Fanpage "W Korei i nie tylko" - wrzesień 2014



Do ciąży i porodu przygotowałam się całkiem dobrze. Ethan od samego początku był większych gabarytów, wiedziałam więc, że dostarczenie go na świat będzie pewną przeprawą. 17 września, po ośmiu godzinach skurczy à la macabre, urodziłam prawie cztero i półkilogramowego chłopca. Udało się naturalnie, chociaż po sześciu godzinach walki z żywiołem grzecznie poprosić musiałam o epidural.


Nic nie przygotowało mnie jednak na to, co nastąpiło potem. Opętana irracjonalnym strachem nie mogłam zmrużyć oka przez cztery dni, wsłuchując się w jego najmniejsze stęknięcie, szybszy oddech i oddechu przez chwilkę brak. Oczekiwanie na pierwszy strzał moczu (co zdarzyło się niespodziewanie i prosto w twarz PWY~~) oraz pierwszą kupę (ta czarna smółka)... Obezwładniajaca bezradność na płacz, którego nie da się zrozumieć, czy utulić, na niejedzenie i jedzenie nad wymiar, wymiotowanie, spanie i niespanie, zaczątki żółtaczki... Ciążąca jak kamień, opustoszała macica, obolałe ciało, ciało spuchnięte jak najdorodniejszy baleron, obfite krwawienie... 

I najtrudniejesza zagwozdka – karmienie piersią. Jak się okazało miałam o tym bardzo blade pojęcie, co na czwarty dzień po porodzie skończyło się emocjonalnym krachem – nie mogłam przestać płakać przez pół dnia. Łzy toczyły się na każdą myśl – myśl wzruszenia i myśl samobiczującą. Po tygodniu zmagań, masaży, wyciskania, dostawiania, pompowania po nocach, nawału pokarmu (co za ból!!), dopięłam swego. Z dumą pokazałam wszystkim 20ml własnopiersiowo wyprodukowanego mleka. Po dwóch tygodniach mogłam już odstawić formułę.

Taki był mój tegoroczny wrzesień. Niepodobny pod względem emocji do żadnego z wcześniejszych. Pod każdym względem unikatowy. Oglądam zdjęcia z tego samego okresu w zeszłym roku i mam wrażenie, że podpatruję życie kogoś ode mnie już odległego. To był zupełnie inny świat, jak bajka. Kiedy jednak patrzę na małego, kiedy uśmiecha się przez sen to myślę sobie, że teraz też jest bajka, tyle że z trochę innego wymiaru...

Poniżej dla porównania wspominki z września 2014 – według zapisków na fanpage’u „W Korei i nie tylko”



2 września 2014

Chyba warto coś poczytać od czasu do czasu?






4 września 2014

Minęło prawie półtora roku od czasu, kiedy z Leszkiem rozpoczęliśmy "zakorkowaną" działalność. Lista wszystkich audycji o Korei pojawiła się ostatnio na odnowionym portalu www.korea-online.pl. Kto jeszcze nie słuchał niech nadrabia! 






5 września 2014

Pierwsze, dosyć surowe zdjęcia naszego "Seoul BLISS'Inn" - studio do wynajęcia jako alternatywa dla hoteli podczas pobytu w Seulu.

Lepiej to chyba wyszło niż nasz własny dom...


Pierwsze, dosyć surowe zdjęcia naszego "Seoul BLISS'Inn" - studio do wynajęcia jako alternatywa dla hoteli podczas pobytu w Seulu (www.airbnb.com/rooms/3870289). Lepiej to chyba wyszło niż nasz własny dom...
Posted by W Korei i nie tylko on Friday, September 5, 2014


7 września 2014

Koreańskie "pędzelki".







Świąteczna wersja bingsu w wykonaniu mojej teściowej. Mamy Chuseok i trzy dni wolnego - w końcu trochę odsapnę.






10 września 2014

Kilka bardziej osobistych słów (i fotek) o moim koreańskim domu. Notka inspirowana właśnie co otworzonym miejscem do wynajęcia na czas pobytu w Seulu. Zapraszam do czytania i rezerwacji.










11 września 2014

Kolejna recenzja mojej drugiej książki "Za rękę z Koreańczykiem". Która Wam się lepiej podobała? "W Korei" czy ta najnowsza?


Źródło: miejsce-na-ksiazke.blogspot.com



12 września 2014

Przemiłe spotkanie z polskimi podróżniczkami wędrującymi właśnie po różnych zakątkach Korei.

Śmieję się od ucha do ucha, bo w prezencie otrzymałam miód pitny oraz... mój własny egzemplarz mojej własnej książki. Dziękuję!







13 września 2014

Ślub z Koreańczykiem - kolejny, bardziej praktyczny wpis na blogu.





15 września 2014

Sobotnia przebieżka w okolicach domu. Jak ja uwielbiam koreańską jesień!










17 września 2014

Bardzo wnikliwa i ciekawa recenzja mojej książki na Wirtualnej Polsce. Autorką jest Katarzyna Zielińska - zapraszam do lektury.


19 września 2014

Poważna rozmowa przeprowadzona dla telewizji internetowej "Nam Zależy". Mowa o koreańskiej polityce, gospodarce, społeczeństwie. Zapraszam!

DISCLAIMER: Uprzedzam pytania odnośnie do moich przekonań politycznych - nie identyfikuję się z żadną partią, żadnymi ugrupowaniami (subskrybcję mam tylko w "National Geographic"), nie dyskwalifikuję żadnej prośby o rozmowię tylko dlatego że pochodzi z "niewygodnego" komuś źródła.





20 września 2014



21 września 2014

Do Buramsan doszły słuchy, że dynastia Joseon rozważa nowe miejsce na stolicę Korei, ale martwi się brakiem w nim góry. Ambitna Góra Buram rozpoczęła więc marsz z Gór Diamentowych do Seulu. Jakież było jej rozczarowanie, kiedy na miejscu zastała już Górę Nam! Małpa uprzedziła ją! Zrozpaczona zdecydowała się na marsz powrotny, ale wiedziała, że nie ma już na to sił i że nikt na nią już nie czeka. Od tego czasu Buramsan stoi zwrócona tyłem do miasta i z utęsknieniem spogląda w kierunku swoich rodzimych stron...

Do Buramsan doszły słuchy, że dynastia Joseon rozważa nowe miejsce na stolicę Korei, ale martwi się brakiem w nim góry....
Posted by W Korei i nie tylko on Saturday, September 20, 2014



23 września 2014

Gust potrafi ulec rewizji pod wpływem warunków zewnętrznych. Dawno temu suszone kalmary (한치) były dla mnie zupełnie nieprzystającą zakąską do piwa. Do tego ten zapach! Od kilku lat jednak orzeszki ziemne i hanchi to moje ulubione dodatki podczas wieczorów z kuflem. A jakie są Wasze?





24 września 2014

Coś jest frapującego w korelacji między posiłkiem a wypiętą pupą, którą Koreańczycy eksponują publicznie dosyć często. Koło mojej pracy pupa jednego z podobnych posągów zlokalizowanych przy wejściu do restauracji lśni od filuternych klapsów niczym wyglancowana łysina buddyjskich mnichów...





25 września 2014

Nawet w publicznych toaletach można zastosować rozwiązania znane z koreańskich parkingów. Wszakże to też jakaś forma tymczasowego postoju.





26 września 2015

W dzielnicach mających znaczenie historyczne (np. Insadong) nawet nazwy zwykłych sklepów kosmetycznych, czy kawiarni muszą być zapisane przy użyciu alfabetu koreańskiego. Co powiedzielibyście na "Starbaks" na Starym Rynku?





27 września 2014

Polacy na obczyźnie piszą o tym, jak pamiętają swój kraj. Mój tekst w antologii również się był znalazł

Jako że książka okrutnie droga (dla ciekawskich - tantiemów nie otrzymuję), polecam zdecydowanie ebook. Swój tekst opublikuję za jakiś czas na blogu.





30 września 2014



To co w ciągu kilku ostatnich lat dzieje się w Korei pod względem rozwoju kulturowego napawa dużym optymizmem. Muzea wyrastają jak grzyby po deszczu, wydarzenie goni wydarzenie, Koreę odwiedzają artyści z najwyższej półki. W weekend wybrałam się do rok temu otwartego National Museum of Contemporary and Modern Art. Jako obcokrajowiec dostałam nawet ślicznie pachnące mydełko. 








Rozwiązanie


To prawie 39 tydzień. Wielkimi krokami zbliża się wielkie rozwiązanie. Za kilka dni nic już nie będzie dla mnie wyglądało tak samo i jestem na tę zmianę jak najbardziej otwarta. Ciągle dojeżdżam do pracy i wkurzam się na koreańskich kierowców (z pozycji prowadzącego wygląda to jeszcze gorzej niż z punktu widzenia przechodnia!), codziennie przed wyjściem do firmy pokonuję kilometry (korzystam ze skróconego czasu pracy), w czasie obiadu robię na sali gimnastycznej przysiady, które z powodu drgających niekontrolowanie nóg przyprawiają moich męskich współpracowników o palpitacje serca (ale też i dopingujące uśmiechy), na zapas nagrywam radiowe audcyje "Sounds of Korea" oraz prowadzę swój guesthouse "Seoul BLISS'Inn" - ogólnie mówiąc ciągle żyję na wysokich obrotach.


38 tygodni i trzy dni. Z dziesięcioletnią Nabi,
która urodziła się 10 września...


Mimo mrocznych oczekiwań ciąża okazała się w moim przypadku łatwa i przyjemna. Kręgosłup nie tylko wytrzymał dodatkowe 15kg, a nawet przestał pobolewać, co przecież z powodu dyskopatii zaakceptowałam już jako nieodzowną część reszty mojego życia. Operowane kilka lat temu kolano również stanęło na wysokości zadania - żadnych niezapowiedzianych "przeskoków", czy unieruchomiających opuchnięć. Do tego zupełny brak porannych mdłości, wrażliwości na zapachy, zbytnich zakorkowań w przewodzie pokarmowym, emocjonalnej karuzeli, czy siniaków po wewnątrzbrzuchowych akrobacjach mojego DD. Jedyne niedogodności, które przejęły nade mną władzę to zmęczenie, senność i opuchlizna. No i teraz to już raczej poruszam się jak słoń w składzie porcelany, ale w tym też potrafię dostrzec niejakie uroki.

Pewnie wiele kobiet wyklnie mnie, ale ja akurat za okresem ciąży będę tęskniła. Obserwacja własnego ciała, które ulega istnej transformacji pod wpływem rosnącego w środku człowieka to była (i ciągle jest) dla mnie fenomenalna sprawa. A dotykanie stópek przez nagłe wypukłości na brzuchu to już w ogóle totalny szał. Sporo się nauczyłam, wiele zrozumiałam, ale też i doświadczyłam dużo nowego, jeżeli chodzi o koreańską rzeczywistość. I o tym ostatnim tak naprawdę będzie ten wpis. 

A zaczęło się nie najciekawiej, bo od walki z tutejszą machiną, która nabija kabzę doktorom, wykorzystując do tego szantaż emocjonalny jako swoiste paliwo. Prowadząca moją ciążę świetnie mówiła po angielsku i na pewno znała się na rzeczy. Za każdym razem jednak wizyty odbywały się w trybie "ppalli, ppalli" ("szybko, szybko") z przestępującą z nogi na nogę pielęgniarką tuż za plecami. Ewentualne pytania obijały się o lekko naburmuszoną twarz lekarki - najwłaściwszą odpowiedzią na diagnozę "wszystko przebiega prawidłowo" miał być nasz uśmiech i co szybsze opuszczenie gabinetu. Do tego ciągłe nagabywania o dodatkowe badania, które "każda inna koreańska matka wykonuje dla dobra swojego dziecka", a "Ty i tak przecież jesteś w bardziej zaawansowanym wieku, więc już w ogóle nie ma się nad czym zastanawiać". Po jakimś czasie zaczęłam się tam czuć jak intruz.

Fabrykę do robienia pieniędzy zmieniłam na szpital, który wybrałam jako moje docelowe miejsce rodzenia i tutaj już zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona. Wizyty w bardzo przyjemnej atmosferze, trwające nie pięć a trzydzieści minut, słowa otuchy i adekwatne porady zamiast obwiniania za zbyt wysoki przyrost masy DD jako (najpewniej!) rezultat mojego lenistwa i obżarstwa, badania USG na życzenie, a nie przy każdej jednej wizycie, zamiast fotela ginekologicznego najzwyklejsze łóżko. 

Co bardzo podobało mi się w obu klinikach to bezproblemowa obecność partnera przy wszelkiego rodzaju badaniach i konsultacjach. Oraz to, że w większości przypadków przyszli ojcowie faktycznie towarzyszyli swoim żonom - przyznam się, że ich żywym zaangażowaniem zostałam pozytywnie zaskoczona. Wybrana przeze mnie placówka Yeon & Nature to też bardziej centrum porodowe niż szpital, gdzie promuje się naturalne podejście do ciąży i samego porodu (czyli bez indukcji, znieczulenia zewnątrzoponowego, automatycznego nacinania, czy cesarki, jeżeli tylko nie wymagają tego istotne okoliczności) i stąd aktywne uczestnictwo partnera jest niezwykle ważne (mężczyzna może nawet odebrać swojego potomka przy porodzie!). Oczywiście to wymaga szkolenia i takie szkolenie oferowane jest w przedporodowym pakiecie. Młodzi mężczyźni stawiali się bez wyjątku, nie przysypiali, znudzeni nie przeglądali swoich telefonów i nie obdarowywali uczestników głupawymi komentarzami nawet w czasie dosyć dosadnych prezentacji i filmików, czy obrazowych ćwiczeń. Wielki plus!


Szkolenie przyszłych rodziców.


Tutaj warto chyba nadmienić, że tego rodzaju centra, gdzie przyszłym rodzicom raczej podpowiada się zamiast przejmowania kontroli nad porodem, to w Korei ciągle rzadkość. Wiele Koreanek w ogóle o takim koncepcie nie słyszała lub mylnie go interpretuje. Naturalny poród w Korei polega na tym, że czeka się na termin, po terminie administruje się indukcję, a potem - gdy pojawią się już skurcze - epidural i nacięcie, żeby wszystko przebiegło bezproblemowo, szczególnie chyba dla lekarza. Jeżeli skurcze nie nadejdą stosuje się cięcie cesarskie, którą to operację wykonuje się i tak tutaj dosyć standardowo, również na życzenie kobiety. Wszystko trzask prask i po krzyku: szybszy i łatwiejszy zarobek dla kliniki, ograniczony ból i obciążenie psychiczne dla mam, którym takie podejście pozwala również lepiej rozplanować wszystko czasowo. 

Nie mam absolutnie nic przeciwko porodom, jakie promuje się w Korei. Kobiety powinny mieć dostęp do całego wachlarza możliwości, bo i przecież każdy przypadek jest inny. Osobiście nie planuję więcej dzieci (nawet decyzja o tym jedynym była dla nas dosyć trudna) i chciałabym przeżyć to doświadczenie w jak najbardziej naturalny sposób. Obok domniemanych (bo nie jestem przekonana, czy aż tak naukowych) korzyści dla dziecka motywacją jest dla mnie chęć przetestowania samej siebie oraz w rezultacie zapamiętania tego wydarzenia jako pewnego dokonania (miejmy nadzieję!), które doda mi sił w życiowych chwilach zwątpienia. Oczywiście może się zdarzyć i tak, że nie dam rady, albo że wszystko skończy się cesarką - właściwie duże jest prawdopodobieństwo operacji, bo i waga DD znaczna i ja też nie pierwszej młodości... Tragedii nie będzie, ale na razie jednak aktywnie przygotowuję się do prawdziwie naturalnego procesu.


Pokój, w którym będę rodzić.


I w nimże łazienka.




Nie mam pojęcia, jak to jest w Polsce, ale te przygotowania w Korei rozbroiły mnie, mimo że chyba niczego innego tak naprawdę nie spodziewałam się. Z jednej strony czoła stawić musiałam koreańskiemu pragmatyzmowi z dosadnymi filmikami porodów, zdjęciami podpasek z przykładami pękniętego pęcherza i wód płodowych, demonstracją masażu pochwy dokonywanego przez partnera, żeby zminimalizować jej rozdarcia, czy sutek celem uzyskania mleka lub przyspieszenia porodu, a w końcu poradom w stylu "spożyj nasienie", żeby całą akcję przyspieszyć. Do tego oczywiście różnokolorowe kupska niemowląt, przykłady wyglądu ich gentialiów, choróbsk skórnych i innych rewealcji, które ścinają krew w żyłach. A na koniec pejcz z nakazem określonych ćwiczeń rozciągających kości i mięśnie miednicy, nauki oddychania, wizualizacji i medytacji. Do tej pory regularnie jestem poganiana "kakaotalkowo" przez moją położną do różnego rodzaju aktywności fizycznej oraz dzielenia się sprawozdaniami z wyglądu moich wydzielin.


Z doczepionym piersiami uczę się
masażu oraz karmienia piersią.


Ostatnie zalecenia podrzucone mi przez
moją położną w celu wywołania szybszego porodu.


Po drugiej stronie spektrum odkryłam kolejne ekstrema, przyjemniejsze, ale równie absorbujące. To też w cenie pakietu dostarczenia DD na ten świat, tyle że tego w poporodowym hotelu zwanym "joriwon" (조리원)Tym razem były to tiara, welury i dziewicza biel w połączeniu z... brzuchem oraz trzy sesje wspaniałego masażu, które wymagały ode mnie jednak wyzbycia się resztek wstydliwości.





I to by było chyba na tyle, jeżeli chodzi o przedporodowe podsumowanie moich doświadczeń w Korei. Teraz tylko muszę dużo chodzić, pozwalać PWY wozić się po wertepach, relaksować w wannie przy świeczkach i podjadać ananasy. A potem podzielić się kolejnymi obserwacjami z samego porodu i pobytu w koreańskiej izbie poporodowej... 

Jeżeli tylko znajdę na to czas...




Fanpage "W Korei i nie tylko" - sierpień 2014



Sierpień w Korei to stan bezwładności wywołany wybuchową mieszanką spiekoty i ogromnej wilgotności powietrza. Koreańczycy w tym czasie albo uciekają za granicę, albo - zmuszeni codziennymi obowiązkami - co rychlej przemykają pomiędzy klimatyzowanymi pomieszczeniami. Ogólnie dominuje wtedy rozbrajające otępienie, półsen w relacjach z drugim człowiekiem i oczekiwanie na orzeźwiającą, wrześniową bryzę o poranku. 

Ten sierpień był dla mnie wyjątkowo ciężki. Nie chodzi tutaj jedynie o perwersyjnie w tym roku gorące lato, ale też o to, że musiałam je spędzić z ogromnym brzucholem i to dosyć aktywnie. Targi dziecięce, zakupy, reorganizacja i gruntowne sprzątanie domu, sortowanie zabawek, ubranek i identyfikacja ”pomocy wychowawczych” otrzymanych od przyjaciół-rodziców, do tego koreańska szkoła rodzenia (o tym niebawem, bo to piękny temat), zajmowanie się guesthousem (mija właśnie dokładnie rok od jego założenia!), nagrywanie na zapas audycji radiowych, a także chadzanie do pracy przez pierwszą połowę miesiąca oraz naprzemiennie co drugi dzień basen i 11km szybszego chodu podczas dwutygodniowego urlopu w jego drugiej części – to celem zahamowania niekontrolowanego rozrostu naszego DD. W ósmym miesiącu ciąży tego rodzaju aktywność naprawdę wyczerpuje. Na całe szczęście powoli wszystko domykam na ostatni guzik (wiem, wiem – potem i tak wszystko się porozpina, na to też jestem przygotowana), brzucho powoli ulega działaniu grawitacji i zbliżającego się terminu, a do pracy mam plan chodzić jeszcze przez tydzień. No chyba że akcja rozpocznie się wcześniej, na co po cichu liczę... 

To był na pewno zupełnie inny sierpień od tych spędzonych w Korei przez ostatnie 13 lat, ale chyba jeden z najciekawszych. Nadchodzące dni oznaczają dla mnie ogromne zmiany w porównaniu do tego, ja spędzałam swoje dni jeszcze nie tak dawno, ale czuję, że to już dla mnie właściwa pora na tego rodzaju reorientację. I dobry moment, żeby spojrzeć na to, jak wyglądało moje życie do tej pory. Poniżej sierpień zeszłego roku oczami fanpage „W Korei i nie tylko”. 







6 sierpnia 2014 

Wzięło mnie na porządki i takim sposobem natknęłam się na swoje początki.

A jak Wam idzie nauka? 





7 sierpnia 2014 

Druga część wywiadu dla Bankier.pl ("Praca w Korei Południowej. W korporacji jak w w wojsku") dotyczącego rynku pracy w Korei. Część pierwszą można znaleźć tutaj: "Wychowani do pracy w korporacji. Kariera w Korei oczami Polki z Seulu". 

Zapraszam do lektury i ewentualnych pytań. 




8 sierpnia 2014 

Długi weekend w totalnej dziczy z PWY oraz trzema koreańskimi damami w wieku zasłużonym (60-70 lat). Zabawa przednia. Jeszcze lepsze opowieści. Najlepsze jedzenie. 





9 sierpnia 2014 

Dzień nad rzeką, kilkogodzinne nieprzerwane ploty (ja i PWY chrapiemy w najlepsze, żeby nadążyć wieczorem), kurze łapki na kolację z zakąską z pieczonej świńskiej skóry, makkoli i śpiewanie. A teraz ogrywanie nas z kretesem w hwatu.

Starsze pokolenie w Korei rules. 






13 sierpnia 2014 

Dla tych, którzy nie mogli uczestniczyć w AMA (Ask Me Anything) organizowanym przez portal bankier.pl i wykop.pl polecam całe 85 minut mojej rozmowy video z internautami z Polski (bezpośredni link: Ask me Anything z Anną Sawińską). 

Pytania były różne: o to jak zdobyć pracę w Korei, o wynagrodzenia, stypendia, narkotyki, o wzrost mojego męża, o podejście Koreańczyków do innych Azjatów, Koreańczków z Północy i Polaków oraz wiele innych. 

Zapraszam do odsłuchania i dalsze pytania.  


14 sierpnia 2014 

Jakiś czas temu na kolacji ze znajomymi po raz pierwszy na żywo zobaczyłam moja drugą książkę. Szkoda, że to nie mój własny egzemplarz, bo wrażenia całkiem przyjemne... 





17 sierpnia 2014 

Gorączka sobotniej nocy... 





Konsekwencja gorączki sobotniej nocy. 대리 운전 czyli usługa polegająca na wynajęciu kierowcy do własnego auta... 






23 sierpnia 2014 

Piątek w pracy. Dzień jak co dzień. (-: 






26 sierpnia 2014 

Według najgorszego scenariusza ostatni Koreańczyk ma umrzeć w 2750 roku. Do 2136 roku cała populacja skurczy się z obecnych 50 milionów do jedynie 10 milionów. Już w roku 2050 38% społeczeństwa będzie w wieku emerytalnym... Co Wy na to? 

Przy okazji pogadanka o narodzinach dziecka w Korei.




28 sierpnia 2014 

Cudowny dzień, pierwszy przebłysk pięknej koreańskiej jesieni. W taki dzień lubię wybrać się na obiad na górę Namsan na pyszny bibimbab serwowany w restauracji stylizowanej na hanok. Wśród śpiewu pansori i ćwierkania przejedzonych wróbelków raczę też swój żołądek koreańskim deserem bingsu. Wpatrując się w szumiącą na wietrze zieleń wyczekuję jesieni... 





29 sierpnia 2014 

Kombinowaliśmy z PWY i w końcu wykombinowaliśmy. Teraz pozostaje nam już tylko tapetowanie, sprzątanie i urządzanie - jak dotąd zabawa przednia, choć w ostatnich dniach oboje wyglądamy jak zombie... 

Otóż mam przyjemność przedstawić Wam nasze malutkie przedsięwzięcie - studio do wynajęcia w Seulu jako alternatywa dla koreańskich love moteli i drogich hoteli podczas wizyty w tym kraju. Wszystko w ramach sprawdzonego portalu AirBnB. 

Dla fanów "W Korei i nie tylko" przewiduję dodatkowe zniżki, więc jeżeli się wybieracie do Seulu to proszę o kontakt. 

Zapraszam do polubienia strony "Seoul BLISS'Inn" i rozpowszechniania informacji. 

Planowane otwarcie 5 września 2014! 










Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...