Bogor i Bandung



Niedziela, 16 maja 2004 (Z plecakiem przez Azję) 
Bogor (Jawa) / Indonezja


Z samego rana udalam sie do Bogor, gdzie mojemu skolatanemu sercu i zmeczonym oczom, pokazac chcialam cudowny ogrod botaniczny. Pociag na starcie mial 30-minutowe spoznienie. W koncu przyjechal na inny peron z wiszacymi ludzmi na schodach i siedzacymi na dachu. Caly odrapany. Ledwo zipiacy. Wtoczylam sie do srodka przytrzymujac jedna reke torebke. Nie moglam spogladac przez okno, bo robilo mi sie niedobrze. Normalnie uraz, bo przeciez az tak delikatna przeciez nie jestem. Do bliskiego celu dojechalismy po 1,5h. Na "peronie" zagadal do mnie jeden Indonezyjczyk. Niby czeka na kolege Niemca bla bla - juz sie nasluchalam wielu takich historii. Pytam sie, gdzie jest ogrod. Mowi, ze pokaze mi droge. Przechodze przez tory, czekajace na odjaz pociagi (o przejsciu naziemnym lub podziemnym nalezy zapomniec). Okazuje sie, ku mojemu braku zaskoczenia, ze moj przewodnik pracuje dla Tourist Information. Budka jest przyjemna wiec siadam na chwile by odpoczac. Obsiaduje mnie 5 panow, gatka szmatka, przymilanie i w koncu do rzeczy. Jest taka wycieczka... Brzmi dobrze ale cena juz mniej... Chce mnie perfidnie oskubac - 100 Euro. Negocjuje dla sportu. Wyjatkowo dla mnie, bom studentka, bom z Europy Wschodniej - 90 Euro. Glowny negocjator robi mine wielce szczodrego, wali w stol i odchodzi udajac wzburzonego. Ja nie mowie nic. Odpoczywam. Zero zainteresowania. W koncu dochodzimy do 40 Euro. Jezeli dolacza inni obcokrajowcy to bedzie nizej. Mowie, ze nic nie obiecuje. Pozwalaja mi zostawic plecak. Zupelnie gratis. Especially for Anna

Ide do ogrodu. Owszem widze biedote ale ludzie jakby troszke szczesliwsi, bardziej mili. Ogrod ogromny, wiele ludzi ale udaje mi sie znalezc odrobine samotnosci i ukojenia. No i w koncu piekna. Gdy wychodze na troche bardziej uczeszcane drozki dopadaja mnie co chwila hordy uczniow. Wywiady, zdjecia, podpisy. Czasem do szkoly. Czasem dla pamiatki. Wszystko z wielkim przejeciem, z trzesacymi sie rekami i glosem. Mimo zmeczenia i potrzeby izolacji staram sie byc cierpliwa i okazywac szacunek. Bo co wiecej moge zrobic? Jak moge wszystkich uratowac? Jedna z dziewczynek z przejecia przystawia do oka aparat odwrotna strona. Zanim udaje mi sie zareagowac ta pstryka zdjecie i oslepia sie fleszem. Usmiecham sie udajac, ze nic nie zauwazylam. Nawet kiedy calej grupie robie zdjecie, jeden z chlopcow robi mi kolejne. 

Ogród botaniczny w Bogor (Jawa). Cała grupa chciała mnie
dotknąć,porozmawiać, zrobić zdjęcie...

Kaktus dla "Beti"

Ogrod przepiekny, ale moj nastroj ciagle mglisty. Okazuje sie, ze nikt z obcokrajowcow nie przyjechal. Odpoczywam. Ci probuja mnie ciagle przekonywac. Ja jestem pewna jednak, ze za identyczna trase moge zrobic sama za 1/10 ceny. I tak robie. Ci nagle oznajmiaja, ze dzisiaj jest niedziela i nie ma juz autobusu do Bandung. Blef. Lapie jeden z minibusow w gore miasta, docieram do "terminala". W ostatniej chwili wskakuje do autobusu z klima, ktora okazuje sie odrobine chlodniejsza dmuchawa. I tak nie jest zle. 

Przejechanie 100km zajmuje 4h. Wszystko jednak zaczyna wygladac troche lepiej. Czasem pojawi sie nawet jakas willa, przepiekne pola ryzowe sa balsamem dla oczu, bananowce, plantacje... Autobus czasem robi przerwy. Jem jablo z muzulmankami. Zaczynam czuc sie lepiej. Zaczyna oswajac swoj strach. Troche jeszcze sie boje Bandung, bo kilka osob porownuje je do Jakarty. Dojezdzam do "dworca". Od razu oblepia mnie 10 taksowkarzy. Ciagna mnie za rece, robia pewne miny, "ok", "ok". W takich momentach nie mozna sie zawahac. Chwila zwatpienia i bulisz wiecej. Dojezdzam do hoteliku, poznaje Holendra urodzonego w Indonezji, ktory co jakis czas wychodzi gdzies z jednym z obstawionych wokol niego Indonezyjczykow... Podczas jego nieobecnosci chlopcy zadaja mi mnostwo pytan, ja zadaje im, zartujemy, smiejemy sie. "So you will be SPG?", "SPG?", "Special Promotion Girl".. Z wewnetrznym westchnieniem przytakuje. Nie mam sily tlumaczyc. Nie dzisiaj. Podpytuja o moje plany. I znowu sie zaczyna... za 40USD mozemy wziac cie do wulkanow, hot springs etc. "How about 10USD?" Smieja sie uznajac to za dobry dowcip.

Bandung (Jawa) - widok z "hotelu"

W nocy znowu przewracam sie z boku na bok. Mysli o strachu, o PWY, o samotnosci. O czwartej nad ranem budzi mnie potworny wrzask z megafonu i jakies jeki. To muzulmanie w meczecie odmawiaja jedna z obowiazkowych modlitw. Wygladam przez okno. Z gory widze przewozone na ciezarowce kurczaki. Korpusy przewalaja sie z jednego boku na drugi. Bez niczego, co mogloby je odizolowac od brudu. Bez niczego, co mogloby je ochornic przed zepsuciem sie z goraca. Ciesze sie, ze dnia poprzedniego zjadlam jedynie krakersy i ryz z warzywami.

Przed ponownym snem zakladam jeszcze lekka bluzke. Probuje sie ochornic przed komarami i malaria. Czy ja wpadam w jakas psychoze?



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...