

Przy okazji przypominam o wpisie na blogu na temat technologii w życiu Koreańczyka:






Fanpage "W Korei i nie tylko" - czerwiec 2014


Rok temu ukończyłam drugą książkę na temat Korei oraz napisałam dwa artykuły dla "Monitora Polonijnego", za co po raz pierwszy w życiu otrzymałam wynagrodzenie. W tym roku planowałam debiut powieściopisarski, w konkursie literackim wygrałam nawet darmowy nakład, ale niestety nie zmieściłam się w terminie - zupełnie zaskoczyło mnie  ciążowe wyczerpanie. Tekst leży odłogiem i czeka na lepsze czasy.

Czerwiec zeszłego roku to też jeden z bardziej zapadających w pamięci wypadów po Korei - do Chungju (충주). W tym roku podróż równie niesamowita, bo na wyspę Jeju (zdjęcia postaram się wrzucić niedługo).

Twórczość więc i podróże - czegoż więcej od życia chcieć?





Poniżej wybrane chwile z mojego czerwca 2014 - do znalezienia na stronie fanpage'a "W Korei i nie tylko".




3 czerwca 2014

Jest taki interesujący zwyczaj w Korei, że zamiast mazania na ścianach w restauracjach, czy pubach ślad za sobą pozostawić można w postaci papierowej notatki zawierającej opis doznań smakowych, odczucia co do atmosfery miejsca lub poziomu obsługi, sugestie zmian, czy zwykłe "kocham PWY". Często zapiski takie dokonywane są w chwilach odosobnionego relaksu w... toalecie - znaleźć tam można specjalnie do tego przygotowane długopisy i samoprzylepki. 

Ostatnio podczas spotkania z koleżanką odkryłam kartkę, którą pozostawiłam za sobą ponad rok temu. •﹏•





5 czerwca 2014

Dzisiaj miałam dzień wolny - w Korei odbywają się właśnie lokalne wybory. Już od kilkunastu dni bombardowana jestem ulotkami, skandowaniem zwolenników tego lub tamtego kandydata oraz ideami wykrzykiwanymi przez głośniki objeżdżających okolicę samochodów. Wybory reklamuje się też odgórnie jako obowiązek obywatelski (patrz zdjęcie), choć w Korei akurat frekwencja wyborcza zawsze pozytywnie zaskakuje - dla przykładu podczas ostatnich wyborów prezydenckich wynosiła ona 75.8%.





6 czerwca 2014

W Korei nawet wybory to prawdziwe show. Grafiki, najróżniejsze statystyki, animacje - telewizja aż kipiała od imponującej oprawy artystycznej tego wydarzenia.

A wczoraj po zamknięciu lokalów wyborczych media na żywo relacjonowały podliczanie głosów posiłkując się uprzednio nagranymi pozami kandydatów na wypadek każdej sytuacji - wyraźniej przewagi, wyraźnej przegranej lub zażartej walki łeb w łeb.







7 czerwca 2014

Wystarczy wybrać się poza Seul, żeby zadowolić oczy takimi oto krajobrazami. Ja skorzystałam z dłuższego weekendu i wybrałam się w okolice Chungju.





9 czerwca 2014

W Chungju zatrzymaliśmy się w domu lokalnego artysty i jego żony. Jakiś czas temu od podstaw, własnymi rękami wybudowali oni dom (włączając w to kabinę z gliny, w której spaliśmy) na połaci ziemi otrzymanej w spadku po rodzicach. Oboje żyją w zupełnej dziczy, uprawiają warzywa i hodują stado kurek z dorodnym kogutem na czele. Każdego dnia mają coś do roboty i każdego dnia są bardzo szczęśliwi.





10 czerwca 2014

Goszczący nas w okolicach Chungju artysta i jego żona mają dwa psy (Sambaek i Seol), stawek z kolorowymi ropuchami, które dokazują wieczorami oraz stado kurek z dorodnym kogutem, wydzierającym się o poranku. Na podwórko zaglądają też węże (łapią żaby), najróżniejsze ptaki (ochładzają się w stawie), ważki, a ostatniego dnia zobaczyliśmy nawet koreańskiego korani (고라니), czyli jelonka błotnego, który chciał w stawie zaspokoić pragnienie. Do tego maki, chabry, a wokół nich najróżniejsze owady: pszczoły, osy, żuki, a nawet fruczak gołąbek. Orkiestra dźwięków, kalejdoskop obrazów - aż trudno uwierzyć, że to mniej niż 2 godziny jazdy od Seulu. Mogłabym słuchać i obserwować w nieskończoność.






11 czerwca 2014

Długi weekend w okolicach Chungju spędziliśmy dosyć aktywnie. Oprócz ogólnego szwendania się po okolicy były rowery (koreańskie ścieżki rowerowe są fantastyczne!), wspinaczka na Weoraksan (nazwy gór, które mają "ak" w nazwie są zazwyczaj bardzo strome) i gorące źródła. Najlepsze z tego wszystkiego było jednak to, że wokół nie było prawie żadnych ludzi - coś niespotykanego w Korei, a już w szczególności podczas dłuższych weekendów.






12 czerwca 2014

W okolicach Chungju zwiedziliśmy też kilka z polecanych zabytków historycznych. Cały pobyt więc był i dla ciała, i dla ducha. Czuję się tak, jakbym odpoczywała cały tydzień, a przecież były to tylko niepełne trzy dni. Porównując ten wypad do tygodnia w korporacji aż strach mnie ogrania jak wiele rzeczy przechodzi mi koło nosa. A zegar tyka...






13 czerwca 2014

Jedna z pierwszych i bardziej obszernych recenzji mojej ostatniej publikacji. 

Przypominam, że egzemplarz można nabyć za jedyne 20zł na stronie wydawnictwa "Kwiaty Orientu"

Polecam!





16 czerwca 2014

Moja koleżanka wypatrzyła w zwykłym spożywczaku takie oto cudo dla mężczyzn - "nipple concealer", czyli w wolnym tłumaczeniu "korektor sutków". ;]

Faktycznie tylko nieliczni Koreańczycy wkładają koszulkę bez ramiączek pod swój firmowy mundurek (bo za gorąco!) paradując tym samym z zarysowującymi się brązem brodawkami. Chyba kupię w prezencie PWY. 






18 czerwca 2014

Za trzy godziny (7:00 rano u mnie) pierwszy mecz Korei w Mistrzostwach Świata w Piłce Nożnej. Koreańczycy jak zwykle bardzo przeżywają występ swojej drużyny, o czym przypominają nawet opakowania papierosów (o ironio!). 

W pierwszym podejściu bardzo młoda reprezentacja (średnia wieku to 26,1 lat!) będzie walczyła z Rosją. Jaki wynik meczu obstawiacie?






19 czerwca 2014

W końcu udało mi się załadować "kilka" zdjęć z zeszłorocznego konkursu pansori w Jeonju. W październiku tego roku, jeżeli wszystko ułoży się według planu, planuję powtórkę z rozrywki, ale już w innym repertuarze.








22 czerwca 2014

Niedzielny wypad na rowerze. Myślałam, że nie dam rady, bo a to kolano, a to kręgosłup, a to astma. Cudownymi ścieżkami rowerowymi zrobiłam ponad 40km. ;] — at 팔당 자전거길.






23 czerwca 2014

Zeszły czwartek w biurze konkurenta mojej firmy. Pracownicy STX cieszą się pierwszym golem Korei w Mistrzostwach Świata w Piłce Nożnej, podczas gdy ich rosyjscy klienci wyrywają sobie włosy z głów.

Fortuna kołem się toczy - dzisiaj włosy z głów rwali sobie Koreańczycy. Po pierwszej połowie było 3:0 dla Algierii. Skończyło się na 4:2 i teraz to już pozostaje tylko wygrać z Belgią...






25 czerwca 2014

Tracę powoli cierpliwość do koreańskiej twórczości korporacyjnej. ˋ︿ˊ






26 czerwca 2014

Czyli jednak nawet w Korei można... Zamiast haseł propagandowych, obowiązkowych ćwiczeń dwa razy dziennie, ślęczenia do późna nie wiadomo po co i wielu innych absurdów koreańskiej kultury korporacyjnej - freestyle working space w koreańskim Microsoft. 

Koreańczycy przystosowali się do nowego systemu w okamgnieniu - nikt nikogo nie pilnuje, nikt nie ma przypisanego stanowiska, czy godzin pracy. Ludzie wyglądają na szczęśliwych grając w ping-ponga i korzystając z pokoju do relaksu; pracując, kiedy przyjdzie im na to ochota. Idą zmiany?







28 czerwca 2014

"Monitor Polonijny" ze Słowacji poprosił mnie o napisanie kilku słów odnośnie do życia w Korei. Poniżej pierwsza część artykułu, w którym opowiadam o swoich początkach w kraju porannego spokoju (strona 29-30). Miłej lektury!







29 czerwca 2014

Wczoraj pierwsza, a dzisiaj druga część artykułu dla słowackiego "Monitora Polonijnego" - strony 30 i 31. Zapraszam do lektury i komentarzy. 



30 czerwca 2014

Kolejny wypad póki pogoda sprzyja. Tym razem weekend spędziliśmy w okolicach Hongcheon. Spotkaliśmy tam przemiłe zwierzaki: kota Asam i psa Insam.






Rodzić albo nie rodzić? Oto jest pytanie.



Najświeższe badania pokazują, że jeden z najniższych na świecie wskaźników przyrostu naturalnego wynika w Korei między innymi ze zniechęcenia młodych ludzi wysokim kosztem utrzymania dzieci (szczególnie chodzi tutaj o edukację) oraz totalnie zachwianą równowagą pomiędzy życiem prywatnym i zawodowym. O koreańskim amoku edukacyjnym pisałam już kilka razy – dodam tylko, że moi współpracownicy, będąc jedynymi żywicielami rodziny, na dwójkę dzieci przeznaczają ok. 5 tysiąca złotych miesięcznie, po to tylko żeby zapewnić im miejsce w hakwonie (학원), czyli prywatnej szkółce. W takiej sytuacji, mimo nie najgorszych zarobków, na osobiste przyjemnostki pieniądze wydaje się raczej drżącą ręką.


Życia prywatnego wielu Koreańczyków właściwie też nie posiada, w czym utwierdziło mnie moje ostatnie spotkanie z koleżanką, z którą lata temu pracowałam w Samsungu. Obecnie jej firma znajduje się w odległości pięciu spacerowych minut od mojej, a spotkałyśmy się dopiero po trzech latach od jej zmiany miejsca pracy, bo przez cały ten czas pracowała od rana do... rana, śpiąc po 2-3 godziny dziennie. Kilka dni temu spotkanie w końcu doszło do skutku, ponieważ dziewczyna po 10 latach pracy non-stop, również w weekendy, została odwiedziona kilka razy do szpitala, a ostatnim razem okazało się w końcu, że musi przejść poważną operację, po której potrzebuje przynajmniej czteromiesięcznej rekonwalescencji (jej firma oceniła fachowym okiem, że jednak miesiąc odpoczynku powinien jej w zupełności wystarczyć...). Właśnie odpoczywa.

Na pewno wszystko zależy od firmy oraz ludzi, z którymi się współpracuje. W moim przypadku, a pracuję przecież dla koreańskiego jaebola (재벌), nie jest najgorzej. Zaczynam o 8.00, z pracy wychodzę o 18.00, czasem nawet o 17.00, bo jest taka opcja, zawalone weekendy trafiają się bardzo rzadko. To chyba aż tak bardzo nie odbiega od standardu europejskiego. Oczywiście, według wielu moich przełożonych i kolegów, rodzina jest raczej na drugim miejscu, ale do tej pory mogłam to ignorować, bo takie podejście nie wpływało na mnie i PWY bezpośrednio. Inaczej będzie to już na pewno wyglądało, kiedy sama urodzę dziecko, bo wtedy serca przecież już dwa, do tego jedno mało co rozumiejące. To zresztą zauważam we frustracji moich koleżanek (bo z naturalnych tutaj względów świat większości moich koreańskich kolegów aż tak bardzo po narodzeniu dziecka się nie zmienia). Na co narzekają młode matki w mojej firmie to brak elastycznego i wiarygodnego systemu, umożliwiającego płynne połączenie roli rodzica z karierą zawodową. Prawo prawem, a długość urlopu macierzyńskiego i potem wychowawczego zależy od widzimisię przełożonego (coś jak długość rekonwalescencji mojej koleżanki). Ja postawiłam na swoim i nie będzie mnie w pracy co najmniej 9 miesięcy (z maksymalnych 15), ale już koleżance z grupy obok udało się wynegocjować jedynie 4 miesiące. Przed powrotem do pracy trzeba też jakoś zorganizować opiekę nad młodocianym. Odwożenie dziecka do żłobka, czy przedszkola oraz odbieranie go stamtąd każdego dnia to dla pracującego rodzica w tak zakorkowanym mieście jak Seul istna logistyczna katorga. Do pracy oczywiście nie można się spóźnić nawet o minutę, wcześniejsze wyjście również nie wchodzi w rachubę, a nie daj Boże dziecko jest chorowite to w ogóle nie wiadomo, co robić, bo przecież w Korei chorobowe praktycznie nie występuje (no chyba, że kilka razy odwiozą kogoś do szpitala tak, jak moją koleżankę). Po dotarciu do domu też nie ma już praktycznie na nic czasu, dziecko trzeba oporządzić i położyć spać. A gdzie jeszcze zajęcie się domem, załatwienie codziennych spraw, odpoczynek? Co ważniejsze oddawanie dziecka „na przechowanie” to też katorga emocjonalna – co rusz media huczą od kolejnego przypadku znęcania się psychopatycznych opiekunek nad małymi dzieciakami, a są to obrazy czasami mocno szokujące. Rozłąka rozkłąką, przez to można i trzeba właściwie przebrnąć, ale już zamartwianie się o fizyczny i psychiczny dobrobyt dzieka to przecież zupełnie inna sprawa. Przestarzała struktura wychowania małych ludzi w tonacji bezwzględnego posłuszeństwa również budzi spory niedosyt i nie mówię tego jedynie z punktu widzenia cudzoziemki.

Koreanki w takiej sytuacji wybierają więc najczęściej albo mieszkanie ze swoimi rodzicami / teściami, albo zostawianie dzieciaka u dziadków na pięć dni roboczych i odbieranie go jedynie na weekend, albo po prostu rezygnują z pracy, żeby samodzielnie się swoimi potomkami zająć. Żadne z tych rozwiązań nie wydaje się satysfakcjonujące i bardziej niż o egoistyczne pobudki, chodzi tutaj o zwykłą dojrzałość. Wydaje mi się, że Koreańczycy chcą mieć dzieci, ale po prostu coraz bardziej przywiązują wagę do godnego życia, po części swojego, owszem, ale też i swoich własnych rodziców, a być może przede wszystkim właśnie swoich (pomyślanych więc jedynie) potomków... Coraz więcej osób świadomie wybiera życie w pojedynkę – ewentualnie we dwójkę, jeżeli partner ma podobne na temat zapatrywanie – i wcale łatwa decyzja to nie jest. Koreańska rzeczywistość nie potrafi zaoferować im rozsądnej alternatywy, za którą mogliby oni wziąć pełną odpowiedzialność. Młodzi ludzie nie chcą iść śladami swoich rodziców i dziadków, którzy spłodzili ich bez głębszego pomyślunku, tylko dlatego że tak nakazywała społeczna konwencja.

Sama do końca nie mam pomysłu na to, jak od tej pory będę swoim życiem żonglować. To pewna zagwozdka, a przecież doskonale zdaję sobie sprawę, że jestem w sytuacji uprzywilejowanej (jak na razie). Oboje z PWY pracujemy w dużych firmach i to na pełnym etacie, co w Korei jest niestety ewenementem. Oboje kończymy pracę o przyzwoitych godzinach i nikt do nas w czasie weekendów nie wydzwania. Dosyć swobodnie korzystamy z urlopu, stać nas też na wynajem przyzwoitej przestrzeni do życia i to nie aż tak daleko od miejsca pracy. Dla naszej dwójki to w zupełności wystarcza, niczego nam nie brakuje, jesteśmy nawet w stanie odkładać na starość. Pojawienie się dziecka do jakiegoś stopnia tę delikatną równowagę jednak zachwieje. W moim przypadku największym zmartwieniem jest to, czy będę miała wystarczająco czasu, możliwości i energii, żeby przy nim w wystarczającym stopniu najzwyczajniej w świecie być. Przez te dziesięć bitych godzin dziennie, a licząc dojazdy to i więcej, na pewno mnie i PWY przecież nie będzie – nawet nasza kotka Nabi jest stęskniona, kiedy w końcu pojawiamy się wieczorem w drzwiach. To po pierwsze. Po drugie, aż trzęsę się na myśl o wysłaniu DD do jakiejkolwiek koreańskiej placówki w obawie przed dyskryminacją (to osobny wielki temat) oraz, no cóż, urabianiem go na jedynie słuszną modłę koreańską. Burzy mi się krew na doniesienia o skomasowanym ataku co poniektórych koreańskich wychowawczyń na „obcy” pierwiastek w dzieciach par międzykulturowych. A zapisanie młodego do przedszkola, czy szkoły międzynarodowej to znowu wydatek dziesiątek tysięcy dolarów, na co nasze zarobki mogą już być niewystarczające...

Patową sytuację, w której zamknięci są obecnie Koreańczycy może zmienić jedynie rząd i faktycznie coś w tym kierunku zaczyna się powoli ruszać. Daleko jeszcze do ideału, niektóre kroki są zbyt krótkozwroczne, niektóre śmiechu pobłażliwego warte, ale przynajmniej problem został rozpoznany i wśród społeczeństwa, i wśród kadry rządzącej, a nawet przez nieliczne korporacyjne rodzynki. Jakie rozwiązania oferuje się więc na tę chwilę potencjalnym rodzicom w Korei? Oto te ważniejsze:



1. Wsparcie na szczeblu państwowym:
  • Karta debetowa „Goun Mom” (고운 맘):
    • 500,000 KRW (ok. 1640zł) na wydatki związane z ciążą: wizyty u lekarza, leki itp.
  • Urlop macierzyński: 90 dni
    • 60 dni: 100% płatne przez firmę
    • 30 dni: 100% płatne przez państwo (w praktyce często firma wypłaca wynagrodzenie, a następnie otrzymuje jego zwrot)
    • Maksimum 45 dni może być wykorzystanych przed porodem
  • Urlop tacierzyński: 
    • 3 dni pełnopłatnego urlopu do wykorzystania w ciągu 30 dni od narodzin dziecka
    • 2 dni urlopu bezpłatnego do wykorzystania w ciągu 30 dni od narodzin dziecka
  • Urlop wychowawczy: 12 miesięcy
    • 12 miesięcy zasiłku, którego wysokość uzależniona jest od zarobków, ale nie może przekraczać 1,350,000 KRW (ok. 4430zł)
    • Część zasiłku wypłacana jest po powrocie kobiety do pracy
    • Urlop wychowawczy można wykorzystać w dowolnym momencie do czasu, gdy dziecko skończy 6 lat
    • Urlop wychowawczy można zamienić na krótszy okres godzin pracy (zupełna teoria)
    • W praktyce długość urlopu wychowawczego jest wynikiem negocjacji między pracownikiem i pracodawcą
  • Żłobki / przedszkola:
    • Dofinansowanie do 5 roku życia (zazwyczaj wystarcza, żeby pokryć opiekę nad dzieckiem w 100%)
    • Pary międzykulturowe otrzymują dodatkowe punkty, jeżeli ich dziecko znajduje się na liście oczekujących
  • Ulgi podatkowe (znikome)


2. Wsparcie na szczeblu samorządowym / dzielnicowym (tutaj zakres zależy od danego urzędu):

  • „Becikowe”: 100,000-250,000 KRW (ok. 330-820zł)
  • Zasiłek miesięczny (długość okresu wypłat różni się między dzielnicami): 100,000-200,000 KRW (330-660zł)
  • Darmowe badania ginekologiczne oraz USG
  • Darmowe suplementy np. kwas foliowy, żelazo, multiwitaminy
  • Darmowe szczepionki
  • Opiekunka lub pomoc przy dzieciach (zazwyczaj starsze emerytowane panie): koszt zależy od dochodów rodziny i wynosi od 5,000 do 15,000 KRW za godzinę (16-50zł)
  • Darmowa wypożyczalnia zabawek i książek 
  • Dochodząca, darmowa nauczycielka języka koreańskiego dla cudzoziemek


3. Wsparcie na szczeblu korporacyjnym (na przykładzie mojej firmy):

  • Skrócony czas pracy do 12 tygodnia ciąży (opcjonalnie, proporcjonalnie niższa płaca)
  • Skrócony czas pracy po 36 tygodniu ciąży (opcjonalnie, proporcjonalnie niższa płaca)
  • Częstszy dostęp do „Women’s Lounge” oraz specjalny pokój dla kobiet ciężarnych i karmiących 
  • Darmowy parking w sytuacjach wyjątkowych (np. MERS)
  • Fartuchy lub koce chroniące przed promieniowaniem komputerowym
  • Wsparcie finansowe w przypadku cięcia cesarskiego (znikome)
  • Dodatki na edukację dzieci (coraz bardziej ograniczane)
  • Na palcach ręki można policzyć firmy, które prowadzą własne „daycare centers” w budynku firmy lub w jego pobliżu oraz pozwalają na elastyczny czas pracy (moja firma niestety do takich nie należy)

To rodzić, czy nie rodzić?




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...