To nie jest takie proste splunięcie i już. Zwykłe odessanie śliny i jej ukradkowe pozbycie się gdzieś do kanału.
To o wiele bardziej skomplikowany proces, pociągający za sobą konieczność uruchomienia ukrytych siatek mięśni, a nawet zaangażowania niektórych organów wewnętrznych. Ba! Czasem mam wrażenie, że jest to jedna z niewielu rzeczy, w którą Koreańczycy szczerze angażują całą swoją duszę! Wydobyty z podejrzanych komór ciała surowiec również jest bardziej skomplikowanej natury niż jakaś tam byle jaka ślina.
Tak więc najpierw następuje głęboki wdech i wstępne przefiltrowanie gardła. Ledwo uchwytny moment refleksji nad tym, co ma za chwilę nastąpić. Następnie do gry przystępują mięśnie. Klatki piersiowej, ramion a przede wszystkim brzucha. Chwila koncentracji, wsłuchanie się w rytm płuc, głęboki wdech i dramatyczna walka z zalegającą skrzela flegmą. Żeby tylko wydobyć ją w jednym jak najdorodniejszym kawałku. Jak każdemu wysiłkowi towarzyszyć temu musi gwałtowany skok ciśnienia owocujący trwającym ułamek sekundy wytrzeszczem oczu. No i dźwięk, którego z niczym innym pomylić się nie da. Ten niesamowity chark, wydobyty siłą całego swojego jestestwa z najgłębszych pokładów trzewi. Dźwięk, na odgłos którego całe piętro w mojej pracy zamiera. Sroka za oknem również.
I oto jest. Żółta lub zielona, o galaretkowatej konsystencji i zadowalającej gabaryturze.
Plusk.
Do kubeczka po kawie.
Albo do wspólnie używanego kosza na śmieci.
Wspólnie, bo przeze mnie i przez niego...
wiem,ze to smieszne nie jest,ale wyobrazenie sobie konsternacji tej sroki za oknem - bezcenne;)
OdpowiedzUsuń