Konflikt koreański – świat wieszczy apokalipsę, a Koreańczycy... rozpoczynają kolejny sezon baseballowy.


Za oknem słoneczny dzień. Mimo napadów „zimna zazdrosnego o kwiaty”, jak Koreańczycy poetycznie określają ostatnie podrygi zimy, na świat powoli otwierają się magnolie, azalie, forsycje oraz kwiaty wiśni. Szarawy zwykle Seul zaczyna mienić się wiosennymi kolorami. To jeden z moich ulubionych okresów.

W skrzynce pocztowej znajduję kolejną prośbę o komentarz co do aktualnej sytuacji w stosunkach Północ – Południe. Społeczność międzynarodowa wydaje się być skonfundowana kontrastem między obrazami rozbuchanej wojny serwowanymi przez media, a zupełną obojętnością samych Koreańczyków. Na ulicach Seulu nie widać zdjętych paniką przechodniów, nikt nie gromadzi zapasów wody pitnej czy żywności w puszkach, nikt nie studiuje rozmieszczenia schronów, nikt nie wyciąga z banku swoich oszczędności. Pytam taksówkarza, co myśli o ewentualnym ataku z Północy. Macha na mnie ręką i zaczyna opowiadać o Mistrzostwach Świata w Piłce Nożnej w 2002 roku. Szczerzy zęby we wstecznym lusterku i mówi: „ale wam wtedy dołożyliśmy!”. Gdyby przenieść się w przeszłość sześć miesięcy ulice Seulu wyglądałyby prawie identycznie, a ja rozmawiałabym pewnie o Jerzym Dudku tyle że z innym taksówkarzem.

Skąd więc ten ogromny dysonans w rozumieniu aktualnego konfliktu? Żeby odpowiedzieć sobie na to pytanie na całą sytuację trzeba spojrzeć z szerszej perspektywy. Na początek wysunę tezę, że obecny spór nie jest niczym nowym na linii Korea Południowa – Korea Północna. Płomienna retoryka wojenna była domeną nieżyjących już przywódców Korei Północnej tj. Kim Il Sunga (znanego u nas bardziej jako Kim Ir Sen) i Kim Jeong Ila. Narzędziem tym z równym oddaniem posługuje się ich potomek Kim Jeong Eun. Przez dziesiątki lat strategia ta działała ze stuprocentowym powodzeniem. Swoimi groźbami wodzowie Korei Północnej rozbudzali wyobraźnię świata na tyle, że przymierający głodem kraj przeobrażał się nagle w mocarstwo będące w stanie zagrozić egzystencji całej ludzkości. Im bardziej uznawani byli za nieprzewidywalnych, tym silniejsza była ich pozycja. To dawało przywódcom Korei Północnej bardzo silną kartę przetargową w późniejszych negocjacjach z Zachodem oraz umacniało sam reżim wewnątrz zabiedzonego kraju. Ta skalkulowana zabawa w kotka i myszkę trwa praktycznie od roku 1953 i jak do tej pory kończy się niezmiennie w ten sam sposób: obie strony siadają do stołu i negocjują ustępstwa oraz plany pomocowe.

Aktualnych utarczek na Półwyspie na pewno nie należy lekceważyć - szczególnie po zamknięciu wspólnej strefy przemysłowej Kaesong, która przez wielu uważana była za obiektywny barometr w stosunkach z Północą. Kim Jeong Eun doskonale zdawał sobie sprawę z taktycznego znaczenia Kaesong i kompleks zamknął dla dalszego podniesienia dramatyzmu sytuacji. Dopiął swego – Koreańczycy z Południa na chwilę podnieśli brew, a wyobraźnia społeczności międzynarodowej ponownie zapłonęła obrazami wyniszczającej wojny. Czy aby słusznie? Porównując obecną sytuację z wieloma podobnymi incydentami w przeszłości śmiem twierdzić, że nie ma podstaw do obaw. Jeżeli historia ma być dobrą nauczycielką, to spójrzmy na kilka (z kilkudziesięciu!) wybranych przeze mnie faktów:

  • Styczeń 1968: 31 Koreańczyków z Północy przedostaje się przez Strefę Zdemilitaryzowaną z misją zamordowania Prezydenta Korei Południowej Park Chung Hee (notabene ojca obecnej Pani Prezydent Park Geun Hye). Podczas starcia ginie Pierwsza Dama, 28 Koreańczyków z Północy, 68 Koreańczyków z Południa i 3 żołnierzy amerykańskich. 
  • Październik 1968: komandosi z Północy lądują na północnowschodnim wybrzerzu Korei Południowej celem ustanowienia bazy wojskowej do walki z południowokoreańskim rządem. 110 Koreańczyków z Północy ponosi śmierć podobnie jak 20 osób (cywile, funkcjonariusze i żołnierze) z Południa. 
  • Kwiecień 1969: 31 żołnierzy traci życie w katastrofie amerykańskeigo samolotu rekonesansowego zestrzelonego przez siły północnokoreańskie.
  • 1974: odkryty zostaje pierwszy tunel wiodący z Korei Północnej do Korei Południowej. Kolejne zostają odkryte kolejno w roku 1975, 1978 i 1990.
  • Sierpień 1976: grupa żołnierzy z Południa próbuje ściąć drzewo, które przysłania widok na Północ. Zostają oni zaatakowani maczetami i siekierami przez żołnierzy z Północy, którzy twierdzą, że drzewo zostało zasadzone przez samego Kim Il Sunga. W wyniku konfrontacji śmierć ponosi dwóch amerykańskich żołnierzy, wielu odnosi dotkliwe rany. Trzy dni później 800 żołnierzy koalicji amerykańsko - koreańskiej w asyście 27 helikopterów, 20 myśliwców F-111, 24 myśliwców F-24 i trzech bombowców B-52 wyrusza z misją ścięcia drzewa. Około 150-200 żołnierzy z Północy przygląda się zdarzeniu z karabinami w pozycji gotowości. Cała operacja przeprowadzona jest w trybie DEFCON 2, czyli sytuacji zagrożenia wojną nuklearną. Konflikt ten (nazywany „Axe murder incident”) uznawany jest za najpoważniejszy w całej powojennej historii stosunków Północ – Południe wliczając w to aktualny konflikt.
  • Listopad 1984: 9 żołnierzy północnokoreańskich i 1 żołnierz południowokoreański giną podczas strzelaniny wywołanej ucieczką radzieckiego obywatela (Vasily Matusak) na teren Wspólnej Sterfy Bezpieczeństwa.
  • Listopad 1987: agenci Korei Północnej podkładają bombę na pokładzie samolotu Korean Air 858 latającego na trasie Bagdad – Seul. W wyniku wybuchu ginie 115 osób.
  • Grudzień 1994: żołnierze z Północy zestrzeliwują helikopter wojsk amerykańskich. Jedna osoba ginie na miejscu, druga przetrzymywana jest na Północy jako więzień wojenny przez 13 dni.
  • Kwiecień 1996: setki uzbrojonych Koreańczyków z Północy wielokrotnie przekraczają granicę Strefy Zdemilitaryzowanej w celach prowokacyjnych.
  • Czerwiec 1997: trzy północnokoreańskie okręty przekraczają Północną Linię Graniczną (NLL – Northern Limit Line: kwestionowana przez Północ morska linia demarkacyjna dzieląca obie Koree), atakując siły z Południa. Następuje 23-minutowa wymiana ognia.
  • Lipiec 2003: dochodzi do wymiany ognia w Strefie Zdemilitaryzowanej. Nikt nie odnosi ran.
  • Listopad 2009: w regionie Północnej Linii Granicznej (NLL) dochodzi do wymiany ognia, w wyniku czego poważnie uszkodzony zostaje okręt patrolowy Północy.
  • Marzec 2010: krążownik Cheonan zostaje storpedowany przez siły zbrojne Północy, w wyniku czego życie traci 46 marynarzy z Południa.
  • Listopad 2010: kolejny incydent w okolicach Północnej Linii Granicznej (NLL). Dochodzi do ostrzału artyleryjskiego na wyspie Yeonpyeong, w wyniu którego życie traci 4 Koreańczyków z Południa oraz zniszczonych zostaje około 70 domów. Straty po stronie Korei Północnej są nieznane.

  
Jak widać z powyższego opracowania Koreańczycy z Południa są za pan brat z sytuacją ciągłego zagrożenia i wspaniale wiedzą, jak sobie z nią radzić. To twardy, zaprawiony w bojach naród potrafiący zachować zimną krew, kiedy wymaga tego sytuacja. Korea nie stałaby się potęgą gospodarczą, jaką jest teraz (pamiętajmy, że nad rzeką Han nie tak dawno jeszcze stały slumsy!), gdyby jej mieszkańcy emocjonalnie reagowali na każdą wiadomość o utarczce z Północą. Obecne pogróżki traktowane są jako kolejne z wielu pohukiwań ze strony Północy, które nie przełoży się na bardziej brzemienne w skutkach działanie. Czy Korea Północna odpali w końcu rakietę? Pewnie tak. Czy jej celem będą strategiczne punkty na mapie Półwyspu? Prawdopodobnie nie. Wojny nie będzie, bo Kim Jeong Eun to szczwany lis (podobnie zresztą jak jego poprzednicy), a nie nieokrzesany młokos, czy wariat dążący do samozagłady.

Konflikt koreański to z jednej strony nic więcej jak tylko chwytliwy temat, który zwiększa oglądalność dzienników i poczytność gazet. Im większa dramaturgia zdarzeń, tym lepszy odbiór. Z drugiej strony jakość interpretacji aktualnych zdarzeń przez media udowadnia, jak kulturowo i historycznie odległym krajem jest dla nich Korea. Tę właśnie niewiedzę, brak rzetelności w poszukiwaniu faktów oraz brak zrozumienia dla różnic w postrzeganiu tej samej rzeczywistości przez Zachód i Wschód świetnie wykorzystuje Kim Jeong Eun. Sam kształcił się przecież w Szwajcarii. Nie poddawajmy się tej manipulacji.

Koreańczycy z Południa uważają wszystkich Koreańczyków na Półwyspie za jeden naród. Podział państwa na dwie części to dla nich narodowa tragedia. Większość opowiada się za unifikacją choć to oczywiście dyskusja na poziome teoretycznym: do końca nie wiadomo jak Korea Południowa finansowo poradziłaby sobie z ciężarem zjednoczenia. Mimo swojej wrodzonej powściągliwości Południowi Koreańczycy w głębi duszy martwią się aktualną sytuacją; nie widzą wyjścia z wojennego perpetuum mobile, w którym życie tracą przecież dziesiątki ludzi. Na tę chwilę jednak jedyną rzeczą, jaką mogą zrobić to – jak zawsze w podobnych przypadkach – wykazać się spokojną obojętnością i strategiczną cierpliwością. To przecież najlepszy sposób na awanturnika każdego pokroju.

Z tą myślą kupuję piwo i idę kibicować Lotte Giants - od tygodnia w Korei trwa bowiem sezon baseballowy. Będzie się działo.



11 komentarzy :

  1. Codziennie rano pierwsza rzecz jaką robie to sprawdzanie najnowszych informacji. Od jakiegoś czasu mój nr 1 to oczywiście ta sprawa. Widzę kolejne naglowki zatytułowane "Japonia szykuje się na atak Korei Płn" , "USA wysyłają kolejne okręty". Chwila nerwów. A potem pani konto na Facebooku i blog. Nerwy ukojone. Podświadomie wiem że ta cała sytuacja to rozdmuchane halo mediów ale jednak przeczytanie takich informacji od kogoś "stamtąd" jest zawsze dobrym potwierdzeniem mojego spokoju. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za ten wpis, Pani Aniu, szczególnie za informacje o tym co sądzą sami Koreańczycy nie o pogróżkach z Północy, ale właśnie o podziale narodu. Bo rzeczywiście z tak daleka, nie znając Koreańczyków osobiście i czytając o ich spokoju w obecnej sytuacji można odnieść wrażenie, że to, że ich własny naród żyje w podzielonym świecie jest im obojętne.
    Zapytam z ciekawości czy poza opisaną przez Panią sytuacją, w której prezydentowi i dyplomacji z Korei Południowej udało się doprowadzić do spotkania rodzin z Południa i Północy, istnieją jakieś instytucje np.: pozarządowe, które działają na rzecz zjednoczenia narodu w Korei Południowej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proces unifikacji rozpoczął nieżyjący już prezydent Korei Południowej, Kim Dae Jung (tzw. "sunshine policy), za co zresztą otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla. To właśnie on zainicjował głębszy dialog z Północą, w wyniku czego między innymi otworzono wspólną strefę przemysłową w Kaesong.

      Jego spuściznę kontynuował do 2008 roku Roh Moo Hyun. Od czasu prezydentury Lee Myeong Baka wobec Korei Północnej praktykowana jest polityka twardej ręki - również obecna Pani Prezydent Park Geun Hye politykę tą kontynuuje. Tak czy owak istnieje Ministerstwo do Spraw Zjednoczenia (ma nawet stronę na FB: http://www.facebook.com/unikorea.eng) oraz organizacje, które promują zacieśnianie relacji między krajami. Obecny konflikt niestety takim działaniom nie pomaga...

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję Pani Aniu!
      pozdrawiam
      Ewa

      Usuń
  3. Dziękuję za wpis. Powiem szczerze, że trochę niepokoiłam się stanem rzeczy - i nie tylko "trochę".

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo fajny i ciekawy blog
    zapraszam do siebie http://www.memoriesofthc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzień dobry!
    Zgadzam się z Panią: wojny, przynajmniej w najbliższym czasie, nie będzie. Też co do interpretacji celów polityki północnokoreańskich Kimów mam to samo zdanie.
    Jednak fakt, że od 1953 roku wojny nie ma wynika nie tyle z hartu Koreańczyków, ile z tego, że Południe tak naprawdę wcale zjednoczenia nie chce. Zwłaszcza po kłopotach z NRD po przyłączeniu do RFN.
    Polityka Seulu to status quo, w trosce o uniknięcie ogromnego ciężaru finansowego. Według mnie polityka strusia, nie tylko z powodu ludzi codziennie mordowanych na Północy. Ot po prostu w przyszłości ciężar podatkowy będzie jeszcze większy...
    Pozdrawiam,
    Michał Obrębski
    michalDOTobrebskiATyahooDOTcom

    OdpowiedzUsuń
  6. slysząłam i ja o konflikcie z powodu drzewa. wiem, ze to straszne, ale nie moge przestac chichotać...

    OdpowiedzUsuń
  7. "Większość opowiada się za unifikacją choć to oczywiście dyskusja na poziome teoretycznym: do końca nie wiadomo jak Korea Południowa finansowo poradziłaby sobie z ciężarem zjednoczenia" - Z tego co zaobserwowałam większość młodych ludzi jest wręcz negatywnie nastawiona do hipotetycznego zjednoczenia ze względu na zbyt duży wysiłek ekonomiczny, który musiałoby ponieść Południe. Takowy wysiłek, według części z nich, wpłynąłby ujemnie na rozwój gospodarczy ich kraju, a co za tym idzie ich standard życia. Ponadto zdaje się, że na Południu można zauważyć tendencję do zanikania poczucia jedności z Koreańczykami z Północy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Lecę pokazać ten wpis ludziom, którzy uważają, że Kim Dzong Um spuszcza bomby na stół zastawiony obiadem w Koziej Wólce.
    Media nagłośniły konflikt - to było do przewidzenia, nie ominą przecież pogróżek wojennych, bo jak by nie patrzeć, nie jest to fanga w nos na podwórku w wykonaniu pięciolatków. Ale tak go zdemonizowali, że w którymś momencie sama poczułam niepokój. Wobec tego wyłączyłam telewizor, nie po raz pierwszy dochodząc do wniosku, że to nie moja zabawka. Wolę poczytać rozsądniejsze wpisy.

    Na baseballu się nie znam. Może coś poszperam, o co w tym wszystkim chodzi. ;-)

    Aga

    OdpowiedzUsuń
  9. Zawsze demonizują reżimy ci, co to niosą demokrację, a tak naprawdę poszerzają swoje Imperium i neokolonie. Okazuje się, że wszędzie gdzie przyszli wyzwolić ludzi z jarzma pozostawili stan państwa o wiele gorszy niż zastali.
    Był Irak, Libia, teraz Iran i Korea. Tak jak sponsorowani rewolucjoniści obalali królów Europy, tak obecnie sponsorują obalanie reżimów.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...