Z mężczyznami radzę sobie o wiele lepiej niż z kobietami. Kobiety przeważnie onieśmielają mnie, powodują, że czuję się z jakiegoś powodu nieswojo. Bardzo trudno mi się z nimi prawdziwie zaprzyjaźnić. W stosunkach z mężczyznami czuję się bardziej uzbrojona w szczerość, jestem prostolinijnie otwarta, pewna siebie i swojej intuicji. Wszystko jest prostsze, bardziej cyniczne i konkretne. Milczenie nie jest aż tak krępujące. W przypadku kobiet o wiele więcej czasu, energii i często niestety o stokroć więcej zbędnych słów zajmuje dotarcie do sedna, do prawdziwego wnętrza. A to mnie zdecydowanie i zniechęca, i męczy.
Nie wspomnę już o Koreankach, z którymi zupełnie w żadnym temacie nie potrafię się utożsamić. Moje ostatnie próby nawiązania kontaktu skończyły się haniebnie szybkim odwrotem, kiedy to moja rozmówczyni gorąco poleciła mi wyrwanie kilku zębów celem poprawienia kształtu twarzy...
Z drugiej strony, kiedy spoglądam wstecz, okazuje się, że osoby, które wywarły największy wpływ na moje życie są w zdecydowanej większości płci żeńskiej. W szczególności jest to siedem pod każdym względem wyjątkowych kobiet (ich inicjały ułożyły mi się w sformułowanie „DEAD GOD” - o mało z krzesła nie spadłam). Kobiety te są bardzo silne nawet jeżeli za bardzo nie zdają sobie z tego sprawy. Wszystkie są niesamowicie zmysłowe – każda na swój specyficzny sposób. I wszystkie, bez wyjątku, zmieniają świat i ludzi, których napotykają na swojej drodze. Na lepsze. I bez ustanku. Z głową podniesioną do góry.
Kobiety te wyryły się głeboko w moim charakterze. Nie będzie przesadą gdy powiem, że mam w sobie namacalną cząstkę każdej z nich. Być może stały się one już trochę innymi osobami, być może na nowo musiałybyśmy znaleźć tematy do nocnych rozmów. Nie zmienia to jednak faktu, że są mi one ciągle najbliższe na świecie. Bo stanowią część mnie samej. W dużej mierze zawdzięczam im to, kim teraz jestem. Właśnie dzięki czasowi i energii jakie mi poświęciły, czy też całej tej stokroci bardzo potrzebnych słów.
A wiem, że często nie był to dla nich lekki chleb.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz