O szalonej kampanii antynikotynowej w naszej firmie pisałam już wcześniej w notce „Zasłona Dymna”. Przyszedł czas na sprawdzenie rezultatów. Jak się okazało jednak nie na podstawie testu krwi, a moczu. Dzisiaj na jednym z pięter firmy zagnieździła się pani z tajemniczymi instrumentami przypominającymi paskowe testy ciążowe. Każdy miał za zadanie nasiusiać do papierowego kubeczka, którego zwykle używa się do kawy instant, po czym pani pobierała odrobinę cieczy pipetką i skraplała plastikowe cudo. Po uzyskaniu wyniku, każdy musiał złożyć podpis w specjalnej tabelce rezultatów.
Na piętrze przeznaczonym do testów żeńskiej populacji naszej firmy wężyk z podekscytowanych młodych pracowniczek, dla których badanie jest świetną okazją do wymiany plotek i radosnych pogaduszek. Co chwila ktoś na siebie wpada z kubeczkiem niebezpiecznie wzburzając przy tym fale najróżniejszych odcieni żółci. W powietrzu unosi się charakterystyczna woń. Co bardziej efektywne grupy dziewcząt obstawiają jedną koleżankę, która napełnia kubeczek po brzeg, a następnie na korytarzu hojnie dzieli się siuśkami ze swoimi koleżankami. No bo po co się męczyć ryzykując skrzywioną strugę i nieprzyjemne jej konsekwencje?!
Podobnie postępują mężczyźni, tyle że z zupełnie innych powodów. Oni są po prostu chytrzy. A ja, co jest chyba zupełnie zrozumiałe, nie mam im tego absolutnie za złe... W końcu każdy się chyba zgodzi, że tysiąc dolarów drogą nie chodzi. No proszę jak się nawet ładnie zrymowało!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz