Środa / Czwartek, 7-8 lipca 2004 (Z plecakiem przez Azję)
Hanoi / Wietnam
Hanoi / Wietnam
Hanoi okazało się być zupełnie inne od Ho Chi Minh, w którym byłam rok wcześniej. Tutaj socjalistyczna wizja nie była aż tak bardzo eksponowana, a architektura miasta i jego ulice zupełnie nie odzwierciedlały charakterystycznego planowania z rozmachem.
Narodowi bohaterowie |
Jedna z głównych ulic Hanoi |
W hotelu spotkałam przemiłego Japończyka Kena, który rozbawiał mnie do łez. Między innymi naszymi rozmowami w stylu:
Ja: - Sake?
On: - Soccer?
Ja: - No. Like vodka.
On: - Boiled?
Ja: Sausages.
On: Sausage juice?
Ja: You were saying?
On: Sighing?
Ja: Saying.
On: Singing?
Mały Ken na małym krzesełku |
Razem łaziliśmy po Hanoi, jedząc pyszne jedzenie, uczestnicząc w różnego rodzaju zabawach (między innymi wypełnianie rysunków kolorowymi drobinkami piasku), gawędząc z ulicznymi sprzedawcami… Udało mi się nawet wygrzebać czarodziejską lampkę na targowisku ze starociami… Nie mam pojęcia jak ją dowiozę do domu…
Razem z Wietnamczykami wypełniamymalowanki kolorowym proszkiem |
Targowisko w Hanoi |
Moja czarodziejska lampka znaleziona gdzieś na targu w Hanoi |
Na targowisku można znaleźć dosłownie wszystko |
Następnego dnia poszłam odwiedzić Mauzoleum Ho Chi Minha, które zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Podobnie zresztą jak kolejka i uwielbienie rysujące się na twarzach obywateli Wietnamu.
Samotność w Hanoi |
Mauzoleum Ho Chi Minha |
Muzeum Ho Chi Minha - w środku znajomo |
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz