W Korei rzadko spotyka się pary żyjące ze sobą „na kocią
łapę”. Ja mieszkałam z PWY kilka miesięcy bez ślubu i ani on, ani ja nie
mieliśmy spokoju. Na niego patrzyli krzywym okiem podejrzewając, że za
niesformalizowanym trybem życia skrywa niecne pobudki, a co za tym idzie ma zdegenerowany
charakter. Ja musiałam stawiać czoła rzeczowym poradom, że muszę się przecież
zabezpieczyć na przyszłość, bo w przeciwnym razie zostanę – ja biedna – wykorzystana
i pozostawiona sobie samej. Ogólnie było z nami coś nie tak i tyle w temacie. W
końcu zdecydowaliśmy się na tradycyjny
koreański obrządek i jak ręką odjął – wszyscy wokół nas odetchnęli z ulgą,
mimo że w świetle prawa małżeństwem ciągle przecież nie byliśmy. Do tej pory nie nosimy obrączek (ja nie noszę nawet pierścionka zaręczynowego) i to również wydaje się nie mieć znaczenia - tego rodzaju ozdoby to w Korei względnie nowy zwyczaj i nie wszyscy się do niego stosują (a jeżeli już to obrączkę zakłada się na palec serdeczny lewej ręki tak jak w Stanach Zjednoczonych).
PWY i ja razem z naszymi bratankami Sue i Geon. |
Zazwyczaj Koreańczycy mieszkają z rodzicami do czasu swojego
ślubu, co oznacza, że koreańskie pociechy, kiedy po raz pierwszy opuszczają
dom, są z lekka przerośnięte – mają wtedy najczęściej ponad trzydzieści lat (średni wiek mężczyzn to 31,6 a kobiet 28,7 lat). Taki
stan rzeczy wynika przede wszystkim z konserwatywnej tradycji, która nie
dopuszcza wspólnego zamieszkania przed oficjalną wymianą obrączek. Sytuację cementuje
koreański rynek
nieruchomości - singlom wynajęcie mieszkania najzwyczajniej w świecie nie
kalkuluje się, bo to w Korei bardzo poważny wydatek. Nie oznacza to oczywiście,
że randkujące pary żyją w przedmałżeńskiej wstrzemięźliwości. Nic bardziej
mylnego. Od zachowywania pozorów są liczne love motele z wejściami przykrytymi do
połowy frędzlami tak, żeby oszczędzić gościom ewentualnego wstydu. Z
rejestracją ślubu także czeka się kilka miesięcy, bo w razie czego lepiej nie
mieć niczego w rejestrze – osobom, które nigdy nie mieszkały z kimś poza wiecznie
gotującymi, piorącymi i sprzątającymi matkami, bardzo ciężko sprostać nagłej
odpowiedzialności, a to w początkowym okresie wspólnego pożycia prowadzić może niekiedy
do burzliwych konfliktów. Koreańska codzienność to i w tej tematyce drobniutko
utkana siatka konwenansów, za którą kryje się drugie, trochę ciemniejsze dno.
Wedle prawa obywatel Korei, który ukończył 20 lat może samodzielnie podjąć decyzję o ślubie. Kobiety, które ukończyły 15 lat i mężczyźni, którzy ukończyli 18 lat muszą uzyskać na takowy krok zgodę rodziców. W rzeczywistości jest jednak tak, że zgoda rodziców to warunek zasadniczy - randkująca para po raz pierwszy przedstawia swoją potencjalną połówkę dopiero w momencie, kiedy decyzja o wspólnym życiu już między nimi zapadła. I niestety zdarza się, że rodzicom wybór swojego dziecka nie podoba się - takie pary najczęściej rozstają się i szukają kogoś "właściwszego".
W Korei aprobata rodziców równoznaczna jest z zaręczynami lub przynajmniej ich prawomocnym zatwierdzeniem. Same zaręczyny wyglądają bardzo różnie: między Koreańczykami mają one raczej mało romantyczny charakter - para udaje się do sklepu, gdzie mężczyzna nabywa pierścionek wytypowany przez swoją przyszłą żonę. To jedna z wielu inwestycji, jakich obie strony (a przede wszystkim ich rodziny) muszą dokonać - średni koszt ślubu w Korei to w roku 2010 aż 50 milionów KRW, czyli ok. 156 tys. PLN! Wiąże się to z tradycją wymiany wzajemnych prezentów, a nawet gotówki między rodzinami, ale też opłaceniem młodym podróży ślubnej, mieszkania i jego wyposażenia. Rodzice sobie to później odbierają z nawiązką, ponieważ według tradycji to dzieci mają dbać o nich na starość, co wiąże się między innymi z regularnym wypłacaniem im gotówkowych podarunków. Z oczywistych względów ta forma zaślubin raczej nie jest (na szczęście!) praktykowana w przypadku par mieszanych.
Nasz tradycyjny ślub trwał dwie godziny, co w porównaniu
do standardowych 30-40 minut w przypadku „zachodniej” ceremonii to prawdziwy
luksus. Jako główni aktorzy odtworzyliśmy scenariusz sytuacyjny zaślubin praktykowany
przez Koreańczyków od wieków (dokładny opis można znaleźć w
mojej pierwszej książce „W Korei. Zbiór esejów 2003-2007”), co mam wrażenie
było ciekawe nie tylko dla nas, ale też i dla zgromadzonych gości. Następnie
zjedliśmy dobry obiad w stylizowanej na zamierzchłe czasy wiosce i rozeszliśmy
się do swoich domów. Osobiście zupełnie nie rozumiem co najmniej trzykrotnie
większego wydatku na ceremonię zaślubin w białej sukni (od 50 tys. PLN wzwyż).
Uczestniczyłam w wielu tego rodzaju imprezach i z wyjątkiem jednej za każdym
razem było to przeżycie raczej mało odświętne. Zdarza się nagminnie, że podczas
wymiany przysięgi małżeńskiej goście prowadzą karczemne konwersacje, a nawet głośno
stukają widelcami zajadając czym prędzej swoje schaboszczaki, bo inni czekają niecierpliwie
na miejsce przy stole. Trudno mi sobie wyobrazić, że 30-40 minut w podobnym
entourage’u pozostawić może w pamięci przyjemniejszy ślad, szczególnie jeżeli
ktoś wie, jak ślub może wyglądać na Zachodzie. Między innymi z tego względu – choć
głównie dla mojej strony rodziny oraz przyjaciół, którzy nie mogli uczestniczyć
w ślubie w Korei – zdecydowaliśmy się na powtórzenie ceremonii w Polsce rok
później. Biała suknia, dwa dni biesiady, hanboki na sam koniec imprezy i znowu
mnóstwo wspaniałych wspomnień.
PWY zabawia dziewczyny podczas naszego weseliska~~. |
Każdy ma na pewno inne priorytety, inny gust, ale też i inną sytuację osobistą, którą trzeba wziąć pod uwagę. Ze względu na liczne prośby podam jednak moje wskazówki co do moim zdaniem najprostszego sposobu formalizacji związku ze swoją koreańską połówką (niestety nie orientuję się co do procedury w przypadku ślubu kościelnego). Wydaje mi się, że cały proces można rozpocząć również w Polsce i najprawdopodobniej będzie on przebiegał podobnie (bardzo dokładny opis znajdziecie na blogu "Pod koreańskim niebiem"). Z doświadczenia jednak wiem, że w Korei biurokracja jest o wiele litościwsza i to tutaj lepiej załatwić sprawy bardziej wymagające.
Zalecane kroki:
1.
Zorganizuj ślub w
Korei. Do wyboru masz tradycyjny ślub w hanboku lub „zachodni” w białej sukni.
Ten krok jest jednak nieobowiązkowy – podkreślam raz jeszcze, że sama ceremonia
nie rodzi w Korei skutków prawnych, a jest jedynie odpowiedzią na pewien
konwenans społeczny (w oczach uczestników ceremonii będziecie już małżeństwem).
Istnieją też pary, dla których tego rodzaju uroczystość stanowi zbędny wydatek
lub po prostu stoi poza możliwościami finansowymi. Takim osobom polecam bezpośrednie
przejście do punktu nr 2.
2.
Skontaktuj się z
urzędem (구청) właściwym dla swojego miejsca zamieszkania w Korei. Zapytaj o dokumenty potrzebne
do rejestracji związku małżeńskiego między Koreańczykiem i obcokrajowcem. Na
pewno będzie to akt urodzenia, kopia paszportu, poświadczenie o aktualnym
stanie cywilnym itp. Warto też dopytać się o wymagany profil tłumaczeń dokumentów
z języka polskiego na koreański lub/i ich poświadczenie przez Ambasadę RP w
Seulu.
3.
Oboje udajcie się do
urzędu (구청) z kompletem dokumentów, pobierzcie numerek do odpowiedniego okienka i
podpiszcie stosowny papier. Gratulacje! Od tej pory w obliczu koreańskiego
prawa jesteście małżeństwem!
4.
W celu rejestracji związku
w Polsce zadzwoń do urzędu cywilnego właściwego dla swojego miejsca
zamieszkania. Zapytaj o wymagane dokumenty i ich tłumaczenie z języka
koreańskiego na polski lub/i ich poświadczenie podkreślając, że chcesz wpisać w
rejestr związek uprzednio zawarty z obcokrajowcem za granicą. Potrzebny będzie
na pewno akt urodzenia Twojej koreańskiej połówki, kopia paszportu, akt
małżeństwa itp.
.
5.
Zorganizuj ślub w
Polsce lub udajcie się z dokumentami do urzędu cywilnego podczas swoich
następnych odwiedzin w kraju. Data ślubu pozostanie taka sama jak dzień rejestracji
w Korei, ponieważ polski urząd cywilny jedynie „przepisze” wydarzenie do prawa
polskiego. W moim przypadku, dzięki nieocenionej pomocy rodziców (tak, tak, czytają
mojego bloga~~), udało mi się przygotować standardową uroczystość zaślubin –
była przysięga małżeńska w języku polskim (PWY dał radę~~), wymiana obrączek,
szampan, a następnie impreza.
Fascynujące jak inaczej wyglądacie na zdjęciach z obu uroczystości. Nie mam na myśli strojów, ale wyraz twarzy, ułożenie ciała itp. To daje do myślenia jak bardzo wpisujemy się w świat pewnych tradycji. Wychodzi na to, że "suknia" w dużej mierze decyduje jak się zachowujemy.
OdpowiedzUsuńTrafne spostrzeżenie. Stąd ja mam wrażenie, że dzielę dwa światy, mam dwa serca. W Polsce jestem inną osobą, i w Korei inną.
UsuńW wersji Koreańskiej wyglądasz na "twardą babkę", a w wersji europejskiej tak eterycznie. Rzeczywiście - dwa serca! ;)
UsuńBardzo mi się podobają ubrania dzieci w wersji koreańskiej. W wersji europejskiej maluchy wbite w garnitur/suknię (zdarzają się tak ubrane na ślubach) wyglądają jak sztywne lalki.
Też zwróciłam uwagę na totalnie inne wyrazy twarzy. :) Fascynujące.
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis. Nie myslałam, że w Korei mieszkanie bez ślubu to taki problem. :) A co do strojów - ja fanką koreańskich tradycyjnych ubiorów zdecydowanie nie jestem, ale na prawdę ładnie wyglądacie. I tak sobie myślę, że w sumie fajnie, tak kolorowo. A poza tym, śliczna sukienka - ta biała. :)
A mam jeszcze odpowiedź na Twoją odpowiedź do komentarza powyżej - o dwóch sercach. Ja, co prawda tylko bywam w Japonii i nie jestem jeszcze żoną (jestem z Japończykiem od paru lat), ale nie mam takiego odczucia, że dzielę się na dwa osobne światy. I tu i tu jestem tą samą osobą. Tak tylko mnie naszło poranne przemyślenie. :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Nie wiem, czy ma Pani plan przeprowadzki do Japonii, ale ciekawa byłabym Pani spostrzeżeń po kilku latach mieszkania w tak odmiennym kulturowo miejscu.
UsuńBardzo interesujący wpis! W obu kreacjach wyglądałaś świetnie, ale mam pytanie do wersji koreańskiej- czy poszczególnym elementom stroju oraz makijażowi (czerwone kropki na policzkach) przyświeca jakaś koreańska symbolika?
OdpowiedzUsuńNa pewno tak. Każda panna młoda ma ten zwisający "welon" na dłoniach, czerwone kropiki, "koszyczek" na głowie i spływające wstęgi z koka. Przyznam się jednak, że nie mam pojęcia co do symboliki tych "gadżetów". :)
UsuńTo musiało być dla pani fascynujące doświadczenie! :)
OdpowiedzUsuńDwa śluby to nie byle co! :)
Dokładnie :)
UsuńObie suknie piękne.
OdpowiedzUsuńDwa śluby... to musiało byc ciekawe przeżycie.
Na pewno, chociaż ten pierwszy ślub był bardziej stresujący.
UsuńAniu,
OdpowiedzUsuńjestem po załatwianiu formalności do ślubu cywilnego z Koreańczykiem w Polsce (ślub za miesiąc), może więc komuś pomoże ten mój wpis:
http://podkoreanskimniebem.blogspot.com/2014/06/abc-slubnych-formalnosci.html
Przede wszystkim gratulacje! :) Pozwolę sobie wstawić Pani link w główny tekst, bo opisała Pani to niezwykle szczegółowo :). Pozdrawiam i połamania nóg! :):)
UsuńDziękujemy bardzo ^^ Co do linku, to proszę bardzo, może rozjaśni komuś drogę przez te miliony formalności ^_~
UsuńW przyszłym roku przeprowadzka do Korei, może wiec do zobaczenia ^_~
czy w korei też jest tak że się przyjmuje nazwisko męża?
OdpowiedzUsuńNie. Kobiety pozostają przy swoim nazwisku, ale formalnie należą już do rodziny męża (wcześniej przepisywano je nawet w rejestr jego rodziny). Dzieci przyjmują nazwisko męża.
UsuńPiękne zdjęcia ze ślubu. Faktycznie wydajesz się być trochę inną osobą w tych różnych strojach ;)
OdpowiedzUsuń:]
UsuńMoment... czyli po prostu podpisuje się papierek i rejestruje i już jesteście małżeństwem? Nie ma nawet jakiejś przysięgi w jakimś urzędzie stanu cywilnego?
OdpowiedzUsuńHmm... może to i nieromantyczne, ale pragmatyczne na pewno.
Najbardziej spodobał mi się punkt szósty. :D
PS Macie bardzo ładne zdjęcia ślubne - obie wersje. :)
Agnieszka
Dokładnie. Wystarczy złożyć odpowiednie dokumenty, podpisać papierek i po krzyku. ;) Uroczystość jednak również ma ogromne znaczenie, bo w oczach gości jest się już zaślubionym nawet jeżeli nie wywołuje ona tak naprawdę skutków prawnych.
UsuńWow, to musiało być niesamowite doświadczenie! Korea południowa wciąż zaskakuje mnie swoją kulturą, która całkowicie różni się od tej polskiej.
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się, aż Pani książki wpadną mi w ręce.
Pozdrawiam! :)
Pani Aniu,
OdpowiedzUsuńdziekuję za kolejny ciekawy wpis, czytam z zainteresowaniem :)
Jeśli można, to proszę napisać coś o oświadczynach/zaręczynach - jeśli takowe zwyczaje są celebrowane w Korei - jak one wyglądają? czy są jakieś tradycje z tym związane? czy wręczany jest pierścionek zaręczynowy? i czy potem powszechne jest noszenie owych pierścionków, a następnie obrączek i na którym palcu, której ręki jest to przyjęte w Korei?
(A jeśli już wcześniej ta tematyka była omawiana, to proszę mnie pokierować)
Pozdrawiam serdecznie, Dorota
:)
Trochę pisałam o tym w mojej ostatniej książce, ale faktycznie temat wypadł mi z głowy. W wolnej chwili postaram się uzupełnić powyższą notkę o interesujące Panią odpowiedzi - dziękuję za pomysły! :)
UsuńKsiążka jest w drodze więc niebawem przeczytam :)
UsuńJeśli chodzi o pomysły, to może jeszcze coś odnośnie drogi do uzyskania koreańsakiego prawa jazdy (przygotowania, egzaminy, wiek kierwców itp.), jak sytuacja przedstawia się dla obywateli, a jak dla obcokrajowców?
Dziękuję i czekam na kolejne wpisy :) -Dorota
Update odnośnie do tematu już "popełniony".
UsuńChyba o tym nie pisałaś, więc zapytam. Jak w Korei jest z pracą, ale z taką dorywczą, typu praca kelnera, modeling, praca na zlewozmywaku itd? Czy jeśli posiada się wizę pracowniczą, ciężko jest znaleźć coś takiego?
OdpowiedzUsuńChcę tylko szybko poradzić każdemu, kto ma trudności w jego związku z kontaktem z Dr.Agbazara, ponieważ jest on jedyną osobą zdolną do przywrócenia zerwanych związków lub zerwanych małżeństw w terminie 48 godzin. ze swoimi duchowymi mocami. Możesz skontaktować się z Dr.Agbazara, pisząc go przez e-mail na adres ( agbazara@gmail.com ) LUB zadzwoń / WhatsApp mu na ( +2348104102662 ), w każdej sytuacji życia znajdziesz siebie.
OdpowiedzUsuńMam marzenie mieć męża koreańska.
OdpowiedzUsuń