Lubię romantycznie puszyste, lekko kręcone, blond włosy. Zupełnie bezzasadnie za nimi przepadam.
W Korei, gdzie panuje niezachwiana niczym moda na połyskujące, ulizane i nudnie proste włosy (prostowalnica jest nawet dostępna do publicznego użytku w naszej firmowej toalecie), preferowany przeze mnie wygląd wzbudza dziwne poruszenie (a może to po prostu kolor?). Wygląd ten również wymaga ode mnie zakupu szamponów w Europie. Te koreańskie mianowicie, w jakiś zadziwiający sposób powodują, że włosy smutnie opadają na ramiona niczym zmoknięte gałązki płaczących wierzb (żeby nie straszyć piórami przemokniętych kur...).
Dzisiaj przyszłam do pracy w rozpuszczonych włosach. A że od rana przyjemnie mżyło, moje włosy napompowały się miękką mgiełką tworząc lekkie fale.
I tak na wejściu usłyszałam, że wyglądam jak... „bajeczny lew” („fabulous lion”)~~. To od jednego z moich ulubionych koreańskich współpracowników, który skadinąd też stwierdził, że odgłos, który wydaję odgryzając kawałek jabłka jest „cool” (ten mało wyszukany przymiotnik był prawdopodobnie wynikiem ubogiego słownictwa ale zdecydowanie nawiązywać miał do skojarzeń ze świata zwierzęcego). Jak widać mam w sobie nie tylko dzikość serca ale też i wyglądu!
No to mi chyba tylko pozostało potrząsnąć lwią grzywą na prawo i lewo, ryknąć przeciągle ukazując zdrowe, ostre ząbki i udać się na jakiś pyszny obiad. Jakiś bawołek może?
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz