Jezioro Łabędzie w Bolszoj



No i stało się. Moja pierwsza podróż służbowa w Rosji ukoronowana została wizytą w teatrze Bolszoj i Jeziorem Łabędzim. Nieważne, że już czwarty dzień spędzałam w tym samym garniturze (musiałam przedłużyć pobyt) i nieważne, że bilety potwierdzono na godzinę przed przedstawieniem. Ważna jest Sztuka.




Pamiętam, kiedy byłam mała, moi rodzice zamykali drzwi mojego pokoju i puszczali mi płytę analogową z Czajkowskim do snu. Muzyka była tak przejmująca, że nigdy nie mogłam zasnąć. Ciąglę pamiętam niebiesko-białą okładkę płyty, świeżość wykrochmalonej pościeli, czystość pokoju i bezpieczeństwo, które czułam całą sobą.




Gdy orkiestra zaczęła wygrywać pierwsze akordy, łzy stanęły mi w oczach. Przypomniały mi się te niewinne uczucia zimowych wieczorów tuż przed snem, kiedy byłam dzieckiem. Poczułam się jak tamta mała dziewczynka zakopana w kołdrę po samą brodę. Dziewczynka, która zastanawia się, jak będzie wyglądała Przyszłość.


Tym razem Odetta rzuciła się w odmęty wody... Przyszłości według niej nie było.



Seoul Forest - Ttukseom


Weekend 2006.10.20

Seoul Forest znajduje się w samym centrum miasta na jednej z głównych linii metra. W związku z powyższym nie oczekiwałam zbyt wiele, kiedy zaprosił mnie na rowery.

Miło zostałam jednak zaskoczona. To był niesamowity dzień pełen późnoletniego słońca, natury i niewinnego szczęscia. Z dala od zgiełku i niepokoju dnia codziennego. Dzień w pełni spełniony...

Najpierw zajechaliśmy nad zapomniane jeziorko, nad którym leniwie wypoczywały lilie...








... trawy przyjemnie szumiały nie ograniczane kategorycznymi nożycami ogrodnika...






...a zwierzątka przygotowywały sobie właśnie obiad^^. W różnego rodzaju sposób...








Po drodze napotkaliśmy też uroczą rodzinę...







Wszystko zależy od punktu widzenia. Czasem (jeżeli nie zawsze) warto spojrzeć na rzeczy z drugiej strony...






Niektórzy zamiast niewinnego szczęścia wybierają zgiełk i niepokój dnia codziennego nawet w tak uroczym zakątku...





W końcu sam fotograf przyłapany zostaje na swoim podglądaniu...




Zachód nad Han River. Tuż obok Seoul Forest...










Weekend z UNESCO World Heritage


Jakiś czas temu miałam okazję przetestować Canona EOS 400D – pierwszy profesjonalny aparat, jaki miałam w ręce. Na miejsce fotografii wybrałam dwa zabytki UNESCO World Heritage: Changdeok Palace w Seulu i Hwaseong Fortress w Suwonie.

Niestety zdjęcia zamieszczone poniżej pochodzą głównie z mojego mało profesjonalnego Lumixa FZ5. Canon był prawie non stop w rękach podekscytowanego współtowarzysza wyprawy...



2006.10.13 – Changdeok Palace (창덕궁) / Seoul

Changdeok Palace jest drugim najstarszym pałacem królewskim dynastii Joseon (조선) powstałym w 1405 roku jako rezydencja zastępcza na czas trwania renowacji właściwego pałacu królewskiego Gyeongbok Palace (경복궁). W 1997 Changdeokgung został wpisany na listę UNESCO World Heritage

Ogólnie rzecz biorąc pałace w Korei mało różnią się jeden od drugiego. Zazwyczaj są to odbudowane repliki z dominującymi odcieniami czerwieni i zieleni – tak naprawdę to trochę wieje nudą. Japończycy większość wartościowych i ciekawych rzeczy zrównali z ziemią podczas kolonizacji próbując złamać „ducha narodu koreańskiego”. 

Changdeokgung jedank uważam za trochę bardziej wyjątkowy z powodu wkomponowania pałacu w istniejącą w tym miejscu naturę – zdecydowanie widać harmonię przyrody i człowieka. Ponadto jeden z kompleksów pałacu ma zupełnie inny charakter. Nakseonjae, określane jako miejsce relaksacji króla (czytanie oraz „inne rozrywki^^”), utrzymane jest w bardzo ciepłej tonacji brązowo-białej. Tam właśnie, w 1989 roku, zmarła towarzyszka życia ostatniego koronowanego księcia Yeong.

Część Nakseonjae, miejsca wypoczynku króla.

Kamienie wyznaczające miejsce stania
poszczególnych rang urzędników.

Charakterystyczne drzwi pomiędzy
częściami pałacu.

Charakterystyczne kolory i okucia na drzwiach.

I charakterystyczne na nich kłódki.

Staw Aeryeongi.

Pałacowe środki czystości.

Zaduma nad przeszłością.

Zaduma nad teraźniejszością.



2006.10.13 – Hwaseong Fortress (화성) / Suwon

Forteca Hwaseong została zbudowana w latach 1794-1796 przez króla Jeongjo, a w 1997 roku również wpisano ją na listę UNESCO World Heritage. Cały kompleks składa się ze pałacu Hwaseong Haenggung zbudowanego u podnóża góry Paldal, czterech potężnych bram oraz około 6-kilometrowego muru, na którym co jakiś czas zlokalizowane są wieże strażnicze.

W Hwaseong Haenggung trafiłam akurat na Security Guard Ceremony, która ma na  celu przywołanie żołnierskich obrazów z przeszłości. Król Jeongjo bowiem wsławił się stworzeniem elitarnych jednostek wojskowych, składających się z 12,000 wyuczonych w różnych formach walki żołnierzy. 

Tradycyjne stroje elitarnych jednostek króla Jeongjo.

Inspekcja z loży.

Charakterystyczny dach pałaców koreańskich.
Forteca Hwaseong Haenggung.

Figurki na obrzeżach dachów.

Strój królowej. Doczepiane włosy też^^.

Klub fotograficzny królowej^^.

Pomieszczenia dla służby.

Typowy stół z żywnością
serwowaną z okazji urodzin królowej.

Wszystkie pałace w Korei są z drewna i wiele razy się zdarzało, że ogień totalnie je trawił (również obecnie). Garnce z wodą, takie jak poniżej na zdjęciu, miały na celu odstraszać ducha Ognia. Spojrzawszy w swoje odbicie w wodzie miał on mianowicie się straszliwie przerazić i uciec gdzie pieprze rośnie.

Odstraszacze ducha Ognia.

Charakterystyczny koreański bębenek.

Charakterystyczny koreański bęben.

”Hello moto!” – tuż za rogiem pałacu.

Okablowanie tuż za rogiem pałacu.

Gdzieś na murze fortecy usłyszałam śpiew...

I tak przez sześć kilometrów...



KU/Yonsei competition



Co roku w Seulu, na wzór amerykański, mają miejsce zawody między najlepszymi uniwersytetami. W różnych dziedzinach sportowych zmagają się i poszczególne działy i uniwersytety jako całość. 

Od dobrych kilkunastu lat Korea University (KU), do którego uczęszczałam, i Yonsei University rywalizują ze sobą o miano uczelni numer 2. Na pierwszym miejscu pod każdym względem niezmiennie trwa Seoul University.

Korea University jest uważane za uczelnię o tradycyjnym nastawieniu jeżeli chodzi o naukę i szerzone wartości. Yonsei ma być trochę bardziej "zachodni" ale jednocześnie jest to uniwersytet chrześcijański. Podobno przez jakiś czas wszyscy studenci muszą uczęszczać na msze.

Barwą Yonsei jest kolor niebieski


My jesteśmy czerwoni

Kibice Korea University

W jakiś dziwny dla mnie sposób zostałam zaangażowana w zawody siłowania się na rękę. Zupełnie tego nie rozumiem, bo przecież wyglądam tak niepozornie^^. Faktem jest jednak, że po zawodach nikt już mnie nie zaczepiał.

Wygrałam

Dorota też. Było cięzko. To skupienie na twarzach obecnych...^^.

PWY

Dobre jedzonko po ciężkim dniu.

Po zawodach wszyscy razem udają się na jedną z głównych ulic Sincheon (신촌), która jest zamykana na cały weekend. Na ulicach ma miejsce picie, koncerty i ogólna szalona zabawa. I czerwoni i niebiescy formują pociągi, które "jeżdzą" od knajpy do knajpy. Przy każdych drzwiach baru odstawia się jakiś potworny taniec lub wyśpiewuje się jakąś piosnkę zarabiając w ten sposób na darmowy alkohol. I tak do rana.

Pociąg z pubu do pubu.

Właściciel traktuje nas darmowym makkoli (sfermentowany napój ryżowy)

Czasem trzeba wypić kufelek piwa.

Tyle że potem niechcący przechodzi się na stronę wroga...^^


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...