Poniedziałek,14 czerwca 2004 (Z plecakiem przez Azję)
Sairee (Koh Tao) / Tajlandia
Po skonczeniu kursu mialam zamiar opuscic wyspe. Plan zawieral podroz do Kanchanaburi, Chiang Mai i Pai. Jakos jednak nie potrafilam opuscic chlopakow, ktorzy zostawali na kurs dla zaawansowanych. Po ogladnieciu podwodnego filmiku reklamujacego Planet Scuba z soba w jednej z glownych rol (nie wiem, dlaczego mi sie to ciagle zdarza), zdecydowalam sie zostac na kolejne dwa dni.
W tym czasie przeszlismy z Augustin'em na bardziej wydajna konsumpcje alkoholu. Kupowalismy bardzo tania whiskey, zamawialismy w restauracji cole i zakrapialismy ja potajemnie alkoholem. Robilo sie coraz przyjemniej.
Pierwszego dnia mielismy nauke podwodnej nawigacji oraz "buoyancy control", co oznacza sztuke kontrolowania oddechem swojego polozenia pod woda oraz precyzje ruchow. Z kompasem na rece, odmierzajac czas musielismy z Augustin'em (moj podwodny buddy) wykonac kilka kwadratowych i trojkotnych tras. Wydaje sie to byc proste, ale tylko w teorii. Pod woda zaskakujaco latwo jest stracic orientacje i wrocic do punktu wyjscia. No ale udalo sie nam.
Drugie nurkowanie bylo przezabawne. Usmialam sie po pachy. Nie moglam opanowac rechotu (doslownie slyszalam go pod woda). Otoz kazdy z nas mial przeplynac na grzbiecie i brzuchu przez plastikowy kwadrat, potem przeplynac ponad kwadratem, zrobic fikolka i brzuchem do gory przeplynac przez niego. Jakkolwiek banalnie by to nie brzmialo w praktyce okazalo sie dla kilku z nas niewykonalne. Naprawde nie moglam opanowac smiechu widzac jak Pascal probuje na sile dopasowac kwadrat do toru kazdego z probujacych. Augustin nawet swoim zbiornikiem zaczal przesuwac cale rusztowanie malo nie lamiac kwadratu. Zabawa na calego. Potem byl "Budda" i "stanie" na glowie, plywanie bez pletw (zupelnie traci sie kontrole, tym bardziej, ze w nurkowaniu nie nalezy uzywac rak - spoczywaja one najczesciej na klatce piersiowej) oraz chodzenie do gory nogami po pokladzie lodki. Rewelacja.
Wieczorem znowu byla whiskey, rozmowy i przemilo spedzony czas. Ja bez cienia makijazu, z sincami pod oczami, ogromnymi siniakami na lydkach, z niegojacymi sie ranami po obtarciach i koralowcach.
Nadchodzi burza |
Burza na Koh Tao |
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz