Rodzić albo nie rodzić? Oto jest pytanie.



Najświeższe badania pokazują, że jeden z najniższych na świecie wskaźników przyrostu naturalnego wynika w Korei między innymi ze zniechęcenia młodych ludzi wysokim kosztem utrzymania dzieci (szczególnie chodzi tutaj o edukację) oraz totalnie zachwianą równowagą pomiędzy życiem prywatnym i zawodowym. O koreańskim amoku edukacyjnym pisałam już kilka razy – dodam tylko, że moi współpracownicy, będąc jedynymi żywicielami rodziny, na dwójkę dzieci przeznaczają ok. 5 tysiąca złotych miesięcznie, po to tylko żeby zapewnić im miejsce w hakwonie (학원), czyli prywatnej szkółce. W takiej sytuacji, mimo nie najgorszych zarobków, na osobiste przyjemnostki pieniądze wydaje się raczej drżącą ręką.


Życia prywatnego wielu Koreańczyków właściwie też nie posiada, w czym utwierdziło mnie moje ostatnie spotkanie z koleżanką, z którą lata temu pracowałam w Samsungu. Obecnie jej firma znajduje się w odległości pięciu spacerowych minut od mojej, a spotkałyśmy się dopiero po trzech latach od jej zmiany miejsca pracy, bo przez cały ten czas pracowała od rana do... rana, śpiąc po 2-3 godziny dziennie. Kilka dni temu spotkanie w końcu doszło do skutku, ponieważ dziewczyna po 10 latach pracy non-stop, również w weekendy, została odwiedziona kilka razy do szpitala, a ostatnim razem okazało się w końcu, że musi przejść poważną operację, po której potrzebuje przynajmniej czteromiesięcznej rekonwalescencji (jej firma oceniła fachowym okiem, że jednak miesiąc odpoczynku powinien jej w zupełności wystarczyć...). Właśnie odpoczywa.

Na pewno wszystko zależy od firmy oraz ludzi, z którymi się współpracuje. W moim przypadku, a pracuję przecież dla koreańskiego jaebola (재벌), nie jest najgorzej. Zaczynam o 8.00, z pracy wychodzę o 18.00, czasem nawet o 17.00, bo jest taka opcja, zawalone weekendy trafiają się bardzo rzadko. To chyba aż tak bardzo nie odbiega od standardu europejskiego. Oczywiście, według wielu moich przełożonych i kolegów, rodzina jest raczej na drugim miejscu, ale do tej pory mogłam to ignorować, bo takie podejście nie wpływało na mnie i PWY bezpośrednio. Inaczej będzie to już na pewno wyglądało, kiedy sama urodzę dziecko, bo wtedy serca przecież już dwa, do tego jedno mało co rozumiejące. To zresztą zauważam we frustracji moich koleżanek (bo z naturalnych tutaj względów świat większości moich koreańskich kolegów aż tak bardzo po narodzeniu dziecka się nie zmienia). Na co narzekają młode matki w mojej firmie to brak elastycznego i wiarygodnego systemu, umożliwiającego płynne połączenie roli rodzica z karierą zawodową. Prawo prawem, a długość urlopu macierzyńskiego i potem wychowawczego zależy od widzimisię przełożonego (coś jak długość rekonwalescencji mojej koleżanki). Ja postawiłam na swoim i nie będzie mnie w pracy co najmniej 9 miesięcy (z maksymalnych 15), ale już koleżance z grupy obok udało się wynegocjować jedynie 4 miesiące. Przed powrotem do pracy trzeba też jakoś zorganizować opiekę nad młodocianym. Odwożenie dziecka do żłobka, czy przedszkola oraz odbieranie go stamtąd każdego dnia to dla pracującego rodzica w tak zakorkowanym mieście jak Seul istna logistyczna katorga. Do pracy oczywiście nie można się spóźnić nawet o minutę, wcześniejsze wyjście również nie wchodzi w rachubę, a nie daj Boże dziecko jest chorowite to w ogóle nie wiadomo, co robić, bo przecież w Korei chorobowe praktycznie nie występuje (no chyba, że kilka razy odwiozą kogoś do szpitala tak, jak moją koleżankę). Po dotarciu do domu też nie ma już praktycznie na nic czasu, dziecko trzeba oporządzić i położyć spać. A gdzie jeszcze zajęcie się domem, załatwienie codziennych spraw, odpoczynek? Co ważniejsze oddawanie dziecka „na przechowanie” to też katorga emocjonalna – co rusz media huczą od kolejnego przypadku znęcania się psychopatycznych opiekunek nad małymi dzieciakami, a są to obrazy czasami mocno szokujące. Rozłąka rozkłąką, przez to można i trzeba właściwie przebrnąć, ale już zamartwianie się o fizyczny i psychiczny dobrobyt dzieka to przecież zupełnie inna sprawa. Przestarzała struktura wychowania małych ludzi w tonacji bezwzględnego posłuszeństwa również budzi spory niedosyt i nie mówię tego jedynie z punktu widzenia cudzoziemki.

Koreanki w takiej sytuacji wybierają więc najczęściej albo mieszkanie ze swoimi rodzicami / teściami, albo zostawianie dzieciaka u dziadków na pięć dni roboczych i odbieranie go jedynie na weekend, albo po prostu rezygnują z pracy, żeby samodzielnie się swoimi potomkami zająć. Żadne z tych rozwiązań nie wydaje się satysfakcjonujące i bardziej niż o egoistyczne pobudki, chodzi tutaj o zwykłą dojrzałość. Wydaje mi się, że Koreańczycy chcą mieć dzieci, ale po prostu coraz bardziej przywiązują wagę do godnego życia, po części swojego, owszem, ale też i swoich własnych rodziców, a być może przede wszystkim właśnie swoich (pomyślanych więc jedynie) potomków... Coraz więcej osób świadomie wybiera życie w pojedynkę – ewentualnie we dwójkę, jeżeli partner ma podobne na temat zapatrywanie – i wcale łatwa decyzja to nie jest. Koreańska rzeczywistość nie potrafi zaoferować im rozsądnej alternatywy, za którą mogliby oni wziąć pełną odpowiedzialność. Młodzi ludzie nie chcą iść śladami swoich rodziców i dziadków, którzy spłodzili ich bez głębszego pomyślunku, tylko dlatego że tak nakazywała społeczna konwencja.

Sama do końca nie mam pomysłu na to, jak od tej pory będę swoim życiem żonglować. To pewna zagwozdka, a przecież doskonale zdaję sobie sprawę, że jestem w sytuacji uprzywilejowanej (jak na razie). Oboje z PWY pracujemy w dużych firmach i to na pełnym etacie, co w Korei jest niestety ewenementem. Oboje kończymy pracę o przyzwoitych godzinach i nikt do nas w czasie weekendów nie wydzwania. Dosyć swobodnie korzystamy z urlopu, stać nas też na wynajem przyzwoitej przestrzeni do życia i to nie aż tak daleko od miejsca pracy. Dla naszej dwójki to w zupełności wystarcza, niczego nam nie brakuje, jesteśmy nawet w stanie odkładać na starość. Pojawienie się dziecka do jakiegoś stopnia tę delikatną równowagę jednak zachwieje. W moim przypadku największym zmartwieniem jest to, czy będę miała wystarczająco czasu, możliwości i energii, żeby przy nim w wystarczającym stopniu najzwyczajniej w świecie być. Przez te dziesięć bitych godzin dziennie, a licząc dojazdy to i więcej, na pewno mnie i PWY przecież nie będzie – nawet nasza kotka Nabi jest stęskniona, kiedy w końcu pojawiamy się wieczorem w drzwiach. To po pierwsze. Po drugie, aż trzęsę się na myśl o wysłaniu DD do jakiejkolwiek koreańskiej placówki w obawie przed dyskryminacją (to osobny wielki temat) oraz, no cóż, urabianiem go na jedynie słuszną modłę koreańską. Burzy mi się krew na doniesienia o skomasowanym ataku co poniektórych koreańskich wychowawczyń na „obcy” pierwiastek w dzieciach par międzykulturowych. A zapisanie młodego do przedszkola, czy szkoły międzynarodowej to znowu wydatek dziesiątek tysięcy dolarów, na co nasze zarobki mogą już być niewystarczające...

Patową sytuację, w której zamknięci są obecnie Koreańczycy może zmienić jedynie rząd i faktycznie coś w tym kierunku zaczyna się powoli ruszać. Daleko jeszcze do ideału, niektóre kroki są zbyt krótkozwroczne, niektóre śmiechu pobłażliwego warte, ale przynajmniej problem został rozpoznany i wśród społeczeństwa, i wśród kadry rządzącej, a nawet przez nieliczne korporacyjne rodzynki. Jakie rozwiązania oferuje się więc na tę chwilę potencjalnym rodzicom w Korei? Oto te ważniejsze:



1. Wsparcie na szczeblu państwowym:
  • Karta debetowa „Goun Mom” (고운 맘):
    • 500,000 KRW (ok. 1640zł) na wydatki związane z ciążą: wizyty u lekarza, leki itp.
  • Urlop macierzyński: 90 dni
    • 60 dni: 100% płatne przez firmę
    • 30 dni: 100% płatne przez państwo (w praktyce często firma wypłaca wynagrodzenie, a następnie otrzymuje jego zwrot)
    • Maksimum 45 dni może być wykorzystanych przed porodem
  • Urlop tacierzyński: 
    • 3 dni pełnopłatnego urlopu do wykorzystania w ciągu 30 dni od narodzin dziecka
    • 2 dni urlopu bezpłatnego do wykorzystania w ciągu 30 dni od narodzin dziecka
  • Urlop wychowawczy: 12 miesięcy
    • 12 miesięcy zasiłku, którego wysokość uzależniona jest od zarobków, ale nie może przekraczać 1,350,000 KRW (ok. 4430zł)
    • Część zasiłku wypłacana jest po powrocie kobiety do pracy
    • Urlop wychowawczy można wykorzystać w dowolnym momencie do czasu, gdy dziecko skończy 6 lat
    • Urlop wychowawczy można zamienić na krótszy okres godzin pracy (zupełna teoria)
    • W praktyce długość urlopu wychowawczego jest wynikiem negocjacji między pracownikiem i pracodawcą
  • Żłobki / przedszkola:
    • Dofinansowanie do 5 roku życia (zazwyczaj wystarcza, żeby pokryć opiekę nad dzieckiem w 100%)
    • Pary międzykulturowe otrzymują dodatkowe punkty, jeżeli ich dziecko znajduje się na liście oczekujących
  • Ulgi podatkowe (znikome)


2. Wsparcie na szczeblu samorządowym / dzielnicowym (tutaj zakres zależy od danego urzędu):

  • „Becikowe”: 100,000-250,000 KRW (ok. 330-820zł)
  • Zasiłek miesięczny (długość okresu wypłat różni się między dzielnicami): 100,000-200,000 KRW (330-660zł)
  • Darmowe badania ginekologiczne oraz USG
  • Darmowe suplementy np. kwas foliowy, żelazo, multiwitaminy
  • Darmowe szczepionki
  • Opiekunka lub pomoc przy dzieciach (zazwyczaj starsze emerytowane panie): koszt zależy od dochodów rodziny i wynosi od 5,000 do 15,000 KRW za godzinę (16-50zł)
  • Darmowa wypożyczalnia zabawek i książek 
  • Dochodząca, darmowa nauczycielka języka koreańskiego dla cudzoziemek


3. Wsparcie na szczeblu korporacyjnym (na przykładzie mojej firmy):

  • Skrócony czas pracy do 12 tygodnia ciąży (opcjonalnie, proporcjonalnie niższa płaca)
  • Skrócony czas pracy po 36 tygodniu ciąży (opcjonalnie, proporcjonalnie niższa płaca)
  • Częstszy dostęp do „Women’s Lounge” oraz specjalny pokój dla kobiet ciężarnych i karmiących 
  • Darmowy parking w sytuacjach wyjątkowych (np. MERS)
  • Fartuchy lub koce chroniące przed promieniowaniem komputerowym
  • Wsparcie finansowe w przypadku cięcia cesarskiego (znikome)
  • Dodatki na edukację dzieci (coraz bardziej ograniczane)
  • Na palcach ręki można policzyć firmy, które prowadzą własne „daycare centers” w budynku firmy lub w jego pobliżu oraz pozwalają na elastyczny czas pracy (moja firma niestety do takich nie należy)

To rodzić, czy nie rodzić?




13 komentarzy :

  1. Rodzić! :D
    Nie martw się na zapas, kochana, bo zobaczysz, że nie ma czego! Najważniejsze, to żeby twoje dzieciątko urodziło się zdrowe i silne, a cała reszta sama się ułoży :)

    Ciekawi mnie właśnie ten temat dyskryminacji - mogłabyś go w przyszłości rozbudować? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozbuduję temat, jak już będę miała własne doświadczenia i mam nadzieję, że będzie to zaprzeczenie tego, co słyszę od moich cudzoziemskich kolegów. Dla przykładu kolega z pracy, Marokańczyk, w pewnym momencie zauważył, że jego dzieci zaczęly się go wstydzić, nie chciały się z nim bawić ani rozmawiać. Pędem przeniósł synów do szkoły francuskiej i wszystko jak ręką odjęło. Inny kolega, z radio, ma nastoletnią córkę, W pewnym momencie musiała autentycznie uciekać przed bandą, która chciała ją fizycznie skrzywdzić. Na szczęście jakiś strażnik koło szkoły zadzwonił po policję i wszystko się dobrze skończyło. Takich historii dotyczących dzieci par międzykulturowwych jest mnóstwo. Mnie osobiście chyba najbardziej boli to, że ten "obcy" pierwiastek postrzegany jest jako coś, co trzeba w dzieciach wytrzebić. Tak więc, wszystko tylko po koreańsku, na sposób koreański, bo tutaj przecież Korea no i po koreańsku to przecież i tak najlepiej na świecie... Co najwyżej pokiwają uprzejmie głową, a potem i tak robią swoje.

      Usuń
  2. Ja również jestem bardzo ciekawa odnośnie tej dyskriminacji. Hmm.. od razu mówię, że co by to nie było nic a nic mi się to nie podoba.

    Jeśli chodzi o same rodzenie, to tak jak napisała koleżanka wyżej: Pewnie, że rodzić! Zamartwianie się będzie potem, nie ma się co stresować na zaś. Jakoś to będzie i wcale nie jest powiedziane, że to 'jakoś' będzie złe ;) Trzymam kciuki!!!!

    Ja pracuję w LG, w Polsce. Dyrektorem jest oczywiście Koreańczyk, oprócz CEO Park'a są oczywiście i inni Koreańczycy i muszę przyznać, że... jak ja przychodzę do pracy na 8 to oni już są i już pracują. Jak ja wychodzę, a wychodzę najczęściej o 16 (czyli zwykłe polskie 8 biurowych godzin), oni jeszcze zostają i wychodzą około 18-19 a CEO nawet po 21. Wiadomo trafiają się nadgodziny, ale nie w takich ilościach w jakich wykonują je moi Koreańscy koledzy. Tak czy siak żadnemu z nich to nie przeszkadza, kilkoro nawet uważa, że w domu by im się nudziło, tym bardziej, że nie są u siebie w kraju.
    Trochę ich rozumiem, daleko od domu, daleko od rodziny to i mogą siedzieć w pracy, ale kurcze.. żeby tak w samej Korei pracowali dużo? Wiadomo słyszałam o tym, nie raz i nie dwa, ale nie sądziłam, że aż na taką skalę to już się rozrosło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozbuduję temat dyskryminacji, czy innego traktowania, jak już będę miała własne doświadczenia i mam nadzieję, że będzie to zaprzeczenie tego, co słyszę od moich cudzoziemskich kolegów. Dla przykładu kolega z pracy, Marokańczyk, w pewnym momencie zauważył, że jego dzieci zaczęly się go wstydzić, nie chciały się z nim bawić ani rozmawiać. Pędem przeniósł synów do szkoły francuskiej i wszystko jak ręką odjęło. Inny kolega, z radio, ma nastoletnią córkę, W pewnym momencie musiała autentycznie uciekać przed bandą, która chciała ją fizycznie skrzywdzić. Na szczęście jakiś strażnik koło szkoły zadzwonił po policję i wszystko się dobrze skończyło. Takich historii dotyczących dzieci par międzykulturowwych jest mnóstwo. Mnie osobiście chyba najbardziej boli to, że ten "obcy" pierwiastek postrzegany jest jako coś, co trzeba w dzieciach wytrzebić. Tak więc, wszystko tylko po koreańsku, na sposób koreański, bo tutaj przecież Korea no i po koreańsku to przecież i tak najlepiej na świecie... Co najwyżej pokiwają uprzejmie głową, a potem i tak robią swoje.

      Usuń
    2. myslę, że twoje dziecko będzie bardziej atrakcyjne niż np. marokańsko-koreańskie, mniej obce, mniej "kalajace rasę". popatrzmy na koreańskie gwiazdy pop, jaki ideał urody kreują, a ty jesteś biała. ktokolwiek sie urodzi, albo będzie wygladać jak przeciętny Koreńczyk, albo jak każda gwiazda pop i to bez operacji plastycznych oraz wybielania skóry! bądź dobrej myśli. co do wychowania - to ty decydujesz. a jesli w szkole jest dyscyplina - może nie zaszkodzi.
      jednym słowem - będziesz miała śliczne dziecko (sadząc po rodzicach) i sama bym chciała takie mieć :)

      Usuń
    3. Kahlan, a ja pracuję w tureckiej firmie i kultura pracy jest dokładnie odwrotna :))) czasami jest to uciążliwe, najczęściej jednak - bardzo zabawne:)

      Usuń
  3. No to współczuję, bo przy dziecku logistyka to podstawa :).
    Powiem jak u nas to wygląda. Rok temu przeprowadziłam się z rodziną do Wrocławia (ze Szczecina więc jednak nie jest to tak daleko jak Korea :)). Oboje pracujemy. Ale mamy oboje tę możliwość i ogromne szczęście, że jak dzieć choruje to mój tata z radością przyjeżdża 400km zająć się wnuczką. Dzieć chodzi do żłobka a ja zmieniłam specjalnie z tego powodu pracę, żeby mieć bliżej do pracy bo wcześniej dojeżdżałam godzinę w jedną stronę.
    Podział mamy taki: ja prowadzę do żłobka - dzięki ci jest 50 metrów od domu a Menżu odbiera. Póki co działa tor rewelacyjnie. Ważna rzecz w obu naszych firmach - możliwość pracowania z domu. Mi niestety zdarza się robić nadgodziny, ale i tak jest niebo lepiej niż w poprzedniej firmie.
    No i nie ukrywajmy, polskie państwo jakoś specjalnie nie pomaga rodzinom gdzie oboje rodziców pracuje. My mieliśmy farta, że udało nam się przenieść dziecię do żłobka z dopłatą. Inaczej, co miesiąc szło ponad 1000 zł na żłobek... ale i tak sytuacja się poprawia.

    Poza tym gratuluję zdolności negocjacyjnych :). I mam pytanie, czy to że jesteś obcokrajowcem mogło mieć wpływ na negocjacje?Trzymam też kciuki żeby wszystko się ułożyło. A i jeszcze jedna rzecz. Czy po porodzie jak kobieta wraca do pracy to istnieje możliwość pracy na część etatu?

    Zapraszam do siebie, niestety z braku czasu, blog b. rzadko się aktualizuje, ale pracuję na d lepszym wykorzystaniem czasu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwość pracowania z domu to chyba jedno z najlepszych wyjść. Niestety w Korei model ten po prostu nie istnieje. Kilka większych firm oferuje ruchomy czas pracy, ale w wielu przypadkach to też teoria, bo istnieje tutaj takie dosyć kolektywistyczne przekonanie, że w grupie siła, a nie w "porozrzucanych" i pracujących niewiadomo kiedy i nad czym jednostkach.

      Na pewno to, że jestem obcokrajowcem miało duży wpływ na negocjacje urolpu macierzyńskiego. Po pierwsze, jako obcokrajowiec, nie miałam oporów zacytować prawa. Koreańczykom raczej nie wypada, bo przecież istnieje ogólne zrozumienie, że prawo prawem a firma najważniejsza i tak. Są tego minusy - takie moje podejście znacząco zaniża moje szanse promocji, otrzymania ciekawych projektów i innych nadażających się akurat "benefitów"...

      Po porodzie teoretycznie można wrócić na część etatu - odejmuje się wtedy czas z urlopu wychowawczego, ale to jest zupełna teoria. Nigdy się w praktyce z czymś takim nie spotkałam i wątpie, żeby Koreanki w ogóle zdawały sobie z takiej opcji sprawę...

      Usuń
    2. Dziękuję za informację.
      czyli u nas nie jest tak źle. Mi tam brak awansu czy lepszego projektu by nie przeszkadzał jeśli tylko miałabym więcej czasu dla rodziny. Generalnie póki co wygląda to tak, że po pracy mam dla dziecia koło 3h - 4h zanim pójdzie spać no i całe weekendy. Jednocześnie cierpi na tym totalnie nasze mieszkanie, ponieważ jak mam do wyboru wyjście z Zuzią na dwór i Menżem (żeby nie było że nic nie robi :P) a sprzątanie czy gotowanie/ prasowanie to wolę wyjście. Tak więc porządki zostają na weekend a prasowanie na późne wieczory. Dobrze, że mój tata może przyjechać jak młoda chora a mama czasami wpada w weekend to zdarza nam się nawet wyjść gdzieś we dwoje.

      A cz w Korei jest jakaś dyskusja na temat niskiego przyrostu naturalnego? Pytam, bo ostatnio czytałam art. w Torii oraz w Japan Times, że rząd japoński zastanawia się jak zwiększyć przyrost naturalny. Oczywiście ostateczna decyzja zależy od firmy, ale jednak coś próbują...

      A Koreanek mi szkoda jeśli chodzi o negocjacje, bo jednak 4 m-ce to nawet jak dla mnie nieco za krótko (ja byłam m-cy).

      Usuń
  4. DUŻO GADANIA mojego.
    Coś we wstępie … co ta przeciętna ciotka, co wie wszystko, powie nie znając się na niczym ?
    Zabrzmi to, co zaraz napisze, dziecinnie ale może i z sensem.
    Nie jestem matką i stanowczo jest na to za wcześnie.
    Może wyjdę na osobę, która bez doświadczenia, wymądrza się i prawi morały.
    Jedynie chcę ukazać tu jak w moim odczuciu, wygląda świat dziecka, (które z czego wyżej Pani napisała) mające problemy jak dyskryminacja, idąc dalej … jak wstydzenie się rodzica, ze względu na narodowość. Jak dobrze zrozumiałam.
    Obawa jest nie konieczna jeżeli….
    Problem ten, jako mieszkanka tylko wyłącznie Polski ( czyli możliwe opinia wg niektórych nie warta dalszego czytania) , też spotkałam się z prześladowaniami ze względu na to, że pochodzę z innej części Polski, niż ta z przedszkola/szkoły. Nie wynikało to tylko z gwary, która tak była niwelowana na polszczyznę (w pracy mówi się, a nie godać ) ale i z wyglądu, wyglądałam jak „chinka”.
    Nie chce tu rozpisywać się co i jak, bo było i minęło. Ale ważny tu jest aspekt podejścia RODZICA.
    1. Nie traktujmy dziecka zbyt dziecinnie, w sensie tłumaczmy mu daną sytuację. W moim przypadku mama zawsze mówiła mi: „nie przejmuj się ludźmi, bo oni daleko to cię nie zaprowadzą”. Nie wiedziałam o co chodzi ale szłam z Paluszakiem do przedszkola i się dowiedziałam.
    2. Mama zawsze głaszcze, a tata dodaje hartu ducha. W tym sensie, że jak uczysz się jeździć na rowerze to, tato woła DASZ RADĘ, a mama ONA JEST JESZCZE ZA MAŁA i przykleja plaster. Powinno się łączyć metodą małych kroków, że świat jest nie zawsze różowy. Dziecko ma widzieć w nas osobę, która pomoże, motywuje, pogłaszcze ;), nauczy nas żyć.
    3. Dziecko zacznie wstydzić się rodzica? Nie pozwól, (chociaż myślę, że ciebie to nie dotyczy ) aby pojawiło się coś takiego jak „niższe ja, oni są lepsi” w sensie rasowości. Ja miałam inny problem wstydzenia się rodzica. Mogę tylko powiedzieć, że ja chciałam chronić tą osobę, aby jej tak nie postrzegano. Wszyscy wiedzieli ale nic nie mówili. Jedynie zawsze z entuzjazmem opowiadałam o mamie (słowa były prawdziwe, a nie wymyślone) . Jedynie wychodziłam z założenia, współczucia i braku zrozumienia otoczenia. Nie możecie mi pomóc i nie oczekuje tego.
    4. Gdy nie masz czasu. Mój tata, który naprawdę nie miał czasu. Doprawdy mi wystarczyło, że śpiąc budował ze mną z Lego zamki. Uśmiech i widzialna satysfakcja bycia razem.
    Moje „rady” , przeciętnej ciotki, która na niczym się nie zna.
    Podsumowując:
    Zauważyłam, że tematyka prześladowań jest poruszana w mediach, może to ewoluuje i dojedzie też mowa o ludziach „innej rasy” jak to nazywają.
    NP.: https://www.youtube.com/watch?v=4dwya4Cz5uk
    Chociaż dla mnie to głupota, ale może wynika to z mentalności. Bo jak dobrze wiem chodzi to o czystość krewi czy inne za przeproszeniem pierdoły .
    Każdy z osobna jest wyjątkowy. Poznaj człowieka, niech czyny pozwolą go określić, a nie rasa, pochodzenie czy stan ekonomiczny. W końcu niby jesteśmy inteligentni.
    I można filozofować na temat tożsamości i czym ona jest ….
    CZY RODZIĆ - no pewnie. To niezwykła przygoda chociaż zaczyna się dramatycznie.... no ale masz chodzące szczęście. Sam fakt ciekawskiego dziecka, które chce wszystko wiedzieć a ty jesteś jego przewodnikiem.
    Koniec mojego dziwnego myślenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za podzielenie się własnymi doświadczeniami. :):)

      Usuń
  5. Hej ! Przeczytałam z zainteresowaniem, dzięki za dzielenie się "myślą osobistą" jak i "suchym faktem" :)
    Po lekturze zaczeły mnie nurtować dwie kwestie: wspominasz, że cały etat nie jest tak częstą formą zatrudnienia. Czyli, że jest wielu niepełnoetatowych pracowników - zatem czy nie powinno być łatwiej w kwestii zorganizowania życia rodzinnego? (pomijam aspekt finansowy, chodzi mi o czas, którego brak wydaje się być problemem)
    No i podejście do kwestii "prawo swoje, firma swoje" - czy słyszałaś o przypadku, by pracownik sądził się z firmą o należne mu racje? Jak myślisz, czy gdyby ta koleżanka posłuchała lekarza i rehabilitowała sie 4 mc-e , i gdyby spotkały ją z tego powodu "nieprzyjemnosci" w pracy - miałaby szansę wygrać jakis pozew, czy też Korea nie jest jeszcze gotowa na takie akcje? Funkcjonuje tu jakiś "Urząd Ochrony Pracownika" do którego mogą sie zgłaszać ofiary dyskryminacji/mobbingu/molestowania /itp?

    OdpowiedzUsuń
  6. Niepełnoetatowy pracownik pracuje w takim samym wymiarze godzin, jak pracownik pełnoetatowy, więc nie ma to wpływu na organizację życia rodzinnego.

    Przypadków sądzenia się o własne racje jest sporo - ostatnio znowu głośno o sprawie chorób (i śmierci) pracowników fabryk Samsunga, którzy zostali skażeni tam toksynami. Sprawa wytoczona przez poszkodowane rodziny ciągnie się od wielu wielu lat - pamiętam o niej rozmowy, kiedy zaczęłam pracować dla firmy w 2004 roku... Generalnie, jakkolwiek strasznie by to nie brzmiało, skóra nie jest warta wyprawki. Koreańskie konglomeraty mają tutaj ogromną władzę, tabuny najlepszych prawników i gotówkę w garści, za którą mogą kupić przychylność niejednego sędzi.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...