Doszłam
do wniosku, że mam za gruby portfel. Niestety nie z powodu banknotów, a banknotożercznych
plastików, które w Korei wydawane są na lewo i prawo razem z obietnicami bezprecedensowych
korzyści. Przejrzałam kartę po karcie i wytypowałam produkt firmy „H” jako
pierwszy do likwidacji.
Zadzwoniłam
pod numer infolinii. Rozmowę ze mną podjął pan o bardzo przyjemnym, głębokim
głosie. Oto jaki wywiązał się między nami dialog:
-
Witamy w „H” Credit Card. Jeżeli (tutaj
nie zrozumiałam) naciśnij 1. Jeżeli...
Naciskam 1.
- Jeżeli
jesteś klientem indywidualnym naciśnij
1.
Naciskam 1.
-
Dziękuję. Jeżeli ma Pani na nazwisko
Anna Sawińska proszę powiedzieć „tak”. W przeciwnym razie proszę powiedzieć
„nie”.
-
Tak.
-
Witamy Anna Sawińska. Proszę o podanie czterocyfrowego kodu pin.
Wystukuję kod.
-
Kod prawidłowy. Proszę o krótkie sformułowanie zapytania.
-
Chciałabym zlikwidować kartę kredytową.
-
Proszę powiedzieć „tak”, jeżeli chciałaby Pani zlikwidować kartę kredytową.
-
Tak.
-
Proszę podać numer karty kredytowej.
Wpisuję numer.
-
Dziękuję Anna Sawińska. Karta została zlikwidowana. Jeżeli ma Pani jeszcze
jakieś pytania proszę powiedzieć „tak”. W przeciwnym razie proszę powiedzieć
„nie”.
-
Nie.
-
Dziękuję. Życzę miłego dnia.
I
za to lubię Koreę. Konkretnie, szybko, bez zbędnych fochów i utrudnień. Konwersacja
z automatem tak mi się spodobała, że aż zdecydowałam się ją powtórzyć.
Kolejna
karta firmy „H” poszła do kasacji...
To zbyt piękne...
OdpowiedzUsuńU nas niestety trzeba rozmawiać z ludźmi (co samo w sobie złe nie jest), którzy wymagają tłumaczeń (co już mnie wnerwia), bo przecież ich karty/konta/oferty są tak jedwabiste, czemu porządny Polak miałby z nich rezygnować?
Musiałam wypracować niezłą asertywność i nauczyć się mówić, że nie uważam za konieczne tłumaczenia się ze swych decyzji przed kimkolwiek.
Już myślałam, że kryje się tu jakiś kruczek.Rewelacja.
OdpowiedzUsuńLubię właśnie tak załatwiać sprawy.krótko,zwięźle i na temat.Bardzo mi się podoba to jak jest w Azji.
OdpowiedzUsuńMadzia.
W Azji jak w Azji: Azja jest bardzo duża i mieści w sobie mnóstwo różnych kultur i krajów, choćby Indie czy Rosję... Żeby za daleko od Korei nie odchodzić, nawet w Japonii niestety nie jest krótko ani zwięźle - owszem, bardzo uprzejmie i na ogół rozumieją słowo nie, niestety przy upiornie długim czasie oczekiwania i mnóstwie bezsensownych formalności w wielu przypadkach. Zaskakująco mało banków oferuje obsługę przez internet, a jeśli już, to trzeba o jej możliwość specjalnie zawnioskować (!), na internet czeka się nieraz ponad miesiąc... W tym momencie zazdroszczę Koreańczykom.
UsuńJa również byłam święcie przekonana, że będzie jakiś kruczek. Coś za prosto to poszło... Aż byłam w szoku! Jejku, miło by było, gdyby i w Polsce sprawy można było tak szybko załatwiać ;)
OdpowiedzUsuńSUPER!!!
OdpowiedzUsuńTak, mnie tez sie podoba. Zwlaszcza, jak sobie porownam likwidowanie kart kredytowych w USA. Nie dosc, ze trzeba sie wyklocac na linii, nie dosc, ze chca znac powod i w ogole jak smie sie cos takiego robic, to potem jeszcze przysylaja do domu rachunek z kwota kilkudziesieciu dolarow, ktore niby byly "niezaplacone". Wiekszosc ludzi placi, bo mysli, ze czegos nie dopatrzyli. A to zlodziejstwo.
OdpowiedzUsuńJa po otrzymaniu takiego rachunku zadzwonilam znowu, chcieli mi wcisnac najpierw ze to byl due balance, potem ze oplata manipulacyjna. Dopiero jak z awantura wyjechalam w strone pani managerki to udala, ze sprawdza jeszcze raz, a potem przeprosila za "pomylke".
Skad wiem, ze to nie pomylka? Bo bylo juz kilka class action suits w USA dokladnie z powodu takich praktyk :(
Wow! podoba mi sie takie załatwianie spraw:))
OdpowiedzUsuńPani Anno, a czym się pani zajmuje w Korei? Mogłaby kiedyś Pani opowiedzieć o rynku pracy i emigracji?
OdpowiedzUsuńPracuję w jednej z koreańskich stoczni. Zajmuję się rozwojem biznesu w działce elektrowni, też tych z wyłapywaniem dwutlenku węgla. O rynku pracy postaram się coś napisać - temat w kolejce. :)
UsuńJest! Znalazłam! Już myślałam,że nie znajdę!
OdpowiedzUsuńW Polsce rozmowa z infolinią wygląda mniej więcej... tak:
http://www.joemonster.org/filmy/44947
Agnieszka
Nie znałam tego.
UsuńUmarłam ze śmiechu.
Ale i non stop głową kiwałam, bo ostatnio mam podobne przeboje, gdy dzwonię na infolinię ZUSu (bo w miejscowym oddziale wiedza pracowników jest jeszcze mniejsza niż moja).
O matulu, jaki ten skecz boski!
Mam pytanie, bardzo bym chciała wyjechać na studia do korei. czy opłaca mi się to. Język to nie problem tylko czy to ma sens??
OdpowiedzUsuńNa to pytanie tylko Pani może sobie odpowiedzieć. Proponowałabym przeanalizować swoje plany na przyszłość i zestawić je z potencjalnymi korzyściami wyjazdu do Korei.
UsuńI ta karta naprawdę została zlikwidowana? Nie przysłali jeszcze tony papierów do podpisania z dziwnymi datami, które minęły rok temu? Matko Boska, rzucam Polskę w cholerę! Jadę odwiedzić Koreę! :D
OdpowiedzUsuńto prawie jak wyrejestrowanie auta w Belgii... wrzuca sie tablice rejestracyjna (1 sztuke) do pudla przed urzedem gminy. bez pytan, bez kolejek, 24h/7.
OdpowiedzUsuńw ciagu 2 dni przychodzi list potwierdzajacy wyrejestrowanie - w razie gdyby sie ktos rozmyslil ma 2 tygodnie na zlozenie odwolania (na zalaczonym, bezplatnym formularzu)
Ostatnio coraz częściej rozważam wyjazd do Korei , na sam początek na pól roku. Wiec zainteresowałam się trochę stosunkiem Koreańczyków do Europejczyków ogólnie rzecz ujmując do ludzi rasy białej. Właśnie w tym miejscu pojawia się problem jedni piszą, że Koreańczycy postrzegają kobiety rasy białej jako łatwe, inni ze wręcz podoba się im nasza uroda ogólnie wygląd zewnętrzny i że uważają nas za przyjaznych. Sama nie wiem co o tym sadzić jestem dość nieśmiała i szybko się peszę , wiec chciała bym uniknąć niekomfortowych sytuacji. Wydaje mi się Pani jedyną osobą jaka może odnieść się do mojej wypowiedzi i była bym za to ogromnie wdzięczna.
OdpowiedzUsuńJak wszędzie na świecie ludzie mają swoje własne wyobrażenia na różne tematy w zależności od tego, gdzie i jak zostali wychowani. Również w Korei. Nie przejmowałabym się tym zbytnio - w większości wypadków ludzie będą traktowali Ciebie tak, jak im na to pozwolisz. Jak będziesz "łatwa" to tak będą Ciebie traktowali, a jak będziesz "przyjazna", to będą Ciebie traktowali przyjaźnie. W Korei mieszka mnóstwo białych kobiet, Koreańczycy przyzwyczajenie są do ich widoku i w przeważającej częsci przypadków traktują je z szacunkiem. Naprawdę nie ma żadnego problemu, proszę się nie obawiać.
UsuńFajne. Czytając ten wpis, przypomniał mi się felieton Mikołaja Łozińskiego z "Polityki" sprzed paru miesięcy: http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/felietony/1534729,1,kawiarnia-literacka.read
OdpowiedzUsuńDziękuję za linka. Właśnie chyba trzeba również pamiętać, że po drugiej stronie też są ludzie (nie w Korei~~)i na pewno sami mają swojej pracy po dziurki w nosie...
UsuńChoc rzeczywiscie koreanska administracja dziala niewatpliwie sprawniej i uprzejmiej (oczywiscie generalizuje) niz nasza rodzima, nie sadze, ze naleza sie slowa pochwaly tym wszystkim centrom handlowym, marketom, bankom, para-bankom i innym niezliczonym instytucjom, ktore sprawnie likwiduja karty kredytowe, ale ktore przeciez same natretnie ludziom je wpychaja. To tak jakby Pani panegiryzowala zlodziei, ze po interwencji telefonicznej zwracaja trefny towar.
OdpowiedzUsuńMateo
Porównanie jest, moim zdaniem, mało trafne. Złodziej odbiera wartość materialną drugiemu człowiekowi bez jego zgody. Umowę o kartę kredytową człowiek podpisuje sam. To jego własna świadoma decyzja i odpowiedzialność, której nie można zrzucać na kogoś innego, tylko dlatego, że ten ktoś jest nachalny.
UsuńDalej idąc: jeżeli biorę odpowiedzialność za własne wybory, mam więc prawo do ich zmiany - w omawianym przypadku do zakończenia umowy o kartę kredytową.
Wrecz przeciwnie, droga Pani. Wrecz przeciwnie. Kilka zdroworozsadkowych zasad pozwoli zabezpieczyc sie przed zlodziejami, kanciarzami i wszelkiej masci oszustami. Natomiast nic juz dzis w stanie nie wydaje sie nas chronic przed nauromarketingiem i licznymi manipulacyjnymi technikami stosowanymi przez markety, centra handlowe i korporacje do wycisniecia z ludzi ostatniego grosza. Ilu ludzi osobiscie zna Pani okradzionych z dobytku? Ja osobiscie chyba nikogo. Ilu za to ma zawalone domy towarami ktore na nic im sie nie przydadza, ktore kupili pod wplywem impulsu (karta daje falszywe poczucie bogactwa i bezpieczenstwa materialnego), albo takimi ktore odzieraja ich z czlowieczenstwa i odbieraja resztki wolnej woli i zdrowia? Bezpiecznie moge stwierdzic, ze wiekszosc.
OdpowiedzUsuńUmowe? Jaka umowe? Hyunday przykladowo przysyla karty za posrednictwem doreczyciela. Wystarczy podpisem elektronicznym potwierdzic odbior.
Odpowiedzialnosc? Hedonizm juz dawno wyparl te slowo ze swiadomosci Koreanczykow.
Mateo
Znam wielu ludzi okradzionych z dobytku, nawet tutaj w Korei. W Polsce sama stałam się łupem złodziejaszków i to nie jeden raz chociaż jestem osobą bardzo ostrozną. Wcale nie tak łatwo się przed nimi obronić, chyba że nie wychodzi się z domu, a okna w domu zastawione są kratami.
UsuńTo, że ludzie umywają ręcę od odpowiedzialności za własne życie to już ich własny problem. Wwystarczy wyłączyć albo wyrzucić telewizor, żeby nie być podatnym na reklamy; wystarczy robić listę zakupów, żeby nie kupować niepotrzebnych rzeczy; wystarczy nie podpisywać wszystkiego co podstawiane jest nam pod nos. Wystarczy myśleć.
Ad hoc rescue. Coz za naiwne i bezkrytyczne podejscie do zycia. Wg. ekspertow zajmujacych sie psychologia manipulacji, wlasnie osoby tak pewne siebie najczesciej padaja ofiara wykorzystan. Mam nadzieje, ze nie udziala Pani porad innym ludziom. Zupelnie pozbawione madrosci.
UsuńWyrzucic telewizor? W Korei ekrany sa na stale zamontowane w niemalze kazdym pomieszczeniu, w windach, poczekalniach, szpitalach, na stacjach metra, w autobusach, restauracjach... Najbardziej oglupialy i zmanipulowany narod swiata. Prosze sie przyjrzec ludziom, ktorzy w kazdym z tych miejsc wlepiaja oczy w ekran, chocby swojego smartfona. Nikt ich w szkole nie uczy, ze mozg reaguje na ruch jako potencjalne niebezpieczenstwo i wlasnie w kierunku ruchu bedzie kierowal wzrok. Te i wiele innych cech mozgu ludzkiego jest wykorzystywana przez ekspertow od marketingu celem zwiekszenia sprzedazy produktow i potrzeba szerowkiej wiedzy by sie przed nimi obronic, a nie naiwnego "wystarczy to lub tamto" lub "wystarczy myslec". Tym bardziej ze edukacja koreanska nie uczy myslenia, a ma wylacznie za zadanie wyszkolic karna, posluszna sile robocza zasilajaca lokalne korporacje.
Mateo
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńWidzę, że się nie zrozumieliśmy. Nie neguję wszechobecności i wpływu środków przekazu na ludzi. To wszystko, o czym Pan pisze o przywiązaniu Koreańczyków do elektroniki to prawda. Nie zgadzam się jedynie z porównaniem usługodawców do złodzieji, bo to implikuje, że człowiek to nic więcej jak bezwolna owieczka prowadzona na rzeź. Proponuję zgodzić się na to, że się nie zgadzamy, bo coraz bardziej wydaje się ten temat psuć Panu krew. Inwektywy w wymianie opinii są, moim zdaniem, mało pomocne. Pozdrawiam.
UsuńZnow sie Pani myli i wyciaga bledne wnioski. Brak we mnie negatywnej energii, jednakze w przeciwienstwie do Pani nie boje sie nazywac rzeczy po imieniu i wyrazac opinii bez odwolywania sie do politycznej poprawnosci. Jesli sadzi jednak Pani, ze krytyka moze byc wylacznie wykrzyczna, zapewne ocenia mnie Pani na podstawie wlasnych doswiadczen i reakcji.
UsuńPozdrawiam
Mateo
Dziękuję za komentarze. Pozdrawiam. :]
UsuńRzeczywiście sposób obsługi robi spore wrażenie. Ale wydaje mi się że może w mniejszym w stopniu wynika to z tego że banku chcą oszczędzać czas klientów, a bardziej dlatego że starają się kiedy tylko to możliwe ograniczać koszty ludzkiej pracy. Skoro można coś załatwić za pomocą nagranej gaduły, to nie ma sensu zatrudniać operatora któremu trzeba by było zapłacić niemałą pensję.
OdpowiedzUsuń