Zawsze odrabiałam swoje zadania domowe. Powiem więcej – lubiłam to. Jeszcze podczas lekcji układałam sobie w głowie plan, co mam po powrocie do domu zrobić i kiedy. Jeżeli już zdarzyło mi się, że musiałam na którejś z przerw przepisywać wszystko na kolanie, to na pewno nie czułam się z tym za dobrze. Sama nie miałam zbyt wielkich oporów, żeby swoje rozwiązania pożyczać innym, ale gdzieś w środku pałętało się we mnie uczucie, że tego rodzaju pomoc z mojej strony to tak naprawdę niedźwiedzia przysługa. Tak czy owak moje zeszyty nierzadko biegały z rąk do rąk.
Mój blog, dwie książki, audycja, podcast, fanpage, wywiady, zdjęcia – to wszystko to też taki gotowiec z życia w Korei; wszystko na niniejszej stronie logicznie posegregowane, dobrze widoczne i oprócz książek darmowe. Dla kogoś, kto chce dowiedzieć się czegoś o tym kraju cały mój 14-letni wysiłek, który włożyłam w podzielenie się własnymi doświadczeniami, wydaje mi się – dosyć nieskromnie – świetnym źródłem informacji. Czasem bardziej, czasem mniej subiektywnej, ale zawsze. Dlatego raczej frustrują / irytują mnie pytania (a otrzymuję ich kilka każdego dnia!) w stylu:
- Co mam zrobić, żeby tam zamieszkać?
- Ile kosztuje bilet do Korei?
- Jak mogę otrzymać wizę?
- Jak udało ci się przeprowadzić do Korei?
- Czy dostanę pracę?
- Czy muszę znać koreański?
- Czy wystarczy język angielski?
- Jak Koreańczycy traktują cudzoziemców?
- Czy da się tam żyć?
- itp.
Pytania same w sobie są oczywiście ważne, powiedziałabym, że nawet podstawowe. Ale w tej właśnie ich „podstawowości” upatruję poważny problem. Po pierwsze odpowiedzi na nie można znaleźć bez trudu, jeżeli nie w przygotowanych przeze mnie źródłach, to gdziekolwiek indziej w Internecie. Wystarczy tylko trochę poklikać i przestudiować temat. Jeżeli ktoś zadaje mi tak oczywiste pytania dowodzi, że nie odrobił swojego zadania domowego. A jeżeli go nie odrobił, to jakim cudem chce wyjechać do Korei? Niestety życia nie da się skopiować na kolanie, w ciągu pięciu minut, gdzieś w toalecie... Co więcej, domagając się zindywidualizowanego pakietu odpowiedzi, czy recepty na swoje własne szczęście w Korei, delikwent taki lekceważy całą moją dotychczasową pracę. Disclaimer: wróżką też nie jestem i nawet gdybym znała kogoś dokładny życiorys, nie jestem w stanie przewidzieć, czy mu/jej się tutaj powiedzie. Korea to zbyt kulturowo skomplikowany kraj, żeby móc cokolwiek pod tym wzlgędem wyrokować.
Będę jeszcze bardziej bezlitosna – z ust osób, które zrealizowały swoje marzenie o wyemigrowaniu do Korei, tak trywialne pytania nigdy nie padły. Oznacza to, że zadawanie tego rodzaju pytań i udzielanie przeze mnie na nie odpowiedzi to tylko zbędne zawracanie sobie głowy – a właściwie dwóch głów: osoby piszącej (co może ważniejsze!) i mojej (co też ważne). Wybaczam jedynie czytelnikom poniżej piętnastego roku życia, ale to i tak nie podstawówka i „ja bardzo chcę”, „to moje największe marzenie”, „kocham Koreę” nie wystarczą, żeby przejść do następnej klasy. I to bez względu na to, jak bardzo wyjątkowe i niepowtarzalne to „chcenie” nie wydawałoby się.
Po tym zimnym prysznicu czas na kilka konstruktywnych podpowiedzi (przede wszystkim zalecam jednak szczerość wobec siebie, determinację oraz ciężką pracę!). I tak, jeżeli ktoś ma zamiar wyjechać do Korei (celowo nie używam słowa „chce”) radzę, co następuje:
1. Czytaj, czytaj, czytaj.
- Czytaj od deski do deski blogi osób, które w Korei mieszkają i dzielą się swoimi doświadczeniami (przykładowa lista po prawej stronie w zakładce „Blogi o Korei”). Proponowane minimum mojego autorstwa:
g) „Za rękę z Koreańczykiem” – zbiór wywiadów z Polakami, którzy są lub byli w związku z Koreanką / Koreańczykiem.
h) cały niniejszy blog „W Korei i nie tylko”
i) wszystkie podcasty „Zakorkowanych”.
Tutaj mały spoiler:
- Nie, koreański nie wystarczy.
- Nie, angielski nie wystarczy.
- Śledź strony lub grupy tematyczne (np. Living in Seoul, Korea4expats, Western Girls Married to Korean Husbands, Only In Korea itp.). Przyjrzyj się potencjalnym sytuacjom i problemom, jakim będziesz musiał/a stawić czoła.
Kolejny spoiler:
- dla płci męskiej – nie liczcie na filigranowe, seksowne Koreanki, które w miednicowy rytm „위 아래”, będą wam przygotowywały pyszną kimchi jjigae. Nie ma bata!
- dla płci żeńskiej – nie liczcie na wypomadowanych chłopców z idealnym licem, którzy w fartuszku z serduszkiem, łypiąc na was cielęcymi oczętami będą przyrządzali pyszną kimchi jjigae. Nie ma bata i już!
- Przeglądaj koreańską prasę (np. Hankyoreh, The Korea Herald, The Korea Times, Korea Bang), żeby zrozumieć koreańskie społeczeństwo jako całość.
- Zapoznaj się ze stroną Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP, koreańskiego Urzędu Imigracyjnego, Seoul Global Center itp. żeby lepiej zrozumieć prawne i inne wymogi życia w Korei.
2. Zadaj mi pytanie (po raz pierwszy)!
Tak, dopiero na tym etapie! Jeżeli po przestudiowaniu sugerowanych źródeł nasuną ci się jakieś pytania, jestem do dyspozycji – odpowiem tak solidnie, jak to będzie w mojej mocy.
3. Zacznij uczyć się języka koreańskiego.
Język koreański do najłatwiejszych nie należy, ale bez niego życie w Korei nawet nie może być, ale będzie uciążliwe. Dlatego warto nauczyć się przynajmniej podstaw – przynajmniej uprzyjemni to obcowanie z Koreańczykami. Ponadto wierzę, że nauka danego języka pozwala na „poczucie” charakteru innej kultury. Ucząc się nowego języka wzbogacasz się o nową tożsamość, więc nauka ta też raczej na marne nie pójdzie.
4. Odwiedź Koreę.
Nie ma nic bardziej wiarygodnego niż doświadczenie koreańskości na własnej skórze i wyrobienie sobie na jej temat własnego zdania. Postaraj się o wymianę studencką, rządowy grant lub po prostu spędzenie kilkunastu dni u koreańskiej rodziny. Będąc w Korei obcuj z ludźmi w różnym wieku, różnego charakteru i różnych życiorysów.
5. Zadaj mi pytanie po raz drugi!
Najlepiej przy filiżance dobrego cappuccino.
6. Odpowiedz sobie na pytanie: „dlaczego Korea?”
To jest właściwie najważniejszy krok. Trzeba przysiąść i porządnie zastanowić się, co oferuje ci Korea, a czego nie może zaoferować Polska, Wenezuela, Japonia, czy jakikolwiek inny kraj. W jaki sposób Korea pozwoli ci na realizację życiowych celów (jakie są to w ogóle cele?)? Wybór tego kraju tylko dlatego, że to ostatnimi czasy modne miejsce, czy też ze względu na zauroczenie światem przedstawionym w koreańskich dramach lub K-popie nie są powodami wystarczającymi. Prawdę mówiąc to powody najgorsze z możliwych. Na Koreę trzeba mieć konkretny pomysł, bo Korea na ciebie pomysłu raczej mieć nie będzie.
7. Podejmij decyzję i przygotuj plan.
Po analizie wszystkich za i przeciw zdecyduj, czy wyjazd do Korei to właściwe posunięcie. Jeżeli tak – zrób rozpiskę kroków, które musisz podjąć, aby osiągnąć swoje życiowe cele i przygotuj plan finansowy.
8. Działaj.
Bądź konsekwentny/a w realizacji swojego planu, przygotuj się na walkę ze sprzecznościami losu i nigdy, ale to nigdy nie poddawaj się.
Voilà!
Brawo. Dziwiłam się, że przez ten cały czas jeszcze Cię szlag jasny nie trafił podczas czytania tych wszystkich pytań w stylu "jakie są szanse na to, że w barze karaoke spotkam XYZ".
OdpowiedzUsuńOd dawien dawna czytam Twego bloga, do książek niestety jeszcze się nie dobrałam, ale wszystko do nadrobienia. :) Pozdrawiam serdecznie, do napisania!
Rani Sahiba
Świetny wpis :) Obserwuję w internecie wielu Polaków mieszkający za granicą i każdy z nich jest zasypywany takimi samymi pytaniami. :)
OdpowiedzUsuńJestem jeszcze w stanie zrozumieć pytania bardziej osobiste, typu "Czym się tam zajmujesz? Z jakich powodów wyjechałaś?" itp. Chociaż w 99,9% przypadków wystarczy poświęcić kilka minut na przejrzenie internetowej działalności danej osoby i wyczerpujące odpowiedzi się znajdą. ;)
Nigdy nie zrozumiem natomiast pytań: Czy potrzebna jest wiza? Ile kosztuje bilet? Jaka tam jest pogoda?
Naprawdę przeprowadzkę na drugi koniec świata planuje osoba, która nie potrafi samodzielnie znaleźć informacji o wizie?!
Na stronie MSZ jest taka zakładka Polak w podróży i tam są opisane WSZYSTKIE kraje świata pod kątem wiz, szczepień, prawa jazdy, zagrożeń i tak dalej. No ale jak widać coś tak oczywistego, jak strona MSZ to jednak dla wiekszości wiedza tajemna. ;]
Świetny wpis. Sama obrałam sobie Korę jako miejsce, w którym chcę się uczyć i zamieszkać, chociaż są to dość odległe marzenia. Za dwa miesiące egzamin gimnazjalny, on zadecyduje o tym czy dostanę się na wymarzony biol-chem i czy będę mogła podjąć studia medyczne, na które chcę właśnie dostać się do Korei. Czeka mnie jeszcze dużo ciężkiej pracy, ale mam nadzieję, że dam radę.
OdpowiedzUsuńDzisiaj jeszcze (lub jutro) zamawiam ''Za rękę z Koreańczykiem''. Nawet nie wiesz jak bardzo ucieszyła mnie cena książki! Konto ucznia zdanego na koszt rodziców, nie zawsze jest pełne. Nastawiłam się na duży wydatek, a tutaj wspaniałe 20 zł. Z całego serca dziękuje Ci za tą cenę!
www.azjatyckiecukierki.blogspot.com/
Hah i tu ci mogę powiedzieć, tak ze strony studenta stomatologii, że wymiany międzynarodowe między uniwersytetem medycznym w Polsce, a w Koreii są praktycznie niemożliwe. Obecnie nie mamy współpracy z żadną taką jednostką w Koreii. W większości samemu trzeba opłacić czesne, akademik i koszty utrzymania. Wymagania językowe są dość wyśrubowane. W końcu jak można wyobrażać sobie kontakt z pacjentem bez możliwości komunikacji z nim ? Poza tym większość uniwersytetów zastrzega, że nie chce studentów z kierunku medycznego, na pewno stomatologii, ale jestem prawie na 100% pewna że dotyczy to również kierunku lekarskiego. Nie chce jakoś psuć twoich marzeń, ponieważ mimo wszystko są to bardzo wartościowe kierunki. Ale nawet z perspektywy studenta, nie są to sprawy łatwe ani proste. Szczególnie jeżeli się nie pracuje i brak jest dodatkowych środków na takie super wydatki jak pół roku na czesne za 30 000 złotych.
UsuńOczywiście każdy kraj z chęcią przyjemne dobrego specjalistę. Ale dla lekarza, jest to bardzo długa droga edukacji. Od dostania się na studia do zakończenia specjalizacji często mija 10 lat. Czyli kończysz około 30 lat.
Jest jeszcze sprawa notyfikacji dyplomu, o ile krajach UE możemy pracować zaraz po studiach. To w krajach takich jak Korea czy nawet Australia wymagane jest zdanie wszystkich egzaminów, które były na studiach od początku.
Nie jest to droga łatwa ani prosta. Oczywiście nic nie jest niemożliwe, ale warto tak jak autorka postu zastanowić się co daje nam Korea ? I czy trud jaki wkładasz jest tego wszystkiego wart.
Jesteś dopiero w gimnazjum, więc twoje plany mogą się zmienić jeszcze 1000 razy. Poza tym są to kierunki bardzo wymagające, nie bez powodu nie każdy może być lekarzem bo nie każdy jest w stanie pokonać trud jakim jest dostnie się na studia i pokonanie tego całego 5 letniego mordoru. Jeżeli zależy ci tylko na wyjeździe do Koreii to może przemyśl dokładnie wybór swojego kierunku.
Niestety zgadzam się z przedmówcą. Na ten temat również pisał autor bloga "Ask Korean" (zakładka po prawej stornie) i to ze szczegółami odnośnie do sytuacji w Korei. Polecam lekturę.
Usuńrewelacyjny wpis :). Zgadzam się z przedmówcą, że aż dziwne, że dopiero teraz. Ja nie należę do cierpliwych osób, więc jeśli byłabym na podobnym miejscu jak twoje, to szybciej popełniłabym taki wpis i zapewne też byłyby mniej kulturalny ;).
OdpowiedzUsuńTak nawiasem, szkoda że teraz wpisy są rzadziej - ale rozumiem zmiana priorytetów. Mój blog leży i kwiczy z podobnych powodów.
Mi już przeszło zauroczenie KP i teraz podchodzę do tego tematu bardziej racjonalnie. Interesuje mnie rozwój technologiczny i teraz bardziej ciekawi mnie jak udało koreanczykom dojść do takiego stopnia rozwoju technologii. Chętnie odwiedzę KP ale nie wiem czy chciałabym tam zamieszkać. Tutaj jest mi trudno, ale osiągnięcie sukcesu dla przeciętnego człowieka tam wydaje się jeszcze trudniejsze.
OdpowiedzUsuńTen post bardzo mnie ucieszył, czuję się teraz bardzo zmotywowana :)
OdpowiedzUsuńza 2 miesiące kończę technikum i zastanawiam się nad dalszym ciągiem mojego życia, a ten post otworzył mi oczy i trochę rozjaśnił umysł
Bardzo Pani dziękuję :)
Pozdrawiam :)
Pierwszy raz trafilam na tego bloga i jestem w szoku jak wiele mnie ominelo! Niezmiernie sie jednak ucieszylam, bo brakowalo mi ciekawego zajecia na chlodne wieczory i chyba wlasnie znalazlam. Dziekuje :)
OdpowiedzUsuńJa jak wiesz przeczytałam Twoje dwie książki i bloga tylko po to by spedzic tam wakacje,moze nie jedne :-).Wakacje nie powiem były super, relaks niesamowity:-) Chętnie tam wroce.Podziwiam Cię ze tak dobrze tam sobie radzisz, może inni też tak myślą i szukają u Ciebie złotego środka.Ale jak babcia mówiła bez pracy nie ma kołaczy.A propo tez pamietam meczylam cie pytaniami bo balam sie ze sobie nie poradze.Dlatego też dziwi mnie ze ktos "chce" wiazac swoje zycie z krajem tylko pod wplywem dram i wymalowanych chlopcow z teledysku a nie chce poswiecic czasu by poczytac o histori,mentalnosci i warunkach. To jak poradzi sobie z trudnosciami zycia w zupelnie innym spoleczenstwie? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPani Anno,
OdpowiedzUsuńDawno temu, w połowie lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia, gdy pierwszy raz byłem Japonii, mój pokój w Toyo Engineering Company był naprzeciwko sekretariatu szefa projektu. W pokoju tym pracowała jego sekretarka: Mi-joung, młoda … i jeszcze ładniejsza, dziewczyna z Seulu. Kiedyś na jednej z miesięcznych popijaw wszystkich uczestników projektu na dachu budynku firmy, Mi-joung spytała mnie: „Wislaw 오빠!! Wiesz dlaczego tutaj jesteśmy? Ty z Polski i ja z Korei? No wiesz??
Bo jesteśmy im potrzebni”.
Mi-joung, w swym praktycznym rozumieniu świata, oczywiście miała rację.
Odnajdywanie samego siebie w nowym otoczeniu i w całkowicie odmiennych okolicznościach nie zawsze musi polegać na usiłowaniu możliwie najlepszego przystosowania się do tego co w koło. Zachowanie własnej odrębności przy zrozumieniu tego, że nie jesteśmy u siebie, było i nadal jest oznaką własnego poszanowania swej osoby. Mieszkańcy Dalekiego Wschodu dobrze o tym wiedzą.
Moja fascynacja Azją Południowo-Wschodnią również nie jest pozbawiona pewnego zaślepienia, co w moich książkach jest może nader widoczne, jednak ciągle uważam, że w przypadku zetknięcia się dwóch światów: Wschodu oraz Zachodu, mówienie o potrzebie wzajemnej integracji to zły pomysł.
Spacer po Omotesando w tokijskiej dzielnicy Haradjuku czy kilkukilometrowa przechadzka wzdłuż Cheonggyecheon w Seulu sprawia zawsze frajdę, dlatego, że otacza ludzi Zachodu jakże odmienną magią Dalekiego Wschodu.
Może i szkoda, że Ha Ji-won nie zadzwoni.
Chociaż, z drugiej strony: Ji-won sshi …!!
Pomyślności, Pani Aniu. Blog super.
Wiesław Rybski
https://www.facebook.com/wieslawrybski/
Dziękuję za komentarz i podzielenie się własnym doświadczeniem! Absolutnie się z Panem zgadzam - ja również do końca nie zintegrowałam się i nie mam takiego zamiaru, ponieważ istnieją takie wartości, które są dla mnie zbyt ważne, żeby z nich rezygnować. W Korei jest jednak trochę problem z tym, że Koreańczycy uważają, że albo po "ichniemu", albo w ogóle, czyli "jak ci coś nie pasi to przecież możesz wyjechać". Też popyt na obcokrajowców niestety wynika często z potrzeby pokazania światu swojej "globalności" i kończy się na "face value" tylko - mówię tutaj w szczególności o świecie korporacji. A taka "potrzeba" doprowadza cudzoziemców do absolutnej frustracji, bo nie ma dla nich faktycznej pracy.Jedni jakoś sobie z tym radzą, szukają aż znajdą swoje miejsce, inni po jakimś czasie wyjeżdżają. Również pozdrawiam!
Usuńa ja bym chciała poznać Koreę tę najbiedniejszą, bo na pewno w tym kraju blichtr, który widać w dramach, to tylko nieduży ułamek społeczeństwa. przypuszczam, że Korea jest bardzo inna, ale pod pewnymi względami jest tam równie trudno się utrzymać jak w Polsce...
OdpowiedzUsuńO tym również była audycja na www.zakorkowani.podmoatic.com zatutułowana "Mniej zamożni w Korei". Pozdrawiam.
UsuńPost dobry, fajny i konkretny! Nie wiem czemu, ale odebrałam go jako trochę kpinę z Twojej strony. Rozumiem to dlaczego masz prawo być oburzona, ale niektórzy nie potrafią wywnioskować danych informacji.
OdpowiedzUsuńKpina nie leży w moim charakterze - przykro mi, że tak można odebrać mój post. Ja bym go bardziej określiła właśnie jako dosadny, zimny, ale przecież konstruktywny prysznic.
UsuńZapomniałam dopisać - nie jestem oburzona. Oburzenie to uczucie nagłe i krótkochwilowe. Moja notka to produkt przez dłuższy czas rosnącej irytacji i chwilowego wyczerpania cierpliwości (bo ileż można odpisywać to samo na takie same wiadomości!). Teraz mogę już tylko podać linka i w ten sposób załatwiać wszystkich abszytfikantów, którym nie chce się czytać. ;)
UsuńSpełnienie marzeń, to dobry plan i ciężka , cierpliwa praca, droga do celu.
OdpowiedzUsuńNiestety to z znak naszych czasów. Większość dziesiejszej młodzieży, wychowanej na internecie i smartfonach, kompletnie nie potrafi korzystać z dostępnych materiałów, choć paradoksalnie internet to największa, dostępna biblioteka na świecie. Odpowiedzi chcą na teraz, przyzwyczaili się że w google wpiszą pytanie i dostaną odpowiedź, najlepiej w formie filmiku na you tube lub instrukcji obrazkowej. Gdy trafiają na bloga dojrzałej osoby piszącej o nurtującym ich problemie, nie są w stanie przebrnąć przez ogrom dostępnych informacji i wyłuskać tego czego potrzebują. Dawniej, aby uzyskać odpowiedź w encyklopedii czy ksiażce, trzeba było się zastanowić o co nam chodzi, gdzie szukać odpowiedzi, a potem zrozumieć i zweryfikować rezultaty poszukiwań. Dziś młodzież szuka graficznych gotowców od A do Z. Podejrzewam, że 3/4 odbiorców, do których adresowany był ten post nie przebrnęła przez wstęp. Język zbyt skomplikowany, post długi, a tak w ogóle to o co kaman? ;-) Stąd mój racjonalizatorski pomysł - może by tak przygotować serię obrazków-piktogramów (tak dziś modnych) odpowiadajacych na te pytania, z odnośnikami w stylu: więcej na stronie MSZ i zamieścić migający banner na blogu, a emailowym pytaczom odsyłać automatycznie link. Nie ma się co łudzić, że któraś z tych osób przeczyta choć kilka postów na blogu, ponieważ nie po to przyszła. Niestety. Ale może to zredukuje liczbę pytaczy i zmniejszy frustrację? ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Magda M
Trafiła Pani w sedno. "Problem" w tym, że ja... uwielbiam pisać. :) I tutaj jest ogromny dylemat.
UsuńA mnie rozbawil ten wpis ;-). Zagladam tu od czasu do czasu, bo ciagle napotykam sie na cos kontrowersyjnego. Na blogu nie ma zbyt duzego ruchu i komentarzy, wiec wydaje mi sie ze te pozostawiane sa na zasadzie ' ok, przeczytalam, pusto pod spodem, wiec sobie skomentuje, wyraze zainteresowanie, zeby autorce zrobilo sie milo' . Ze te osoby naprawde maja plany zeby do Korei sie przeprowadzic?
OdpowiedzUsuńNigdy nie slyszalam zeby ktos o takim czyms marzyl. Ok, podroz wakacyjna, wyjazd na rok, na wymiane na studia, jak sie jest mlodym i chce sie poznac swiat. Ale pragnienie mieszkania w Korei na stale? Chyba kazdy zdaje sobie sprawe ze ze wzgledu na roznice kulturowe jest to bardzo trudne. MARZENIE O ZWIAZKU z Koreanczykiem/ Korenka? To juz jest wizja jak z kosmosu, nie mowiac o wychowywaniu wspolnych dzieci, ktore beda mialy mieszana urode i chyba nigdzie przez to nie beda sie czuly swojsko.
Wydaje mi sie ze autorka zbyt powaznie bierze pozostawiane tutaj z zyczliwosci czytelnikow komentarze. Jak widac na jej przykladzie, taki plan moze sie znakomicie powiesc, ale posadzanie mlodych Polakow ze tlumnie chca wyruszyc na 'podboj' Korei jest troche na wyrost. Raczej krajem docelowym na stala emigracje dla ambinych sa ciagle kraje europejskie, USA, Kanada czy Australia a nie zamknieta na swiat Korea. Mam nadzieje ze moj wpis pozwoli autorce troche zyczliwiej spojrzec na zostawiane komentarze ;-)
Przejrzałam wiele notek na blogu (może jak znajdę więcej czasu uda mi się przeczytać wszystkie), przesłuchuję audycje Zakorkowanych (co prawda jestem dopiero po 9, ale już ubolewam, że dalej nie nagrywacie) i naprawdę odpowiedzi na powyższe pytania można znaleźć, może nie ma w punktach napisane/powiedziane zrób to i to, to na pewno uda ci się zamieszkać w Korei/poznać pana X/...(wstaw według uznania).
OdpowiedzUsuńJa mam pytanie (a w zasadzie dwa) trochę z innej beczki:
1)w jaki sposób (jak już się jest w Seulu) można spotkać Polaka? Jak Wy się poznaliście, a nawet zaprzyjaźniliście? Zawsze mnie to zastanawiało.
2)Zdradzisz tajemnice urody Koreanek? :) Już oglądając Dzień Dobry TVN mnie to zachwyciło, co należy robić żeby mieć cerę tak piękną jak Koreanki. Polki w Korei też mają tak piękną skórę twarzy. Sa na to jakieś tajemne sposoby??
Pozdrawiam
1. Leszek skontaktował się ze mną przez bloga. Tak się poznaliśmy. Poza tym są grupy Polaków na FB, organizowane są spotkania przez Ambasadę.
Usuń2. Przede wszystkim operacje plastyczne oraz świetne kremy BB!
2. co do operacji plastycznych to wiedziałam, ale chodziło mi może bardziej o to jak ty dbasz o cerę (może to twoja genetycznie uwarunkowana uroda :)). Szukam jakiegoś złotego środka dla siebie.
UsuńDziękuję za odpowiedź. Pozdrawiam J.
Dzień dobry. Dziękuję za Pani wysiłek i wydaje się szczere przedstawienie relacji międzyludzkich w codziennym życiu. Dzięki temu oswoiłem się z tym krajem, mimo że nie zamierzam mieszkać w Korei. Jedynym(może nieuważnie czytałem:)zarzutem jest brak umieszczenia adnotacji "Artykuł reklamowy" w przypadku opisu namiętnego studiowania Tory przez Koreańczyków. To drobne podważenie zaufania czytelnika nie wpływa jednak na ocenę całości. Pozdrawiam z Europy, Polski, Mazowsza.
OdpowiedzUsuńZa żaden z moich artykułów nie otrzymałam wynagrodzenia, więc i żadnego nie oznaczyłam jako "reklamowy". Nie za bardzo też rozumiem, jak Pan wydedukował coś takiego akurat przy wspomnianym przez Pana opisie. Fascynujące. :)
UsuńBardzo się cieszę, że poruszyła Pani ten temat, ponieważ jest to w moim odczuciu przykre, że osoby często starsze ode mnie tak bardzo "chcą" wyjechać do Korei, a tak naprawdę nie robią zupełnie nic w tym kierunku. Dlaczego podejmują taką decyzję bez jakiegokolwiek obeznania?
OdpowiedzUsuńA ja mam do Pani pytanie i jeśli pojawiła się już tu odpowiedź, to naprawdę bardzo przepraszam, ale czy ma Pani zamiar uczyć maluszka języka Polskiego? :)
Pozdrawiam.
Jak najbardziej! Cały czas mówię do niego i czytam mu bajki w języku polskim, a PWY w koreańskim. Już na typ etapie dziwnie się na mnie patrzy, gdy mówię po angielsku lub koreańsku, więc chyba efekty są. :)
UsuńSuper artykuł :) ale numerkiem nr.8 powinno być "rusz dupę i nie przejmuj się opiniami innych!" :) tak jak to @SaeRin Lee napisał/a znam kilka osób, które chcą marzą o tym by mieszkać w korei ale nie robią nic aby to marzenie spełnić ... jedna taka osoba właśnie pisze (ja..) przez 3 lata nie robiłem praktycznie nic.. żyłem tylko marzeniami kiedyś to.. kiedyś to... aż w końcu zacząłem działać ale najgorszym uczuciem jest to, że zmarnowałem tyle czasu na nicość podczas której mógłbym już być dużo do przodu z językiem..
OdpowiedzUsuńWitam bardzo lekko czyta się Pani blog i wszystkie publikacje .Mnie za to interesują odmienne zagadnienia , niestety nigdzie nie umiałam ich znależć . Mianowicie jak Koreańczycy podchodzą do tematu samotna matka , samotny tata , czy podobnie jak w krajach bliskiego wschodu jest dyskryminacja i jak w takim razie wygląda i czy w ogóle istnieje realna pomoc ze strony państwa?? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie wygląda to za różowo. Bycie samotną matką (w domyśle po wpadce) jest powodem do wsytdu zarówno dla danej kobiety, jak i dla całej rodziny. Stąd ogromna ilość aborcji w Korei, lub przypadków oddawania dzieci do sierocińca.
UsuńPani Anno, jeśli twierdzi Pani, że fascynacja koreanska kultura, czyli m. in. oglądanie Koreańskich dram to powód "najgorszy z możliwych", to jaki powód może być lepszy niż interesowanie się kultura danego kraju? Może chęć znalezienia dobrej pracy czyli materializm? Albo może dobrej uczelni? Tylko wtedy można byłoby się wybrać do któregokolwiek stosunkowo zamożnego kraju, chociażby do tak popularnej dziś Ameryki. No bo jeśli ktoś wkłada mnóstwo wysiłku by nauczyć się kompletnie innego języka, czy też decyduje się mieszkać daleko od swojej rodziny to można jeszcze kwestionować jego pobudki, bądź oceniać, który powód jest dobry a który nie?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Fascynacja koreańską kulturą, ależ jak najbardziej! Tyle że opieranie się na operach mydlanych (które mydlą, och jak mydlą oczy!), jako jedynym źródle tej fascynacji to moim zdaniem bardzo niedobry powód. O tym piszę. Niestety dużo osób wyobraża sobię Koreę tak, jak widzi ją w serialach i nie weryfikuje rzeczywistości w żaden sposób (blogi osób tutaj mieszkających, książki, filmy dokumentalne, czy chociażby tutaj wakacje) i zaczyna swoją przygodę z tym krajem na bazie wielkich przekłamań. A potem jest duże rozczarowanie...
UsuńWitam, chciałabym pojechać do Korei na rok jako au pair. Zarejestrowałam się na dwóch stronach aupair.com i greataupair.com. Niestety są tam potrzebne konta premium, żeby się skontaktowac z jakąś rodzina goszczącą. Nie wiem gdzie indziej mogłabym szukać pracy. Czy znasz inne strony lub grupy gdzie mogłabym poszukać?
OdpowiedzUsuń.
OdpowiedzUsuńAż tak daleko, nie ja bym się nie odważyła. Bym musiała wszystko zmienić. Co prawda rozważam wyjazd do pracy, ale blisko do Niemiec przez firmę https://www.carework.pl/praca/opieka-niemcy/ . Język trochę znam, jak coś to pomogą się podszkolić, kasa niezła i do tego odległość nie przeraża.
OdpowiedzUsuńHolly not to mention Anton Chekhov's varieties https://imgur.com/a/c3rvulT https://imgur.com/a/Rw0lvz3 https://imgur.com/a/pb8rjv8 https://imgur.com/a/akeIDzG https://imgur.com/a/owPMVfV http://fxnhto7z2v.dip.jp https://imgur.com/a/Vh239Dy
OdpowiedzUsuń