Spokojnie płynę kraulem. Wyrzucam prawą rękę jak najdalej
mogę, a następnie lewą mocno zagarniam wodę ciągnąc tym samym do przodu całe
ciało. Przypatrując się mijanym pod sobą kafelkom wypuszczam powietrze, żeby przed
kolejnym wynurzeniem ręki obrócić głowę lekko w bok i równomiernie wciągnąć
powietrze. To wspaniała medytacja.
Nagle ktoś łapie mnie za tyłek. W jednej sekundzie całe moje
ciało tężeje, ale mózg od razu wysyła uspokajające sygnały. To PWY, który za
mną płynie. Czasem nachodzi go chęć na takie psikusy. Uchachana daje się pchać jego
silnym dłoniom przez kilka metrów.
Dotykam ściany basenu i odwracam się, żeby popsioczyć na
PWY. To kontynuacja miłosnego przekomarzania się. Pewnie sama go zaraz pod wodą
uszczypnę w tyłek. Staję jak wryta, kiedy meżczyzna w białym czepku dopływa do
końca basenu, odbija się od ściany i kontynuje swój trening. Czepek PWY jest
czarny.
Próbuję zrozumieć, co się właściwie stało. PWY dopływa do
mnie i widząc mój wyraz twarzy od razu pyta, co jest nie tak. Stoję w milczeniu
zastanawiając się, czy może coś mi się przywidziało. Opowiadam o zdarzeniu PWY.
„Jesteś pewna, że to nie był przypadek?”
Przez chwilę waham się. Czuję na sobie namacalną warstwę
szoku, który odrealnia całą sytuację. Z pomocą przychodzi mi jednak mózg
przypominając o tej jednej sekundzie, kiedy ogarnęło mnie przekonanie, że to
PWY. Bo na takiego rodzaju dotyk pozwolić mógł sobie tylko i wyłącznie on. Już
wiem, że przed chwilą stało się coś bardzo niedobrego.
Mężczyzna w białym czepku ponownie dopływa do ściany
basenu. Mocno łapię go za ramię i z gulem w gardle mówię, że nie może w ten
sposób dotykać innych osób. Mężczyzna wyrywa się i silnym wyskokiem wychodzi z
basenu. W mgnieniu oka rozpoznaję w nim młodego chłopca trenującego po okiem
ojca, z którym dosyć często rozmawiam w chwilach odpoczynku. Ojciec pracuje dla
jednej z największych koreańskich korporacji. Zajmuje się reaktorami jądrowymi.
„Patrz to jego syn!” Ja również stoję jak sparaliżowana. Widząc
jak odchodzą do szatni ponownie analizuję całą sytuację. Czy aby na pewno sobie
czegoś nie dopowiedziałam? Mózg ponownie przychodzi mi z odsieczą. Oprócz
życiowego partnera, żaden inny mężczyzna nie powinien dotykać kobiety w ten
sposób.
Na jakiekolwiek działanie jest już za późno. Basen
pustoszeje, a ja ciągle stoję przy ścianie nie mogąc zrozumieć ani sytuacji,
ani własnego samozwątpienia. Czuję w środku jakiś ogromny ciężar. PWY przytula
mnie mocno i mówi, że następnym razem przed wszystkim mnie ochroni.
Przekonanie o osobistym bezpieczeństwie to bardzo
pozytywna strona mieszkania w Korei. Na co dzień nie trzeba się raczej obawiać ataku
ze strony szaleńca, nie trzeba głęboko chować telefonu, czy kurczowo trzymać
torebki w środkach komunikacji miejskiej. Wychodząc na ulicę człowiek nie
zaprząta sobie głowy ewentualnym zagrożeniem ze strony osób trzecich, który to
przywilej chyba słusznie może zostać uznany za jeden z przejawów wolności.
Statystyki pokazują jednak, że przestępczość w Korei
nabiera rozpędu, z włamaniami i wykroczeniami na tle seksulanym jako jej głównymi
motorami napędowymi. Szczególnie martwi gwałtowny wzrost przestępstw
seksualnych: od roku 2001 zanotowano 50% więcej przypadków tego rodzaju.
Przyczyn takiego stanu rzeczy upatruje się przede wszystkim w szerokim dostępie
do scen przemocy seksualnej (Internet) oraz w braku edukacji seksualnej (ostry
sprzeciw rodziców wobec propozycji wprowadzenia takowej do szkół).
Upraszczając, w koreańskiej, bardzo zmaskulinizowanej
mentalności, rola kobiety sprowadza się do dwóch funkcji: żony i matki oraz
obiektu seksualnego. Przyjęta jest tutaj tradycja pewnych zachowań, które ciągle
uznawane są za normalne, za wrodzone prawo mężczyzny: zinstytucjonalizowane i
nagminne korzystanie z usług seksualnych, powszechność i akceptacja mało
wybrednych żartów skierowanych do przedstawicielek płci pięknej, a nawet
„nieprzynoszące przecież nikomu szkody” obłapywanie, czy ocieranie się. W koreańskim
społeczeństwie istnieje również ciche przyzwolenie na
przemoc w rodzinie – jeszcze do niedawna w ustawodawstwie tego kraju
pojęcie gwałtu nie miało zastosowania do napaści w ramach związku małżeńskiego.
Dosyć wspaniałomyślnie bierze się też pod uwagę najróżniejsze okoliczności
przestępstwa. Dla przykładu jeszcze kilka lat temu upojenie alkoholowe było
uznawane (i ciągle jest w umysłach wielu Koreańczyków!) za czynnik łągodzący w
przypadkach nawet najbrutalniejszych gwałtów.
Przestępstwa na tle seksualnym w Korei nigdy nie były
zjawiskiem marginalnym. Statystyki idą w górę nie tylko ze względu na realnie zwyżkującą
liczbę wykroczeń, ale również ze względu na to, że najzwyczajniej coraz więcej
przypadków zgłaszanych jest na policję. Społeczna stygma wobec ofiar przemocy
seksualnej jest coraz mniejsza, kobiety stają się coraz bardziej niezależne i
pewne siebie, ale także zwiększa się świadomość i wiedza na temat tego, czym
jest napaść na tle seksualnym. Po fali niezwykle brutalnych przestępstw na
nieletnich (Nayoung
Case), w tym dzieci niepełnosprawnych (Inhwa Case) zaostrzeniu
ulega również koreańskie prawo. Co ważniejsze jednak bardziej efektywna staje
się też jego egzekucja.
W kolejnej audycji „Zakorkowanych” (do odsłuchania
poniżej) mówimy z Leszkiem o skali zjawiska, o aktualnej sytuacji ofiar przemocy seksualnej,
o postrzeganiu tego rodzaju przestępstw przez przeciętnego Koreańczyka oraz o koreańskim
ustawodawstwie w tym zakresie.
Uwaga – audycja jedynie dla słuchaczy o mocnych nerwach!