Koncept „zachowania twarzy” w konfucjonizmie trafnie zobrazowany jest anegdotą o koreańskich pilotach. Nie wiem, na ile jest w tej opowieści prawdy, ale podobno zdarzenie to miało miejsce na którymś z niemieckich lotnisk kilkanaście lat temu. Otóż kapitan, człowiek o długoletnim doświadczeniu, podchodząc do lądowania zapomniał wysunąć kół. Siedzący obok, niższy rangą i wiekiem pilot, nie zwrócił mu na to uwagi. Wytknięcie tak podstawowego błędu osobie „wyższej” byłoby równoznaczne z podważeniem jego kompetencji, a co za tym idzie okryciem przełożonego hańbą. W konsekwencji samolot z setkami pasażerów wylądował na brzuchu. Obyło się bez ofiar.
Mieszkając w Korei spotykam się z tego rodzaju zachowaniami bardzo często. Czasami są to przypadki naprawdę kuriozalne - jak wtedy kiedy vice prezydent mówi, że Kaledonia to stolica Papui Nowej Gwinei, a zgromadzeni z powagą kiwają na zgodę głowami i nawet po spotkaniu nikt nie komentuje gafy. Czasem jednak podejście takie pomaga obu stronom poczuć się dobrze (i człowieczo?) - tak jak wtedy, kiedy starszy już strażnik naklei mi krzykliwie żółte i za nic nie schodzące ostrzeżenie na przednią szybę samochodu za zaparkowanie przy spływie kanałowym, a potem okazuje się, że parkowanie w tym miejscu jest jak najbardziej dozwolone. Strażnik zdaje sobię sprawę ze swojego błędu, ja przepraszam i mówię, że nie będę już tutaj parkowała, on czuje ulgę, ja czuję się dobrze ze swoim zachowaniem, a potem, za każdym razem jak przyjeżdżam na parking, strażnik przyjaźnie macha do mnie ręką i szerokou śmiecha się resztkami zębów.
Nigdy nie myślałam jednak, że w pewnym momencie to ja będę tą starszą osobą, która popełnia błąd i której nikt tego błędu bezpośrednio nie wytknie chcąc zachować jej twarz. To była dla mnie nowość.
Od jakiegoś czasu, raz w tygodniu, daję lekcje języka polskiego przemiłemu piętnastolatkowi (nazwijmy go JH), który zakochał się w Polsce. Lekcje te sprawiają mi ogromną frajdę, a że wymagają ode mnie ogromnego wysiłku (ktoś probował uczyć języka polskiego po koreańsku?) traktuję je jako sport wyczynowy~~. Tak czy owak pewnego dnia JH poprosił mnie o pomoc w zapisaniu go na letni kurs języka polskiego w Polsce. Znalazłam mu fajny program we Wrocławiu, pomogłam w formalnościach, skontaktowałam się z odpowiednimi osobami celem dogadania detali. W kalendarzu zapisałam datę wyjazdu – 13 sierpnia. Wszystko wydawało się zapięte na ostatni guzik. W zamyśle miałam tylko jeszcze plan przygotowania dla JH informacji odnośnie transportu z lotniska do akademika, ciekawych miejsc, dobrych pubów etc. JH odwołał zajęcia więc w ostatni weekend spokojnie udałam się ze znajomymi na wyprawę nad rzeczkę, odkładając wcześniej wspomniane przygotowania na nadchodzący tydzień. Do domu wróciłam w niedzielę wieczorem i dopiero wtedy do ręki wzięłam telefon. A tam wiadomość: „Właśnie wyjeżdżam. Napiszę do Pani już z Polski, jak będę miał jakieś pytania”. Na początku nie wiedziałam, o co chodzi. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Sprawdziłam wysłane do niego emaile – wszystkie wyraźnie mówiły o wyjeździe w sierpniu, a nie w lipcu! Telefonu nikt nie odbierał - JH był już dawno w powietrzu - a do rodziców kontaktu nie miałam. Zaczęłam rozważać spacer na pobliski posterunek policji celem ustalenia ich numeru telefonu albo przynajmniej nawiązanie kontaktu z Ambasadą Korei w Polsce. No bo gdzie on będzie spał? Kto się zajmie zdezorientowanym, nie mówiącym po angielsku (czy po polsku), snującym się po pustych korytarzach Uniwersytetu Wrocławskiego piętnastolatkiem z Korei? Wtedy też dopiero zdałam sobie sprawę ze znaczenia ostatnio nasilonej częstotliwości wysyłanych do mnie przez JH smsów. „Czy Jelenia Góra jest daleko od Wrocławia?”, „Czy we Wrocławiu można uprawiać boks?”, „Jak się nazywa osoba, do której mam się zgłosić, bo gdzieś zagubił mi się email?”, „Jak mam dojechać z lotniska do akademika?”... Do tego jeszcze odwołanie lekcji w sobotę... No jak ja mogłam się nie domyśleć, że mu się coś pomyliło?
I wtedy sprawdziłam raz jeszcze stronę szkoły językowej.
Kurs języka polskiego zaczyna się od 14... lipca...
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz