W Korei czuję się bezpiecznie. Nie martwię się o portfel włożony w zewnętrzną kieszeń plecaka, o telefon wystający z kieszeni płaszcza, czy torebkę pozostawioną przy stoliku podczas zamawiania kawy. Późnym wieczorem jestem w stanie spacerować po Seulu bez większych obaw, ze słuchawkami na uszach. Jeszcze kilka dni temu żyłam w błogim przekonaniu, że absolutnie nic mi się tutaj stać nie może. Niestety pogląd ten musiałam zrewidować po usłyszeniu historii, która niedawno wstrząsnęła całą Koreą.
Jest pierwszy kwietnia. Dyżurny posterunku policji w Suwonie odbiera telefon alarmowy od młodej kobiety. Przerażona dziewczyna twierdzi, że została uprowadzona, napastnik próbuje dokonać na niej gwałtu, podaje dosyć dokładne położenie miejsca porwania i prosi o pomoc. Na gorącym uczynku przyłapuje ją agresor, ta szlochając przeprasza, ale sprtynie nie przerywa połączenia licząc na możliwość dokładniejszego ustalenia jej lokalizacji przez policję. Przez prawie osiem minut dwudziestu policjantów przysłuchuje się, jak oprawca knebluje dziewczynę i się nad nią znęca. Po czym wszyscy zgodnie dochodzą do wniosku, że to "zwykła sprzeczka między małżonkami". Sąsiedzi napastnika również słyszą krzyki ofiary, ale z takich samych powodów jak policjanci, zachowują dystans. Trzynaście godzin po telefonie policja odnajduje zwłoki 28-letniej kobiety. Jej ciało poćwiartowane zostało na kawałki i poupychane w czternastu plastikowych foliówkach. Szef policji podaje się do dymisji, policjanci przepraszają rodzinę, w mediach wrze od dyskusji nad wadliwością systemu zgłoszeń alarmowych, ograniczonymi uprawnieniami policjantów itp., itd. ... A mnie w głowie ciągle kołata się skwitowanie całego zajścia przez jednego z policjantów: "zwykła sprzeczka między małżonkami"...
W tym właśnie stwierdzeniu tkwi cały problem - nie w mało sprawnie działającym systemie udzielania pomocy, a w społecznym przyzwoleniu na przemoc w rodzinie. Bicie żony, szczególnie jeżeli mowa o zwyczajach panujących pośród przedstawicieli starszego pokolenia, było w Korei na porządku dziennym. Maltretowana kobieta musiała pokornie znosić swój los - rozwód był nie do pomyślenia nie tylko z powodu społecznego piętna nadawanemu rozwódce, ale również z powodów finansowych (kobieta zazwyczaj zajmowała się domem więc nie mogła zapewnić sobie sama środków do życia). Dochodzenie swoich praw na drodze sądowej spotykało się (i często nadal spotyka) z lekceważącym uśmiechem sędziego. Kłótnie domowe, to, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami, nikogo w Korei nie obchodzi. To wewnętrzna sprawa rodziny i interwencja jest nie na miejscu cokolwiek by się nie działo. A czasem dzieje się naprawdę zbyt wiele. Nie jest to ten typ kłótni, który polega na wymianie zdań podwyższonym tonem, trochę bardziej gorącej dyskusji. Sama byłam kilkakrotnie świadkiem wybuchu mężczyzn, którzy nierzadko pod wpływem alkoholu potrafią zdemolować całe mieszkanie. Opętany, gardłowy krzyk, rzucanie meblami, nawet wybijanie szyb w oknach... To istne szaleństwo, które dosłownie ścina mi krew w żyłach. W takich momentach cały blok jakby truchleje, wszyscy w zawieszeniu przeczekują nagłą eksplozję, po czym powracają do własnych spraw, jak gdyby nic się nie stało.
Spóźniona reakcja i lekceważąca postawa policjantów z feralnego posterunku były bezpośrednim skutkiem takiego właśnie przyzwolenia, społecznego uznawania prawa mężczyzny do fizycznego wyładowywania swoich emocji na partnerce. I właśnie z tego a nie innego powodu młoda pani Kwak straciła swoje życie w sześć godzin (sześć!!) od momentu wezwania pomocy...
I właśnie z tego powodu każda kobieta w Korei, w tym i ja, tak naprawdę pozbawiona jest najbardziej fundamentalnej ochrony...
A tu o tej strasznej wiadomosci w KOREA TIMES: http://www.koreatimes.co.kr/www/news/nation/2012/04/117_108575.html
OdpowiedzUsuńStraszne. Nie mialam pojecia, ze w Korei tak wlasnie jest :(
OdpowiedzUsuńGdyby to byl news z jakiegos panstwa arabskiego, to by mnie w ogole nie zdziwilo, ale to....
Straszna wiadomość - wygląda jak scena z japońskiego splatter "Guinea Pig"! Pomimo całego blichtru i informatyzacji wydzę, że Korei daleko od Szwecji. Mam nadzieję, iż nowe pokolenie takie nie jest.
OdpowiedzUsuńWcześniej pisałaś o gwałcie, teraz to...istny koszmar. Pytanie tylko czy Ci policjanci faktycznie będą mieli jakieś wielkie wyrzuty sumienia. Przecież chodziło "tylko" o kobietę.
OdpowiedzUsuństraszna wiadomosc - nie wiedzialam ze w Korei kobieta jest tak malo wazna... smutne ... a ci Policjanci ??? dlaczego nie pofatygowali sie nawet zeby chociaz sprawdzic co sie tam dzieje ???? mieli tyle czasu.... zal ze takie rzeczy sie dzieja i nie wazne gdzie w Korei , w Niemczech czy Polsce - przeciez dobro czlowieka powinno byc najwazniejsze jego bezpieczenstwo- dlaczego ?
OdpowiedzUsuńDo tej pory o Korei slyszalam glownie z kanalu azjatycki cukier ale ona zawsze podkreslala jak to w Korei kobiety sa szanowane ..
Tu się nie zgodzę - oglądam filmiki Azjatyckiego Cukru i ona nigdy nie wspomniała, że w Korei kobiety są szanowane - zdaje mi się, że to p.Ania mówiła, że kobieta po urodzeniu dziecka staje się bardziej szanowana w Korei.Dodatkowo - Azjatycki Cukier podkreśla, że kobiety w Singapurze są inaczej traktowane - inne państwo, choć nadal Azja - jednak bardziej międzynardowe (?). Dodatkowo chodzi Ci zapewne o filmik, w którym razem z mężem opowiada o tym jak kobieta traktowana jest w biznesie (!) oraz o tym jak A.C była straszona przez rodzinę przed wyjazdem do SG. W każdym razie ja nie słyszałem ani słowa o sytuacji rodzinnej kobiet w SG, tym bardziej w Korei - trudno, żeby dziewczyna wypowiadała się o Korei jeśli w Korei była kilka dni - szybciej już o SG. W każdym razie chciałem tylko uściślić wypowiedź, bo potem wychodzą takie kwiatki, że ktoś coś powiedział :) Pozdrawiam :)
UsuńPS. Oczywiście sprawa ostro daje do myślenia i widać, że pod warstwą "cyfryzacji" i interesującej kultury kryją się te same problemy co w innych szerokościach geograficznych - w każdym razie jestem ciekaw, z czego to wynika - tradycyjnego podejścia do życia, tradycji konfucjanizmu ? Nie oszukujmy się - w Polsce jest dokładnie to samo - i żeby broń boże się angażować - to jest smutne, bardzo smutne. Co z tego, że Policja bije się w pierś - dziewczynie życia to nie zwróci. Wszędzie zdarzają się wykolejeńcy - Chiny, Japonia, Korea czy Szwecja - wszędzie znajdą się popaprańcy. My podchodzimy do tego inaczej - pamiętam jak po maskarze w Norwegii tyle oburzonych głosów się podniosło, że mogli się rzucić na niego, a nie ucielki - ale to wynika z mentalności. Podczas gdy my zbroimy się na potęgę - bo przejście przez osiedle po zmroku to wyzwanie aby coś się nie stało - o tyle u nich istnieje karność wobec Policji i pewnego rodzaju powierzanie " spraw tego typu" w ręce służb mundurowych - w Sztokholmie po północy mogłem śmiało iść na spacer - w Polsce po 19:00 miałem uczucie jakby ktoś chciał mi przyłożyć i okraść. Ale wracając do Korei - przykład pokazuje, aby nie postrzegać tylko krajów Arabskich jako kolebkę i zagłębie krzywdy kobiet - również Azja pełna jest krzywdzącego dla nas podejścia do życia ludzkiego.
tak tak - przepraszam ale glupote palnelam - tak chodzilo mi o ten filmik w ktorym opowiada o traktowaniu kobiet w biznesie - ale tam opowiada przynajmniej ja to tak zrozumialam ze jest w porzadku ale to singapur ... jednak nie korea ..... .nie wypowiadala sie o Korei - to jednak moje wyobrazenie ze jak w singapurze oki to i w calej azji i korei tez jest w porzadku:)
UsuńTo straszne. Niestety wiadomo, że takie historie mogą się zdarzyć każdemu i wszędzie. Straszna jest jednak postawa policji. Tyle czasu i nikt tyłka nie ruszył. Zwłaszcza, że z tego co piszesz dziewczyna powiedziała, że została porwana. Nie wiem jak z tego można było wyciągnąć wniosek, że to zwykła sprzeczka rodzinna? Może jednak ta historia nauczy czegoś .... przynajmniej policjantów?
OdpowiedzUsuńhttp://www.koreabang.com/2012/stories/disabled-sold-as-slaves-on-fishing-boats-gang-arrested.html
OdpowiedzUsuńalbo to- wykorzystywanie niepełnosprawnych do niewolniczej pracy - sprawa trwała latami ...
Odrażające...
UsuńPrzerażająca historia ;/
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekałam na kolejny wpis, nie sądziłam jednak, że aż tak mnie on zszokuje.
OdpowiedzUsuńNajgorsze jest chyba to, że ja tak naprawdę nie wierze w to, aby miało się coś zmienić. Boję się że będzie jak zwykle. Zacznie się od szumu medialnego polegającego na rozdmuchaniu sprawy(bo ta dobrze się sprzedaje), krytykowaniu innych i zastanawianiu się jak w ogóle mogło do tego dojść. Policja przeprosi za zaniedbanie, albo się do niego nie przyzna, a po jakimś czasie ludzie o wszystkim zapomną i znowu zaczną się czuć bezpiecznie. Aż do następnego razu...
:( ona mowi, ze jest porwana, a im sie wydaje, ze to sprzeczka pomiedzy malzonkami :(
OdpowiedzUsuńtak mi sie spodobalo tutaj ze dodaje do obserwowanych :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńniestety w Polsce, jest podobnie, szczególnie tej powiatowej. Mój ojciec latami bił mamę, policjanci nie przyjeżdżali na wezwania, twierdząc, ze to są wewnętrzne sprawy rodziny lub odkładali słuchawkę mówiąc, że to ja jestem pijany, mama miał podobne doświadczenia, a raz nawet policjant ją pobił, gdy cackali się z ojcem i przemawiali do niego jak do dziecka upośledzonego, mamę zdenerwowała taka niesprawiedliwość i rzuciła pod ich adresem kilka grubych słów, obecnie ojciec nie żyje, zapił się na śmierć, a mama leczy się psychiatrycznie; myślę, że Koreańczycy po tej tragedii wyciągną wnioski (błędy w szkoleniu policjantów) i nie dojdzie więcej do takich dramatów. Niestety w Polsce będzie dochodziło do sytuacji opisanych przeze mnie wyżej, bo nasze państwo jest fatalnie zorganizowane.
OdpowiedzUsuńnie przyjmujmy od razu na wstępie, że to Korea więc na pewno wyciągną z tego wnioski i już tak nie będzie, a Polska jest zła i wszystko w niej jest złe i na pewno nic się nie da naprawić. Obawiam się, że jakiekolwiek zmiany w Korei czy też w Polsce będą zachodzić bardzo powoli i stopniowo, wręcz niezauważalnie. Ciężko jest zmienić mentalność tak ogromnej ilości ludzi, skoro od małego byli w takim myśleniu wychowywani. Niestety to jest też część kultury koreańskiej (nie mam na myśli mordowania, tylko stosunek do kobiet, jej rolę w społeczeństwie czy też kłótnie małżeńskie.) nie jestem specjalistą od kultury koreańskiej, wręcz uważam, że moja wiedza jest w tym temacie bardzo mała, jednak zmiany w społeczeństwie nie zachodzą tak łatwo. Może kiedyś się coś zmieni, a może nie? Należy mieć nadzieję....
Usuńtak poza tym to pozdrawiam, pierwszy raz napisałam tutaj komentarz :)
pod cywilizacyjną ogładą wciąż jesteśmy tacy sami jak dziesiątki, setki czy tysiące lat temu. nie bez podstaw Albert Einstein stwierdził, że nie wie jaką bronią będzie się posługiwał człowiek w III wojnie światowej ale wie jaką w IV wojnie światowej - na kije i pałki. ta odrażająca zbrodnia jest tego dowodem - brutalność mamy zakodowaną. jedynie dzięki mediom dowiadujemy się o tym w Korei, Polsce, Szwecji, Meksyku, USA itd. czy to coś zmieni w podejściu policji i jej szkoleniu? śmiem wątpić. ale kropa drąży skałę. pozostaje mieć nadzieję. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzień dobry. Przepraszam mam 2 pytania (przepraszam, że nie bezpośrednio związane z tematem). Moje znajoma wróciła z wycieczki po Chinach i była też w Korei przez około tydzień i narzekała strasznie, że "Koreańczycy są bardzo agresywni, zwłaszcza po alkoholu" i ponoć nie lubią obcokrajowców (zwłaszcza białych) i nie wiem czy to prawda. Proszę nie myśleć, że chodziła po jakichś "nieciekawych" okolicach w Seulu, nie szukała "guza". Miałem tam kiedyś polecieć, ale jak tam tak jest to może lepiej odpuścić. Jakie są państwa (autorki bloga doświadczenia)w tym kraju? Druga rzecz to jak jest z tymi azjatkami, bo niedawno kuzyn mojego kumpla wrócił z Azji (też był w Korei, "kasiasty" koleś z tego co wiem)i marzyła mu się "żona azjatka", ale podobno jak zajechał to azjatki w Korei czy Chinach ,a nawet w Tajlandii nie były nim wcale zainteresowane(dodam, że to nie jest łysy, gruby, niskiego wzrostu, podstarzały brzydal). To jak to w końcu jest? Azjatki lubią białych, nienawidzą, są im obojętni? Z góry dziękuję za odpowiedź/-i:D
OdpowiedzUsuń1. Koreańczycy faktycznie mogą wydawać się agresywni po kilku kieliszkach. Jest tak dlatego że tak naprawdę jedynie przy alkoholu są oni w stanie wyrzucić z siebie wszystkie swoje troski - na co dzień o uczuciach lub konfliktach nie rozmawia się. Wspólne picie to taki magiczny czas, kiedy do jakiegoś stopnia bezarnie można robić i mówić wiele rzeczy ("był pijany"). To sposób odreagowywania. Do rękoczynów i rozlewu krwi dochodzi jednak naprawdę sporadycznie więc nie ma się czego obawiać.
Usuń2. Co do Koreanek (nie wiem, jak to jest w innych krajach Azji) i ich stosunnku do białych mężczyzn to wydaje mi się, że nie ma reguły. Są Koreanki, które nie potrafią znieść raczej konserwatywnych Koreańczyków i naturalnie wybierają związek z obcokrajowcem - raczej białym, bo w stosunku do innych Azjatów panuje w Korei pewna "niechęć". Są też Koreanki, które nie wyobrażają sobie relacji z cudzoziemcem (z powodu oczekiwań rodziny, niechęci wyjazdu z Korei etc.)i te szukają jedynie pośród "własnych" mężczyzn.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak szybką odpowiedź;D Dobrze, że są takie blogi, bo można zapytać kogoś kto jest naprawdę "w temacie". Heh nie wiem czy Pani się zgodzi, ale teraz wśród Polaków "moda na Azję" jest hehehe nie wiem czy była Pani w Polsce ostatnio, bo jeśli nie to mogę zapewnić, że chociażby samych "dni/tygodni azjatyckich" w sklepach jest od groma;D A ileż to nastolatek chce mieć męża japończyka/koreańczyka ba chińczyka nawet:D Heh, a jak ktoś spróbuje im wytłumaczyć, że po Tokio nie chodzą sami "super przystojniacy", zakochani w "białych dziewojach" czy postacie z anime...(serio są osoby, które wierzą, że chodzą)SERIO(sic!!!!)to można się narazić na...ostrą ripostę. A później wiele dziewczyn ląduje w japońskich burdelach, gdzie są bite i gwałcione, albo zenią się i.... mają takie "ciekawe przygody" jak pani Maria z Tokio:
OdpowiedzUsuń"Mieszkam od 15 lat w Japonii. Studiowalam japonistyke w Polsce. Wladam biegle jezykiem japonskim, a mimo wszystko, borykam sie z wieloma prblemami, w 90 procentach zwiazanymi z przesladowaniem cudzoziemcow.
Odkad pamietam zawsze byly problemy. Najpierw nie akceptowala mnie rodzina meza (Japonczyka), poniewaz jestem obca, nie mam czarnych wlosow i skosnych oczu.
Tesciowie zwracali sie do mnie Pani Maria (ime fikcyjne), nawet po urodzeni dziecka. Przed porodem tesciowa zaproponowala mi gimnastyke z podskokami do sufitu, ktora rzekomo miala mi pomoc w odwroceniu dziecka glowka w dol.
Pozniej pojawily sie problemy w przedszkolu. Dziecko wracalo do domu z poobijanymi posladkami, wystraszone i zaplakane. W wieku 4 lat zostalo pobite przez przedszkolanke, poniewaz za duzo mowilo. Wowczas interweniowal maz.
W szkole podstawowej, juz w pierwszej klasie, wychowawczyni kazala dziecku przefarbowac wlosy na czarno, poniewaz wygladalo inaczej, anizeli koledzy i kolezanki japonskie.
Innym razem stwierdzono, ze skoro pochodzi z Polski, to z pewnoscia ma bardzo niski stopien inteligencji. Matka z pewnoscia jest prostytutka, poniewaz wszystkie cudzoziemki z biednych krajow tylko w taki sposob zarabiaja na zycie.
Czasami zastanawiam sie powaznie nad opublikowaniem pamietnikow z kraju kwitncej wisni, by otworzyc oczy tym wszystkim, ktorzy posiadaja jakze mylna opinie i wyobraznie na temat tego kraju."
Tutaj adres do tego postu:http://mazzi.wordpress.com/2008/10/07/obcokrajowcy-dyskryminowani-w-japonii/
Albo tu:http://klikdotsystems.jp/stronapolska/files/rok2004/kawabata.html
Przepraszam, że takie negatywne i tylko o "nipponie", ale tylko takie znalazłem:D Do Korei to może bym poleciał, ale do Japonii po tym co przeczytałem NIGDY!!! Heh byłbym zapomniał taka ciekawostka;D:
http://www.anusha.com/banshee.htm
Również jestem ciekaw opinii p.Anny na ten temat :)
UsuńPrzyznam się, że na początku mojej przygody z Koreą, podobnie zresztą jak było to w przypadku wielu moich polskich przyjaciół, każdego dnia ogarniała nas czarna rozpacz i głęboka frustracja. Dla większości moich znajomych po jakimś czasie różnice w podejściu do życia (i osobistego i zawodowego) Koreańczyków były już nie do zniesienia i stąd po prostu wyjechali.
UsuńNie znam "Pani Marii" i nie wiem dokładnie, jaka jest jej sytuacja. Jedno czego się nauczyłam w Korei to to, że nie można oceniać danej kultury według własnego bagażu doświadczeń, wpojonych wartości i stylu życia. Żeby prawdziwie coś zrozumieć trzeba się do pewnego stopnia zresetować i uczciwie otworzyć na obserwacje. To nie jest łatwa sprawa chociażby z tego względu, że trzeba uważać, żeby nie zatracić w tym wszystkim siebie samego.
I tak być może określenie "Pani Maria" nie było chęćią odizolowania obcokrajowca, a wręcz wyrazem szacunku (w Korei też dodaje się końcówkę "nim" lub "ssi": AnnaNim, AnnaSsi - jest to najzwyklejszy zwrot nawet w dosyć bliskich relacjach). Co do ćwiczeń to Koreańczycy również mają totalnego hopla na tym punkcie - zalecenia tego rodzaju nie są zarezerwowane tylko dla cudzoziemców. Jeżeli moja koreańska teściowa wynajduje "dziwne" techniki lub przygotowuje jakieś jedzenie, które ma rzekomo pomóc mi w bólu krzyża to przejaw troski, a nie "prześladowania". W Korei też jestem brana czasem (szczególnie przez taksówkarzy, w większości niezbyt światowych ludzi przecież) za "rosyjską modelkę" (czyli panią do towarzystwa) ze względu na moją słowiańską urodę - pokutują tutaj stereotypy oraz ograniczone doświadczenia Koreańczyków (seksbiznes w krajach Azjatyckich jest nieodzowną częścią kultury). Jeszcze dziesięć lat temu w Korei, kiedy wchodziłam do pubu wszyscy na mój widok tracili rezonans. Wtedy dla wszystkich byłam Amerykanką i nauczycielką angielskiego. Dalej idąc etnocentryzm w Korei (podejrzewam, że w Japonii jest podobnie) to wynik wielu lat specyficznego podejścia do życia. Z jednej strony wpajane od dzieciństwa przekonanie o wyższości kultury koreańskiej, jej specjalnego namaszczenia, doprowadziło do zdumiewającego rozwoju gospodarczego (40 lat temu nad rzeką Han stały slumsy!!). Ta indoktrynacja była motorem napędowym społeczeństwa. Sukces jedynie potwierdził takie przekonanie, był nagrodą za lata wyrzeczeń narodowego spięcia się w sobie. Koreańczycy są dumni ze swojego narodu i ze swoich dokonań. Ta właśnie wiara jest wszystkim, co im pozostało. Trzeba też zrozumieć, że Korea to ciągle kraj bardzo hermetyczny - nie jest możliwe dokonanie gruntownych zmian 5000-letniej kultury w ciągu jednego dnia, a masowy napływ obcokrajowców rozpoczął się naprawdę względnie niedawno. Trudno tutaj wszystko wytłumaczyć w kilku słowach, to dosyć skomplikowane zjawisko - sugeruję po prostu powstrzymywanie się od wyciągania zbyt pochopnych wniosków i ocenianie wszystkiego przez pryzmat własnej kultury, bo, według mnie, właśnie takie podjeście zakrawa na arogancję... a już szczególnie jeżeli dokonało się wyboru, żeby w obcej kulturze kontynuować swoje życie... ("when in Rome do as Romans do")
Temat ten poruszam też w swojej książce "W Korei", która ma być już dostępna 27 kwietnia. Mam nadzieję, że pomoże ona lepiej zrozumieć, dlaczego Koreańczycy zachowują się tak, a nie inaczej... Zapraszam do zapoznania się z lekturą.
Rozmawialem z wielu znajomymi na temat tego morderstwa (koreankami i koreanczykami). Wszyscy oczywiscie podzielaja fakt okrucienstwa zabojcy oraz niewybaczalny blad Policji. Jednak jest to caly czas jedna sprawa na tle tysiecy innych spraw. Jasne, ze beda o tym gadac w mediach, bo to przyciaga uwage (wszyscy doskonale wiemy jakie sa proporcje informacji pozytywnych do negatywnych w mediach). Uwazam, ze w jakis sposob generalizowanie calego spoleczenstwa oraz podejscia do niego na podstawie tego wydarzenia jest zbyt smialym krokiem w przod. W kazdym nawet najbardziej szanujacym sie kraju dochodzi do roznych okurcienstw, morderstw, przemocy... Ja caly czas uwazam, ze Korea jest jednym z najbezpieczniejszych krajow jakie mi sie udalo do tej pory odwiedzic. Sprawa kobiet nie jest tez taka czarno-biala jak by sie moglo wydawac.
OdpowiedzUsuńJa myślę, że bezpieczeństwo w Korei to kwestia coraz bardziej złudna. Faktycznie w przypadku ludzi takich jak my, chadzających na uniwersytet albo do pracy w koporacjach, prawdopodobieństwo zagrożenia życia jest raczej niewielkie. Komentarz mojej koreańskiej koleżanki po całym wydarzeniu był taki, że cała sytuacja udowadnia, że trzeba być "bogatym" - wtedy jest się bezpiecznym. Druga sprawa to taka, że tak samo jak odsetek bezrobocia tak i liczba przestępstw są w Korei skrzętnie są zaowalowywane (też i tę sprawę przecież chciano ukryć) - w samym Suwonie w tym roku zamordowano lub bez słuchu zaginęło więcej niż 400 kobiet! Ale o tych liczbach na co dzień nie mówi się. Kolejną sprawę, którą chciałam podkreślić szczególnie to to, że jest dobrze dopóki coś się nie wydarzy. Ja również ciągle w Korei czuję się bezpiecznie (w Polsce jestem bardzo zestresowana), ale potrafię sobie wyobrazić sytuację zagrożenia, kiedy służby porządkowe albo będą zbyt zaskoczone telefonem od obcokrajowca, albo skonsternowane czy powinni pomóc, czy może to jakaś "gra", której nie rzoumieją, albo po prostu mnie zignorują...
Usuństraszna historia, właśnie prze ten brak zainteresowania odpowiednich słuzb. Z drugiej strony faktycznie trudno zrozumiec mentalnośc Azjatów czy Arabów Europejczykowi... Ja nawet się nie staram, ponieważ jest to dla mnie niepojęte
OdpowiedzUsuńDziękuję za odpowiedź. Ja to bym jednak bał się do Azji Wschodniej lecieć(ale ze mnie tchórz;D). Nie wiem po prostu źle bym się czuł gdybym miał na sobie "wszystkie" spojrzenia na ulicy/pracy(niekoniecznie "przychylne") i ksenofobia itd.Nie to nie dla mnie. Cieszę się natomiast z tego, że jest pani szczęśliwa w Korei:D Pozdrawiam i życzę miłego dnia:D
OdpowiedzUsuńObecnie obcokrajowcy w Seulu, ale też w innych większych miastach, są raczej widokiem pospolitym więć tych spojrzeń aż tak nie przyciąga się już. Ponadto koreański etnocentryzm nie jest zjawiskiem ostentacyjnym, czy nienawistnym; ot wychodzi do czasu do czasu podczas zwykłych codziennych "sprawunków". Nie ma się czego obawiać :). Również pozdrawiam.
UsuńByłam w Korei przez pół roku (w Suwonie właśnie) i starałam się unikać przepełnionych obcokrajowcami miejsc. Wszędzie się wyróżniałam i czułam na sobie spojrzenia mieszkańców. Ale nie czułam bynajmniej obiektem ich niechęci. Wręcz przeciwnie. Często mnie zagadywano, wszędzie pomagano i wręcz kochano, kiedy się okazywało, że znam trochę język (uczyłam się koreańskiego 3 lata ). Co mnie wkurzało, to to, że zawsze brano mnie za Amerykankę. Irytowało mnie to do tego stopnia, że kiedyś, kiedy podszedł do mnie pewien staruszek i bez słowa ale z wielkim uśmiechem wyciągnął do mnie rękę, by uściskać moją dłoń od razu powiedziałam "ale ja nie jestem z Ameryki"
UsuńWitam, kiedyś na pani "starym" blogu przeczytałem, że"mój koreański szef uważa, że kultura koreańska licząca 2000 lat pokona kulturę Zachodu" coś takiego (przepraszam z pamięci piszę). Japończycy też tak mają, ale to chyba w Azji "normalne"? Jak pani sądzi rywalizacja jest, ale...przecież firmy zachodnie i np. firma, w której pani pracuje ściśle współpracują np. samsung electronics dostarcza podzespoły firmie Apple. Nie wiem to jakiś sposób motywacji narodu, nacjonalizm, pycha konkretnej osoby, a może realnie chodzi o "zniszczenie" Zachodu? Nie wiem... Pytam, akurat Panią, bo NAPRAWDĘ ciężko o konkretne info z Azji, info od kogoś kto patrzy "realnie", a nie przez "czarne" czy "różowe" okulary na azjatycką rzeczywistość. Większość blogów o Azji to: "mangi, anime jest no.1 we wszechświecie/ chcę mężą japończyka" i "kocham kpop chcę męża/żonę koreankę", albo druga grupa która twierdzi że:"azjaci są szkaradni, jedzą psy, nacjonaliści, ksenofoby, złodzieje, chcą nas zabić"itp.?
OdpowiedzUsuńLubię tego bloga często go odwiedzam. Pozdrowienia z Polski:D (u nas ciepło teraz, super:D)
Etnocentrym koreański ma charakter bierny. Absolutnie nie można porównywać go z nacjonalizmem europejskim, którego polityczne zabarwienie i (często) agresja są nieodzowną częścią. Koreańczycy są przekonani o wyższości swojej kultury i narodu, ale jest to duma skierowana ku wnętrzu, która nie manifestuje się jakimkolwiek programem przeciw danej grupie etnicznej. Po prostu od czasu do czasu, w interakcjach, wychodzą te czy inne zaskakujące "kwiatki", z których Koreańczycy nawet nie zdają sobie sprawy. Powtórzyć chciałabym, że jest to wpojona cecha, a nie przemyślany i wojowniczy sprzeciw wobec wszystkiego, co obce.
UsuńKoreańczycy, jako kraj praktycznie wyspiarski, zależy od zagranicy. Bez popytu z zagranicy Korei nie byłoby. Stąd mimo że Koreańczycy zdecydowanie wolą współpracować "ze swoimi" (z powodu tej samej kultury, języka etc. - bo tak jest po prostu wygodnie), to jeżeli tej możliwości nie mają uderzają w progi cudzoziemskich partnerów bez zmrużenia oka. Bo to naród też na wskroś pragmatyczny...
oj, pokona, pokona - LICZEBNOŚCIĄ :)
UsuńDzięki za info.
OdpowiedzUsuńDzień dobry,
OdpowiedzUsuńniedawno przypadkiem trafiłam na tego bloga i bardzo mi się spodobał. wczoraj stwierdziłam, że z chęcią poczytam też starsze notki z zeszłych lat, np. z 2005r., ale na Pani starym blogu, gdy wchodzę w archiwum wyświetla się "podaj nazwę i użytkownika i hasło". o jaką nazwę chodzi? czy muszę logować się na jakiejś stronie, by przeczytać archiwum?
serdeczne pozdrowienia z wrocławia :)
Witam,
UsuńWiększość wpisów jest przeniesiona na wkorei.blogspot.com. Na podstawie notek z lat 2003-2007 napisałam książkę "W Korei", o której informacja jest powyżej. Jeżeli ma Pani dużą ochotę na poczytanie oryginalnych wpisów to proszę o email - udostępnie Pani archiwum.
Również pozdrawiam. :)
pani kochana, co pani nie pisze,ze jutro w warszawie mozna na zywo i w ogole ...
OdpowiedzUsuńSłuszna uwaga! Informacja powyżej wedle życzenia :)
UsuńByłam wtedy w Korei. A dokładnie w Suwonie. Całe miasto tym żyło. Szczególnie widać to było na terenie kampusu i wokół jako, że dziewczęta stroniły od wychodzenia po zmroku.
OdpowiedzUsuńTemat drażliwy, ale jak dla mnie takie samo przyzwolenie na przemoc jest i w Polsce. Bo czym rzekomo są potem wstrząsające relacje z tragedii i wypowiedzi typu: przyjęliśmy zgłoszenie, ale nic nie mogliśmy zrobić, albo tam zawsze było coś nie tak, ale lepiej się nie wtrącać etc. Taka jest smutna rzeczywistość...A za samoobronę w Polsce jeszcze pójdzie się za kraty, bo napadać można, tylko bronić się już nie za bardzo.
OdpowiedzUsuńIgnorowanie przemocy wobec kobiet to symptom spoleczenstwa wstecznego, patriarchalnego, gdzie mezczyznom zle zachowanie uchodzi plazem bo wszyscy patrza z przymruzeniem oka uwazajac ze "boys will boys". Takie nastawienie bardzo sie zmienilo, rowniez w Polsce (niebieska linia) i w krajach zachodu. Co do Azji - nie mam pojecia, ale oburzenie spoleczne i mowienie o tym glosno to dobry poczatek. Natomiast co do bezpieczenstwa gdziekolwiek na swiecie - dewianci i psychopaci sa wszedzie na swiecie, trzeba sobie zdawac z tego sprawe gdziekolwiek sie przebywa i nie byc naiwnym ze gdzies 'jest bezpiecznie'.
OdpowiedzUsuń