Dziadek mojej podopiecznej ma już ponad dziewięćdziesiąt lat. Jest w szpitalu i nie czuje się najlepiej. Właściwie nikt już nie ma nadziei na poprawę jego stanu zdrowia. Dziewczyna nie może usiedzieć przy biurku, bardzo to wszystko przeżywa. Dziadkowie praktycznie wychowali ją (rodzice zarabiali pieniądze z myślą o jej wyższym wykształceniu, w Korei odpłatnym). Oboje mieszkają w Daejon, dwie godziny jazdy samochodem z Seulu. Próbowałam dowiedzieć się, ile przysługuje jej dni wolnych od pracy w razie najgorszego. Okazało się, że w przypadku śmierci po stronie matki wolne dni pracownikowi nie przysługują. Trzy dni przyznawane są natomiast w razie śmierci któregokolwiek z dziadków po stronie ojca. W tym drugim przypadku firma wypłaca również kondolencyjną wspomogę oraz opłaca transport reprezentantów, którzy w czasie pracy udają się na stypę (zazwyczaj 1-2 osoby z tego samego działu, w zależności od rangi pogrążonego w żałobie). W związku z powyższym, żeby pożegnać się z dziadkiem, Eunha będzie zmuszona skorzystać ze swojego wakacyjnego urlopu, a my udać się do Daejon na swój własny koszt i to dopiero po pracy. Bo umierający dziadek to ojciec jej matki...
Jeszcze nie tak dawno w Korei kobieta po zamążpójściu przepisywana była w rejestr męża. Od tej pory stawała się elementem drzewa genealogicznego wyłącznie jego rodziny. U rodziców męża spędzała wszystkie święta, sprzątając, przygotowując potrawy i usługując; to rodziców męża regularnie wspierać trzeba było pokaźnymi kwotami. Potomstwo otrzymywało nazwisko swojego ojca (kobieta pozostaje przy swoim nawet po ślubie) i pod względem prawnym nie miało nic wspólnego ze swoimi przodkami po stronie matki. Stąd tradycyjnie ród matki ma znikome znaczenie. Moja teściowa dla przykładu, tylko dlatego że rozwiodła się ze swoim mężem, praktycznie nie przynależy do żadnej rodziny. Z tej swojego męża została wypisana, a powrót do swojej "poprzedniej" nie jest już możliwy. Do tej pory, największe święta w roku - Seollal (Księżycowy Nowy Rok) oraz Chuseok (Święto Dziękczynienia) - spędzamy tylko we trójkę mimo że ma ona całkiem liczne rodzeństwo. Do niedawna nie była nawet oficjalnie rozpoznawana jako rodzina swoich dwóch synów (!), bo ci - mimo że nie mieli kontaktu z ojcem od dobrych kilkunastu lat - ciągle są częścią drzewa genealogicznego wyłącznie jego, a nie matki rodziny.
Większość z tych zwyczajowych norm zachowania przetrwała niestety do dziś (święta spędza się tylko i wyłącznie z rodziną męża; synowe zazwyczaj wykonują całą pracę), choć na poziomie jednostki nie są one praktykowane już w tak kategoryczny sposób. Koreański rząd coraz większą uwagę przykłada do kwestii rónwnouprawnienia i pozycji społecznej kobiet. Pod względem prawnym sytuacja ta nie wygląda już aż tak źle (co ciekawe nie tak dawno zniesiono automatyczną przynależność dzieci do ojca w przypadku rozwodu). Ciągle jednak wpojone w mentalność koreańskiego społeczeństwa, archaiczne poglądy dają o sobie znać w tej, czy innej formie. Tak, jak w mało chlubnym przypadku wewnętrznych regulacji naszej firmy, bądź co bądź, drugiej największej stoczni na świecie; firmie, która uważa się za "globalną".
Nie będę komentować...
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś zrozumiem o co w ogóle chodzi, ale jak
na razie koreańska rodzina jest "zjadliwa" i oby nie była jadalna tylko raz!
Patrząc na koreańską mentalność i prawo to tak dziwnie się "robi"... Jeśli w mniemaniu ludności kobieta jest tym gorszym podgatunkiem człowieka, to jacy są koreańscy mężczyźni/chłopaki... Tzn. tolerancyjni i traktują kobiety z szacunkiem, czy jednak przemawia przez nich dyskryminacja oraz podporządkowywanie kobiety (nawet zagranicy, którą poślubił)??
OdpowiedzUsuńSzowinizm u Koreańczyków jest kulturowym uwarunkowaniem. Konfucjanizm, który jest obecny w każdej tutejszej dziedzinie życia, dyktuje hierarchię w społecznej drabinie w zależności od wieku, płci, pozycji społecznej. Nie jest to więc przypadłość charakteru czy zamierzone podporządkowanie/dyskryminacja, a po prostu spuścizna historii, od której ciężko się ot tak odciąć. Mężczyźni czasem nawet nie zdają sobie sprawy, że ich niektóre zachowania są nie do zaakceptowania na Zachodzie. Niektórzy zupełnie naszych koncepcji nie rozumieją - nie są za czy przeciw - po prostu nie pojmują tego sposobu życia. Swój sposób zachowania, jasny podział ról między kobietę i mężczyznę, wyssali z mlekiem matki i ciężko to w nich zmienić. W moim przypadku, mimo że PWY jest człowiekiem o szerokich horyzontach, było bardzo podobnie. Zabrało mi to sporo zdrowia i czasu, żeby przekonać go do sprzątania i gotowania. Ale jak już się przekonał to wydaje mi się, że lepiej nasze koncepcje rozumie niż niejedni mężczyźni na Zachodzie ;). Można więc.
UsuńZ gotowaniem nie było problemu, sprzątać się nauczył, ba nawet koszulę wyprasuje, choć czasem zapomni o którymś rękawie:)Te mało męskie zajęcia tak go zafascynowały, bo były mu obce w domu rodzinnym.
UsuńA czy zdarzają się takie wyjątki, że rodzina koreańska rodzina wychowywana w konfucjańskich warunkach - sama żyje po bardziej zachodniemu i wychowuje swoje dzieci według innej hierarchii? Czyli trafiają się ludzie (mężczyźni i kobiety), których mentalność i sposób obcowania z inną kultura, normami, zachowaniami można zmienić na dobre, znaczy, że można trafić na osobę, która jest podatna na zmiany, czy większość to tacy "zawzięci" Konfucjaniści...?
UsuńOczywiście istnieją Koreańczycy, którzy inaczej już pojmują świat. Zazwyczaj są to osoby, które spędziły jakiś czas za granicą, ale to też nie jest reguła. Jedna z moich podopiecznych w pracy studiowała kilka lat w USA i teraz chyba gorzej znosi pewne elementy koreańskiej kultury niż ja. Druga dziewczyna natomiast jest bardzo młoda, za granicą była tylko raz, ale masowy napływ kultury Zachodniej do Korei wpłynął również i na nią (i w ogóle na całe młode pokolenie!). Ani myśli gotować, czy rzucać pracę w przypadku ciąży. Mężczyźni wydają się z oczywistych powodów trochę bardziej twardogłowi, ale też znajdzie się tu i tam jakiś chlubny wyjątek. Więcej na temat:
Usuńhttp://wkorei.blogspot.com/2011/03/ta-dzisiejsza-modziez.html
http://wkorei.blogspot.com/2010/08/jun-hyung.html
A jaka sytuacja jaka jak jest na porządku dziennym u nas byłaby nie do przyjęcia? Tak z Twojego doświadczenia, żyjąc w Korei. Głównie chodzi mi o zachowanie mężczyzn względem kobiet, pozycja kobiet.
OdpowiedzUsuńJako fanka kpop'u, zastanawia mnie czy zachowanie gwiazdorów prezentowane w serialach koreańskich czy programach z udziałem gwiazd.. jest na pokaz czy oni rzeczywiście są tacy kochani? Masz wyrobione swoje zdanie na ten temat?
Paulina.
Na przykład to mężczyzna ma we wszystkim pierwszeństwo - pierwszy wychodzi lub wchodzi do windy, metra, sklepu; to jemu ustępuje się miejsce w środkach transportu publicznego, czasem nawet kobiety noszą jego podręczne pakunki Są też bardziej bulwersujące sytuacje - na przykład zgoda, czy "zrozumienie" dla męża jeżeli ten korzysta z usług prostytutek, który to przemysł w Korei ma bardzo sformalizowany charakter (często towarzyszy załatwianiu interesów). To wszystko jednak bardziej skomplikowane sprawy, niż mogłby się wydawać i charakterystyczne raczej dla starszego pokolenia. Takich przykładów jest wiele.
UsuńMedia z reguły mają za zadanie wpływać na odbiorcę w określony sposób. To, co widzisz w telewizji, szczególnie koreańskiej, to bardzo starannie wyreżyserowany spektakl (przecież oni wszyscy powtarzają dokładnie te same zdania!). Na podstawie koreańskich programów, czy oper mydlanych raczej nie można wyrobić sobie odzwierciedlającego rzeczywistość zdania na temat Korei. Owszem, zdarza się, że w programach takich z lekka dotyka się problemów społecznych. Trzeba jednak rozumieć, że jeżeli w serialu pokazywany jest pięćdziesięcioletni mężczyzna, który krząta się w kuchni, to jest to raczej próba wdrożenia zmian w koreańskim społeczeństwie ("Patrzcie! Facet też może pomagać w gotowaniu i nie ma w tym nic złego!"), niż faktyczne przedstawienie sytuacji w koreańskiej rodzinie. Umówmy się - 99% koreańskich mężczyzn po pięćdziesiątce nie wie nawet, co w kuchni się w ogóle dzieje.
Moje pytanie więc brzmi: "Czy te właśnie dramy, programy rozrywkowe, w których pojawiają się gwiazdy wpływają jakoś pozytywnie na mężczyzn i za razem kobiety - pod kątem wprowadzenia zmian?"
UsuńRównież - w takim razie dany idol przed kamerami słodzi i uśmiecha się, ponieważ taki image wytyczyła dla niego wytwórnia. Fanki łapią to, marzą o takim chłopaku, gdy w ich domu panuje ojciec, a matka jest podległa (jako przykład), a tak naprawdę jest głęboko w konfucjańskich myślach, czyli np. sprzeczne z tym co głosi...
Czy raczej właśnie większość idoli jest innych os swoich starszych, koreańskich rodaków - nawet rodziców, wychowanych głęboko w Konfucjanizmie?
Nie nadużywajmy konfucjanizmu jako wytłumaczenia na wszystkie bolączki nękające koreańskie społeczeństwo. Żaden Koreańczyk świadomie nie wskaże tej doktryny jako dogmatu, według którego postępuje. Konfucjanizm w większości przypadków dyktuje jedynie relacje między ludźmi, jest to pewna filozofia życia, na pewno nie religia. Ja sama pod niektórymi poglądami Konfucjusza mogę się bez zmrużenia okiem podpisać. Na koreańskie społeczeństwo w dużej mierze wpływa też buddyzm, chrześijanizm, szamanizm. Stąd tak trudno o jednoznaczność w "ocenie" tego społeczeństwa.
UsuńMedia muszą spełniać swoje obowiązki: informacyjne, kulturalne, edukacyjne i wiele innych. Rozrywka jest jednym z nich. Stąd, pewien "image" jest zabiegiem czysto komercyjnym - podobnie jak jest to u nas - i służy sławie, zarobkowi, a nie odzwierciedleniu rzeczywistości. Celebryci koreańscy przybierają pewną maskę tak jak to robią celebryci w świecie zachodnim. A potem wszyscy wracają do swojego domu i żyją według wychowania, jakie dostarczyło mu społeczeństwo i rodzice. Nie porównywałabym tych dwóch aspektów ze sobą, nie stawiałabym ich w moralnym kontraście, bo ten pierwszy ZAWSZE jest maską nałożoną w odpowiedzi na oczekiwania widzów. Niezależnie od kultury czy kraju.
Zapomniałam odpowiedzieć na pierwsze pytanie. Oczywiście, media to jeden z najefektywniejszych środków wpływu również w Korei, a naśladownictwo odbiorcy jest tego konsekwencją. W przypadku Korei nie powiedziałabym, że jest to rewolucja - wszystko ciągle jest precyzyjnie dawkowane - ale jest to na pewno pewien postęp, który prędzej czy później będzie miał przekład na to, co dzieje się każdego dnia. Na pewno pięćdziesięcioletni Koreańczyk serwujący obiad rodzinie daje do myślenia - a to już wiele. ;)
UsuńPani Paulino, moim zdaniem w koreańskich dramach przez tę słodką otoczkę prześwituje mnóstwo patriarchalnych elementów. Proszę zwrócić uwagę jak w nawet przelukrowanych komediach romantycznych jest mnóstwo szarpaniny między głównymi bohaterami. Zazwyczaj mężczyzna szarpie kobietę za rękę, przemocą zaciąga ją tam, gdzie ona nie chce (nawet jeśli robi to tylko po to, by w jakimś luksusowym sklepie kupić jej drogie szpilki). I to, co wspominała Pani Anna, zawsze wchodzi pierwszy do pomieszczenia. Naprawdę, wystarczy obejrzeć kilka odcinków jakiekogolwiek serialu pod kątem wyrażania emocji poprzez gesty. Poza tym wydaje mi się, że nie można przeceniać roli pop kultury w kształtowaniu postaw młodych chłopaków, gdyż jest ona w lwiej części skierowana do dziewcząt.
UsuńCzyli to jaki dany mężczyzna/chłopak jest - tak jak i w kwestii kobiety - zależy od wychowania, religii, rodziny w jakiej się wychował, od tego co przekazali mu rodzice, wpływu otoczenia... ale również przekaz jaki zawarty jest w mediach - dramach, muzyce, rozrywce, etc. Prawda?
OdpowiedzUsuńMój koreański mąż był wychowywany zimnym chowem, miał tylko się uczyć i nie sprawiać problemów. Prawdziwe oblicze pokazał dopiero wtedy, gdy dostał się do amerykańskiej armii KATUSA, a później, gdy postanowił, że w ciągu tygodnia wyjeżdża do Polski do pracy. Był jak młokos, który w ciągu jednej nocy chce spróbować jak smakuje alkohol, papierosy i sex. Nie narzekam, i do tańca i różańca się nadaje:)
Usuń:}
UsuńTak jest chyba w przypadku każdego człowieka na ziemi? Różnica tkwi w kontekście i jakości tego wpływu oraz może do jakiegoś stopnia wrodzonego charakteru (kwestia tylko, czy coś takiego istnieje...). Spójrz na pierwszy komentarz pod swoim wpisem - w każdym człowieku jest jakaś dzikość serca ;). I na szczęście.
UsuńI na szczęście, że trafiło mi się takie "skośnookie szczęście"(zezowate też, bo nosi okulary:P)
UsuńTak czytam sobie wszystkie wypowiedzi... i aż przypomniało mi się pewne zdjęcie koreańskiej pary. Sytuacja działa się w miejscu publicznym, gdzieś obok jakiegoś przejścia dla pieszych... Chłopak klęczał przed swoją dziewczyną i zawiązywał jej buta, ponieważ sznurówka się rozwiązała. Do tego był taki jakby podpis, że większość chłopaków tak robi - też nosi za swoje dziewczyny torebki, etc. To chyba to młodsze pokolenie... Prawda? czy takie sytuacje widuje Pani podczas spacerów lub podróży do pracy, na zakupy, etc. ? :)
UsuńChciałam się zapytać Pani Anonimowy czy Pani mieszka ze swoim mężem w Korei czy w Polsce?
UsuńPrzepraszam za może zbyt osobiste pytanie ale jestem ciekawa Pani odpowiedzi po ty co Pani napisała o swoim mężu.
Sama zastanawiam się nad poślubieniem Koreańczyka.
Na chwilę obecną mieszkamy w Polsce, ale w Korei często bywam. Wkrótce wyjeżdżamy do Korei. A nad ślubem to trzeba się zastanowić, bo to zbyt poważne:P
UsuńI nieważne, czy z Polakiem czy z Azjatą.
Mężczyźni noszą swe dziewczyny "na barana", gdy te po prostu nie są już w stanie same chodzić. Z powodu nadmiernego spożycia. Czasem są to obrazki naprawdę makabryczne.
OdpowiedzUsuńCo do zawiązywania sznurówek, czy noszenia torebek to zależy to od charakteru danej relacji (rzadziej na przykład taką "kurtuazję" widać u par zaślubionych), lub samego charakteru mężczyzny/kobiety.
Faktycznie jednak zdarza się to chyba częściej niż u nas - kobiety traktuje się trochę, jak nieporadnie radzące sobie dzieci. Kobiety często same są sobie winne takiego traktowania, bo niektóre z nich faktycznie i celowo odgrywają rolę słodkich bobasków, którymi trzeba się opiekować na każdym kroku. Jak dla mnie to poza bardzo, bardzo irytująca - za każdym razem mam ochotę takie dziewczyny kilka razy spoliczkować, żeby emocjonalnie i intelektualnie wytrzeźwiały. ;)
http://www.youtube.com/watch?v=jCEkG-n0hbE
OdpowiedzUsuń;)
Dokładnie~~.
UsuńTo z tą stypą jest głupie - nawet normalny człowiek by się w tym rozpoznał. U nas też jest tak że kobieta łączy się z mężem ale ma jego nazwisko. A co do samej stypy to każdy z rodziny płaci za stypę w sensie najbliższa gałązka i stara się dotrze. Żadnych dni wolnych na smutki nie ma. Ale jak u nich jednej płci przysługuje coś takiego to dla drugiej to coś smutnego nie móc pożegnać kogoś kto go wychował lub się opiekował. Strasznie nieuczciwe takie coś :/. Ale sama ogólna sytuacja jest nieco chora.
OdpowiedzUsuń