W 2002 roku, kiedy po raz pierwszy otworzyły sie przede mną drzwi lotniska w Incheon a w twarz buchnął mi sierpniowy gorąc Korei, za aparat fotograficzny robił mi Mustek Mini bez ekranu, z matrycą 1,3 milionów pixeli (ekstrapolacja do 2 milionów) i 16MB pamięci wewnętrznej. Większość zdjęć wychodziła marnie albo w ogóle - na przykład tak jak wtedy, kiedy z wielkim poświęceniem, bo właśnie dla zdjęcia, jadłam larwy jedwabnika (번데기/beondegi), typowy przysmak koreańskich dzieci...
Beondegi - larwy jedwabnika, przysmak koreańskich dzieci sprzedawany najczęściej na straganach lub w puszkach. Źródło: http://www.streetbonersandtvcarnage.com |
Po jakimś czasie moja Współlokatorka wykosztowała się (ok. 700USD - pamiętam jak dziś, bo mało mnie zazdrość nie zżarła!) na jednego z pierwszych Coolpixów Nikona. Miał ekran, robił śliczne zdjęcia, ba - nawet filmy! To był okres, kiedy cyfrowe aparaty fotograficzne dopiero pojawiały się na rynku stąd ich ceny były dla wielu zaporowe nawet w Korei.
W 2004, przed moją podróżą po Azji, to ja z kolei wykosztowałam się (ok. 300USD) na przepiękną Minoltę Dimage XT. Był to jeden z pierwszych aparatów z wewnętrznym zoomem optycznym (3x). Maleńka, czerwona, z ekranikiem 1,5", rozdzielczością 3,2 milionów pikseli i załączoną kartą SD o rozmiarze 16MB zachwycała mnie swoim designem i jakością zdjęć. Dodatkowo zakupiłam największy dostępny rozmiar karty SD (wtedy to chyba było 1GB) i wyruszyłam w swoją podróż życia. Co chwila przeglądając zdjęcia i wykasowywując te gorsze, udało mi się zmieścić na aparacie ok. 600 ujęć i chyba żadnego filmiku - to wszystko po trzech miesiącach przepraw po kilkunastu krajach regionu. (Obecnie na tygodniowym wypadzie popełniam więcej niż tysiąc zdjęć...)
Kiedy przyszło do zmontowania filmu promującego moją książkę o Korei zasoby moich folderów ze wcześniejszych lat świeciły pustką. Po pierwsze na początku mojego pobytu w Korei nie było mnie stać na aparat z tak wyszukanymi funkcjami. Po drugie, jak już było mnie stać, to ograniczały mnie małych rozmiarów karty pamięci oraz brak medium, dzięki któremu można byłoby się tymi filmikami z kimkolwiek dzielić - nie było po prostu bodźca, żeby takowe robić. Do tego doszły problemy z jakością - filmiki kręcone we wcześniejszych latach "nie zgadzały się" z tymi robionymi ówcześnie w technologii HD...
Z tego powodu jeszcze przed przyjazdem do Polski na Targi Książki musialam trochę nabiegać się po Seulu (ale też i innych miastach), żeby przygotować jako taki materiał źródłowy do dalszej obróbki. Do całego przedsięwzięcia musiałam też zaangażować PWY, który razem ze mną biegał po mieście narażając się na dziwne spojrzenia koreańskich przechodniów, kiedy kręciliśmy nieruchome, długie ujęcia mojej twarzy w różnych miejscach miasta. W tym czasie oboje niewiele spaliśmy (dużo roboty), a pogoda nie dopisywała - wiał zimny wiatr wywołując u mnie nieprzerwany łzotok i było pochmurno zimowymi ostatkami. To dlatego te ujęcia wyglądały moim zdaniem dosyć ubogo. Cudu dokonała Kaja Kraska, siostra mojej przyjaciółki, która z ponad dwustu filmików (można pokusić się chyba o "W Korei - part two"~~) skompilowała świetne video przedstawiające całą kwintesencję tego, czym jest Korea. Co więcej razem ze swoim zespołem loudAir w tempie ekspresowym nagrała do filmu podkład muzyczny oraz zaśpiewała cały utwór!
I tak właśnie, dzięki książce i dzięki temu video, doczekałam się niepowtarzalnego podsumowania moich doświadczeń w Korei. To naprawdę wspaniała pamiątka, ale też i namacalny punkt odniesienia do dalszych posunięć w moim życiu....
Voilà owoc naszych wysiłków!
Video "W Korei".
Montaż: Kaja Kraska.
Podkład muzyczny: Kaja Kraska i zespół loudAir.
Oglądałam już na Facebooku.:) Bardzo fajna kompilacja.:) No i miło Cię zobaczyć nie we fragmentach.;)
OdpowiedzUsuńCo do ilości zdjęć, to chyba już tak jest, że skoro można nabyć kartę o dużej pamięci, to też się więcej zdjęć robi. Nie to co filmy z 36, 24 i 12 klatkami.:) I jak się człek cieszył jak zrobił jedno więcej zdjęcie niż przewidziano na kliszy.:)
Pozdrawiam ciepłoz Gdyni:)
To ja również pozdrawiam z Trójmiasta :)
UsuńW filmiku przeraziła mnie żywa ryba na talerzu (?). Mam świadomość ich specyficznych upodobań kulinarnych, ale żywe zwierzęta na rozgrzanych patelniach czy talerzach są przygnębiające :(
Obejrzałam film i bardzo mnie zaintrygował. Z przyjemnością przeczytałabym książkę! Może to głupie, ale jakoś się wzruszyłam przy tym ostatnim fragmencie...
OdpowiedzUsuńodważna babka z Ciebie - po tych migawkach widać duży skok kulturowy między naszymi"światami". to uświadamia mi jak nietypową i odważną jesteś dziewczyną. poza tym komplemencik - ładna jesteś. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzas chyba kupić pani książkę bo swoją wiedzę o Korei czerpie głównie z dram :) Również pozdrowienia z Gdyni.
OdpowiedzUsuńFilmik oglądałam parę dni temu, natchną mnie do kupienia książki, która już leży na moim biurku. Czeka na swoją kolej ;) Bardzo spodobało mi się to, że to właśnie Polka pisze o Korei. Moim największym marzeniem jest wyjazd tam, więc bardzo się cieszę, że poznam punkt widzenia rodaczki na życie w Azji ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Także mnie bardzo zaciekawił ten filmik pełen pięknych ujęć. (chociaż na fragmencie o jedzeniu wykrzywiłam się z niesmakiem ;) Mimo tego bardzo chciałabym pojechać do Korei Połud., by móc na żywo doświadczyć tej atmosfery i zwiedzić podobne miejsca. Gratuluję efektu pracy. Mam nadzieję, że uda mi się również przeczytać Twoją książkę. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSawa. Po wpisach wyzej pewnie, mieszkancow Gdyni, przypomniala mi sie taka scena, jak spotkalysmy sie na bulwarze. Siedzialas na murku. Myslalas o roznych sprawach bo odwiedzila cie w naszym i internacie Twoja mama.... Nie wiem czemu teraz wlasnie, ale musialam ci to napisac. Sciskam Cie slawna wspolmieszkanko!
OdpowiedzUsuń;}
Usuń31 yr old Software Engineer III Taddeusz Tomeo, hailing from McBride enjoys watching movies like Catch .44 and Slacklining. Took a trip to Himeji-jo and drives a Ferrari 340 MM Competition Spyder. zobacz strone
OdpowiedzUsuń