O koreańskim rynku nieruchomości można byłoby napisać fascynującą książkę. Miałaby ona charakter sensacyjny z domieszką kryminału i horroru, ale też i szczyptą groteski. Głównymi bohaterami byłyby oczywiście ajumy, starsze koreańskie matrony, które odpowiedzialne są za rodzinne finanse, a co za tym idzie właściwe lokowanie pieniędzy zarobionych przez męża.
Większość Seulu to las jednakowych, dosyć smętnie wyglądających wieżowców wzniesionych bez żadnego polotu architektonicznego. Nawet kolory są takie same, co najlepiej widać po osiągnięciu jednego ze szczytów gór okalających Seul. Dość powiedzieć, że jedna z Polek, które odwiedziły Koreę po raz pierwszy, przekonana była, że to akademiki. Nie mogła nadziwić się, dlaczego jest ich tutaj tak wiele… W takiej sytuacji mieszkania ocenia się jedynie na podstawie ich wielkości w pyeongach (1 pyeong [평] = ok. 3,3m2) oraz lokalizacji. Istnieje kilka standardowych metraży, po których z dużym prawdopodobieństwem można odgadnąć układ pokoi (w metraż ten wlicza się części wspólne, jak i ogromne, zabudowane balkony – i tak mieszkanie 100-metrowe tak naprawdę ma ok. 84 metrów powierzchni mieszkalnej). Są one do tego stopnia szablonowe, że jeden z moich kolegów kupił mieszkanie nawet bez jego oglądania… Wszystkie nowo oddawane mieszkania mają identyczną wykładzinę, identyczną kuchnię, identyczne regały pod telewizor, identyczną tapetę. Dokupuje się jedynie szafy na ubrania, łóżko, kanapę, lodówkę, pralkę. Przy zakupach wystarczy poinformować sprzedawcę o wielkości mieszkania, żeby rozmiarowo bezbłędnie dopasować meble. Wszystko na zasadzie „plug & play”. Jest to system bardzo wygodny, oszczędzający czas i nerwy, ale też i tchnący niesamowitą przyziemnością, jednolitością. Wystrój wnętrz doprawiony inspirującym pieprzykiem jest wielką rzadkością. Jedynym elementem odróżniającym jedno identyczne mieszkanie od drugiego to oczywiście cena, zależna praktycznie jedynie od lokalizacji. Dla przykładu ok. 50-metrowe mieszkanie w najbardziej prestiżowej dzielnicy Seulu, Kangnam (to tam jest największe skupisko dobrych szkół, a bez zameldowania w tej okolicy nie można posłać do nich swojego dziecka), potrafi kosztować 1M USD. Dokładnie to samo mieszkanie na północy Seulu to wydatek rzędu 300-350K USD.
Większość Seulu to las jednakowych, dosyć smętnie wyglądających wieżowców wzniesionych bez żadnego polotu architektonicznego. Nawet kolory są takie same, co najlepiej widać po osiągnięciu jednego ze szczytów gór okalających Seul. Dość powiedzieć, że jedna z Polek, które odwiedziły Koreę po raz pierwszy, przekonana była, że to akademiki. Nie mogła nadziwić się, dlaczego jest ich tutaj tak wiele… W takiej sytuacji mieszkania ocenia się jedynie na podstawie ich wielkości w pyeongach (1 pyeong [평] = ok. 3,3m2) oraz lokalizacji. Istnieje kilka standardowych metraży, po których z dużym prawdopodobieństwem można odgadnąć układ pokoi (w metraż ten wlicza się części wspólne, jak i ogromne, zabudowane balkony – i tak mieszkanie 100-metrowe tak naprawdę ma ok. 84 metrów powierzchni mieszkalnej). Są one do tego stopnia szablonowe, że jeden z moich kolegów kupił mieszkanie nawet bez jego oglądania… Wszystkie nowo oddawane mieszkania mają identyczną wykładzinę, identyczną kuchnię, identyczne regały pod telewizor, identyczną tapetę. Dokupuje się jedynie szafy na ubrania, łóżko, kanapę, lodówkę, pralkę. Przy zakupach wystarczy poinformować sprzedawcę o wielkości mieszkania, żeby rozmiarowo bezbłędnie dopasować meble. Wszystko na zasadzie „plug & play”. Jest to system bardzo wygodny, oszczędzający czas i nerwy, ale też i tchnący niesamowitą przyziemnością, jednolitością. Wystrój wnętrz doprawiony inspirującym pieprzykiem jest wielką rzadkością. Jedynym elementem odróżniającym jedno identyczne mieszkanie od drugiego to oczywiście cena, zależna praktycznie jedynie od lokalizacji. Dla przykładu ok. 50-metrowe mieszkanie w najbardziej prestiżowej dzielnicy Seulu, Kangnam (to tam jest największe skupisko dobrych szkół, a bez zameldowania w tej okolicy nie można posłać do nich swojego dziecka), potrafi kosztować 1M USD. Dokładnie to samo mieszkanie na północy Seulu to wydatek rzędu 300-350K USD.
Ceny mieszkań w Seulu są na tyle zawrotne, że mało kto może sobie na taki zakup pozwolić. Dlatego gros mieszkań w Korei jest wynajmowanych na bardzo ciekawych zasadach. Najbardziej popularnym systemem jest jeonse (전세) kiedy to do kieszeni właściciela wpłaca się zazwyczaj 50% wartości mieszkania, jako zwrotny po dwóch latach depozyt. W takim przypadku przez okres dwóch lat ponosi się jedynie koszt administracyjnego czynszu i opłaty ze zużyte media. Po dwóch latach umowę można przedłużyć – w przypadku gdy ceny mieszkań poszły w górę trzeba liczyć się z dopłatą różnicy, lub po prostu poszukać nowego lokum. Właściciel mieszkania, dzięki ogromnej gotówce, może zainwestować w inne mieszkanie (ogromna spekulacja!), lub w papiery wartościowe – na tym zarabia. Pieniędzy tych tak naprawdę nigdy nie zwraca, bo kolejni najemcy zwrócą wartość jeonse poprzednim lokatorom – i tak w kółko. Mniej popularny to system weolse (월세), gdzie wpłaca się zwrotny depozyt o wartości kilkudziesięciu tysięcy dolarów i płaci miesięczny czynsz do portfela właściciela. Im większy depozyt, tym mniejszy koszt najmu.
Dwuletnie kontrakty oraz szalejące ceny domów powodują, że w Korei dokonuje się ogromny exodus wprowadzek i wyprowadzek. To, naturalnie, przyczyniło się do wykwitu kompleksowych usług, które umożliwiają takie przemieszczanie się bez większego bólu. Jakkolwiek niedowierzająco by to nie brzmiało wszystko dokonuje się najczęściej jednego dnia. O świcie specjalna firma pakuje rodzinę i wysyła do nowego mieszkania. Trwa to kilka godzin. Nowi lokatorzy wpuszczają do opuszczonego mieszkania ekipę tapetującą (jeśli mają takowy gest lub potrzebę) i sprzątającą, po czym zatrudniona przez nich firma przewozowa wnosi i urządza cały ich dobytek.
W moim przypadku pakowanie i rozpakowywanie w nowym mieszkaniu do jak najbardziej normalnego stanu używalności trwało od godziny 8.00 do 14.45 z godzinną przerwą na obiad! Mieszkanie mieliśmy już oddtapetowane, ponieważ właściciele wyprowadzili się tydzień wcześniej (w cenie zakupionych tapet są usługi tapetowania – znowu wszystko w ciągu kilku godzin!). Koreańskie firmy przewozowe są na tyle wyspecjalizowane, że przed ich przyjazdem nie trzeba robić właściwie nic. Pakują wszystko do wcześniej przygotowanych, plastikowych pudeł – od pierdółek porozstawianych na półkach, aż do najbardziej skomplikowanych mebli, które rozkręcają sprawnie na części pierwsze i przenoszą owinięte w coś na kształt dywanów w kierunku balkonu (okna już są wyciągnięte), skąd meble zjeżdżają na specjalnym podnośniku do czeluści ciężarówki. Wszystko to oczywiście w trybie ppali, ppali (szybko, szybko). Każda z osób ekipy odpowiedzialna jest za swoją część roboty. Nikt się nie obija. W nowym mieszkaniu wszystko układane jest tak, jak w poprzednim miejscu (pomaga przy tym ten standardowy rozkład mieszkań i w nich mebli!). Nawet bałagan jest mniej więcej ten sam…
Popołudnie po przeprowadzce spędziłam na dopieszczaniu niektórych elementów, a przedpołudnie dnia następnego na wierceniu dziur w ścianach, co by przymocować obrazy i półki. I tak w ciągu zaledwie półtora dnia kompletnie zmieniłam prawie cztery lata swojego życia. Ciach trach i po krzyku.
|
|
|
Aniu, poznikały zdjęcia. Mogłabyś je wrzucić jeszcze raz?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Agata
Dziękuję za informację! Zrobione!
UsuńMogę zapytać jaki był powód Twojej przeprowadzki? :)
OdpowiedzUsuńW Korei umowę najmu podpisuje się zazwyczaj na dwa lata. Po dwóch latach może okazać się, że w celu utrzymania mieszkania trzeba dołożyć dosyć znaczną kwotę do depozytu. Ci, którzy nie mają oszczędności muszą wyprowadzić się w inne miejsce. Niektórzy też po prostu chcą zmienić lokum i tak było w moim przypadku. Przeprowadziłam się w obrębie tego samego blokowiska tylko że do większego mieszkania. ;)
UsuńWitam,mam takie pytanko ciężko znalezć prace w Korei i ogólnie jakieś zamieszkanie?:))
OdpowiedzUsuńZ góry dziękuje za odpowiedz.
Pani blog jest super sam zamierzam kiedyś wyjechać,ale narazie 15lat dopiero mam:)
Trochę sobie poczekam :'(
Niestety nie mam możliwości nauki tego języka musze uczyc się sam :'(
Oj ciężko. Powodzenia w nauce!
UsuńJa też chciałabym wyjechać do Korei. I tez mam 15 lat. Niestety w Polsce raczej ciężko z nauką koreańskiego. Można spróbować kupić jakieś książki z ćwiczeniami na internecie (moja koleżanka tak robi). Życzę powodzenia :)
UsuńBardzo ciekawe. Ae jak to się mówi, co kraj to obyczaj. Pozdrawiam i chętniee czytam!
OdpowiedzUsuńwitam ja również zamierzam się przeprowadzić do Korei ale na razi mam 14 lat. Uczę się Koreańskiego około rok na razie mi dobrze idzie .
OdpowiedzUsuńsłyszałam że Korea to spokojny kraj .
czy to prawda ?
i dużo osób mnie ostrzega że tam jest nie bezpiecznie nie wiem w co wierzyć.:)
witam mam 14 lat i w przyszłości zamierzam przeprowadzić się do Korei .
OdpowiedzUsuńmam pytanko bo ludzie ostrzegają mnie że to nie bezpieczny kraj ale w internecie pisało że jest spokojny nie wiem w co wierzyć :)
Też chcę wyjechać do Korei hahha i też mam 14 lat wiem kupa czasu ale jakoś o tym myślę i czy jako informatyk czy architekta znajdzie się prace?
OdpowiedzUsuńŚmiesznie, ja miałam kilka podobnych problemów. Ale przeprowadzki mają to do siebie.
OdpowiedzUsuńTeż mam 14 lat i z koleżanką zamierzamy zamieszkać w Korei. Niedługo chyba pół kraju przeprowadzi się do Korei hah
OdpowiedzUsuńŚwietny Blog ! Jestem w Liceum w 1 klasie na profilu dziennikarsko-filmowym , planuje iść na studia dziennikarskie i wyjechać do Korei , niestety nie ma w moim mieście j.Koreańskiego ale jestem samoukiem i uczę się sama :D Czy jak się przeprowadzałaś do Korei , było jakoś ciężko ? Chodzi o kwestie znalezienia mieszkania itp. Ile pieniędzy trzeba przygotować na taką podróż?
OdpowiedzUsuńCiężko nagle spakować całe swoje życie i zmienić otoczenie. Skoro mowa też o przeprowadzka, to jakie mieszkania się Wam podobają, co Was inspiruje? Ja zakochana jestem w mieszkaniach deweloperskich, a szczególnie w takich, jak https://vantage-sa.pl/mieszkania-z-tarasem-wroclaw/ które są razem z pięknym tarasem.
OdpowiedzUsuńZależy tak naprawdę od osoby i sytuacji, dla wielu przeprowadzka jest właśnie czymś szczęśliwym :) Na przykład po ślubie przeprowadzka to w zasadzie święto :D A co do firmy która pomoże uporać się z meblami i bibelotami to polecam tiptoptrans.pl
OdpowiedzUsuńWażne jest odpowiednie zabezpieczenie paczki. Porzadny karton i mocna taśma taka jak tutaj https://tcmservice.pl/pl/tasmy-pakowe to podstawa. U nas taki zestaw się sprawdził podczas przeprowadzki
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKto powiedział, że przeprowadzka musi być stresująca? Może to być przygoda pełna nowych możliwości!
OdpowiedzUsuńMoje grataulacje z nowego miejsca zamieszkania :) http://www.transport-przeprowadzki.waw.pl/
OdpowiedzUsuńOby wiodło ci się tam dobrze :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis, fantastycznie napisany. :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post! Koreański rynek nieruchomości faktycznie brzmi jak coś z filmu. Ciekawe, jak takie jednolite mieszkania wpływają na życie codzienne i poczucie indywidualizmu. Dzięki za przybliżenie tematu, świetnie się czytało!
OdpowiedzUsuńPrzeprowadzka może być pełna niespodzianek, zwłaszcza w nowym kraju. Odpowiednie przygotowanie i pomoc w organizacji transportu to kluczowe elementy, które pomogą w sprawnym zaadaptowaniu się do nowego miejsca.
OdpowiedzUsuńhttps://przeprowadzki-transport.bialystok.pl