Co jakiś czas pęka głowa. Od natłoku zadań, piętrzących
się problemów, frustracji zawodowej wywołanej bezsilnością wobec koreańskich
reguł gry. W sytuacjach, kiedy wyczuwam zbliżającą się eksplozję machinalnie
wybieram bezwład. Staram się głębiej oddychać, więcej uśmiechać bez żadnego
powodu, przez dłuższe momenty o niczym nie myśleć. Zatrzymuję się wbrew mojemu
biegnącemu na przód umysłowi, przytulam do PWY, bawię z Nabi. Każdą rzecz
wykonuję wolniej niż zwykle, ale z większą uwagą. Celebruję moment.
Czasem jednak to nie wystarczy. Zbiera się tego
wszystkiego za dużo, a ja nie jestem z tych osób, które znajdują ujście w
rozmowach z przyjaciółkami. W takich momentach szczególnie źle znoszę krytykę
ze strony najdroższych mi osób, mimo że krytyką najczęściej nawet ona nie jest.
Na opak zinterpretuję słowa PWY, albo wezmę je sobie niepotrzebnie do serca i gorzki
posmak po obu stronach gotowy.
Takie momenty zdarzają się chyba każdemu. I w takich
momentach najlepiej jest znaleźć swój własny kawałek nieba. W dzieciństwie w
weekendy wymykałam się nad jezioro, gdzie przez całe godziny mogłam wpatrywać
się w taflę wody, szuwary, wyskakujące co jakiś czas ryby i korony szumiących
drzew, kiedy zmęczona już siedzeniem wyciągałam się na pachnącej trawie. Pod
nosem nuciłam wtedy przypadkowe melodie, rozmyślałam, czytałam książki. Po
takiej sesji na kolejny tydzień mogłam powrócić do świata.
Teraz wymykam się z domu, skręcam w lewo od klatki i
wchodzę w wąską dróżkę, którą chadzają tylko uliczne koty. Kładę się na
drewnianą ławkę postawioną na odgrodzonym placyku. Patrząc w górę pozwalam
gorącym łzom spływać do woli, bez konkretnego celu, czy powodu. Wsłuchuję się w
odległe odgłosy życia koreańskich rodzin. W stukanie garnków, w których
koreańskie żony gotują kimchijigae
dla wracających z pracy mężów, w pokrzykiwanie mam na niesforne dzieci i w imponujące
kichanie, które do złudzenia przypomina kichanie mojego taty. Wszystko biegnie
do przodu według codziennej rutyny „szybko, szybko”. Wszystko oprócz mnie. Ja
jestem na ławce, teraz i tutaj. Otoczona upojnym śpiewem świerszczy. Moje ciało każdą komórką wyczuwa nadchodzącą jesień. Świeży powiew powietrza przynosi
wyraźną uglę, nawet drzewa wydają się mniej przytłoczone. Wpatruję się w mój
skrawek nieba. Z chmur tworzę sowy, smoki i koty. Przez ich puste gałki oczne
prześwieca mocno błyszcząca Gwiazda Polarna.
Przychodzi PWY, siada na ławce i kładzie moje nogi na
swoich kolanach. Masuje mi stopy. Siedzimy w ciszy i niemal namacalnie wszystko
z nas spływa. Tak jak te łzy wsiąkające poniżej w koreańską glebę.
Wsuwam rękę w ciepłą dłoń PWY. Ramię w ramię wracamy do
domu.
Piękny tekst!
OdpowiedzUsuńDobrze odnaleźć swoje miejsce na ziemi :)
Dziękuję :).
UsuńA jak się mają Wasze plany z porzuceniem koreańskich reguł gry i poszukaniem szczęścia gdzie indziej?
OdpowiedzUsuńJeżeli takowe plany oczywiście były, przed emeryturą
Cały czas szukamy. Tymczasem nasze pierwsze wspólne, małe przedsięwzięcie: https://www.airbnb.com/rooms/3870289. Otwarcie już 5 września :):). Zapraszam też na fanpejdż, gdzie będziemy opisywać nasze doświadczenia: https://www.facebook.com/seoulblissinn.
UsuńŚwietna miejscówka!
UsuńJednego tylko nie łapię- apartament bez netu?? W Seulu?? Zapomnieliście wpisać czy błąd na stronie?
Zastanawialiśmy się nad najlepszym rozwiązaniem po prostu. W mieszkaniu będzie przenośny Wimax (w Korei zwane Wibro), więc będzie można wziąć urządzenie ze sobą na miasto.
UsuńOk, Ty to wiesz, ale na stronie pod podanym linkiem nie ma ani słowa o Wimaxie.
UsuńJest za to wyraźnie przekreślony internet i internet bezprzewodowy.
Potencjalny klient może nie zadać sobie trudu i zapytać, tylko uzna, że nie ma :)
Tak, wiem. Strona jest w budowie podobnie jak guest house. Nie było jeszcze otwarcia, cierpliwości. :)
UsuńProszę spojrzeć na poprawione informacje. Dodatkowe komentarze bardzo mile widziane :)
Usuńwww.airbnb.com/rooms/3870289
A może spróbuj podawać link w formie gotowej do kliknięcia- o tak
Usuńwww.airbnb.com/rooms/3870289 ?
Nie trzeba wtedy kopiować linku ;)
Instrukcja jak to zrobić - tutaj
Bardzo przydatne - dziękuję :):).
UsuńMogę sobie tylko wyobrazić, jak czasem koreańska rzeczywistość potrafi zaleźć za skórę. Z tego co opowiadacie z Leszkiem - powodów do frustracji może być naprawdę sporo.
OdpowiedzUsuńMasaż stóp na ławce mnie rozczulił. :)
Pozdrawiam cieplutko! W Polsce też powoli widać za horyzontem jesień. Ale jeszcze świeci słońce. :)
Agnieszka
Bardzo mi Pani się podoba ten Blog :) Moim marzeniem jest też wyjechać do Korei na studia, a to już niedługo :) Czy mogę zostawić swój adres Bloga? :) http://south-korea-love.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńHej, a jak ta sprawa ze studiami wygląda bo jestem bardzo ciekawa ;)? Jedziesz sama czy na jakieś stypendium? Napisz proszę coś więcej ;)
UsuńP.
Bardzo mi się podoba ten Blog. Moim marzeniem jest pojechać na studia do Korei, a to już niedługo :) Czy mogę zostawić tutaj swój adres Bloga? :) http://south-korea-love.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDziękuję. Życzę powodzenia w nauce języka koreańskiego i w prowadzeniu bloga :).
UsuńUwielbiam sposób w jaki wypowiada się Pani. Dzięki temu blogowi jestem jeszcze bliżej Korei, która fascynuje kulturą i językiem, który szczerze uwielbiam!
OdpowiedzUsuńCzekamy na więcej postów od Pani :)
Pozdrawiam :3
O, toć to han sławny, i tyle .... :-)
OdpowiedzUsuńWspanialy tekst, uwielbiam to jak przystepnie a takze pieknie dobiera pani slonictwo. zastanawia mnie czasem moze nie wypada pytac? Czy ma Pani dzieci? Swego czasu widzialam zdjecie Pani z jakiks maluszkiem. A takze o wymierajacej populacji Korei. Czy poczuwa sie Pani jakos to maciezynswta jak i tego co dzieje sie w Korei ale tez Polsce. Czasem mam wrazenie ze kobiety mimo wszysto zapominaja swoja orginalna role w spoleczenstwie (sama jestem kobieta) i smuci mnie ze model rodziny taki trwaly przez wieli rozpada sie a ludzie ograniczaja swoje zycie do wlasnych potrzeb a nie tego czego natura od nas wymaga. i mysle ze tak ludzie maja wybor ale fakt ze to co kiedys bylo naturalne (posoadanie dzieci) dzis jest rozpatrzane jako jakas nieobowiazkowa decyzja. Ze ludzie mysla nie bede dobrym rodzicem czy nie chce miec obowiazkow chce sie rozwijac nie jedtem gotowy itp. jak Pani czuje sie poczuwa do tego szczegolnie zyjac w korei ktora jeszcze nie tak dawno a czesto i nadal wymaga pewnego modelu zycia. Dzis jednak troche zmodyfikowanego. Pozdrawiam goraco!
OdpowiedzUsuńNie mam dzieci - te na zdjęciu to dzieciaczki moich znajomych. Jestem z tych osób, które nie czują jakiegoś większego instynktu macierzyńskiego. Nie uważam też, że posiadanie dzieci to mój obowiązek czy to społeczny, czy biologiczny. Moim zdaniem takie myślenie nie jest korzystne dla samych dzieci, które automatycznie taką powinnością się stają. Jeżeli miałabym zdecydować się na dziecko to tylko z miłości, z chęci stworzenia czegoś namacalnie, prawdziwie wspólnego z kochaną osobą, ale też z wiary, że mogłabym ukształtować kogoś większego ode mnie samej. Posiadanie dzieci to dla mnie jedna z największych odpowiedzialności; decyzja, której nie można podejmować pod wpływem nacisku osób trzecich lub jakiejkolwiek ideologii. Również gorąco pozdrawiam. :)
UsuńDziękuje za odpowiedź. Właśnie przeprowadziłam się do Krakowa do liceum i muszę przyznać, że pomysł ze studiami w Korei wydaje mi się szalony :P Nie wiem czy tu przetrwam a co dopiero tam >.< Tak więc gratuluje odwagi tym którzy się na coś takiego zdecydowali ;)
OdpowiedzUsuń