Kątem oka
wychwycam filuternie puszczane do mnie ślepie. Odwracam się z cisnącym wyjaśnieniem, że nie, nie
jestem „rosyjską modelką”, ale po spojrzeniu intruzowi w twarz zamiast zgrzytu
zębów na moje usta wypływa wielki uśmiech. Mam przed sobą „Tayo the Little Bus”,
niebieskiego auto-łobuza nr 120 z koreańskiej kreskówki „꼬마버스 타요” („Kkomabus Tayo”).
Dzieciaki piszczą z uciechy, gdy nadjeżdża i śmiech ten na dobre rozwiewa
zimowe chmury. Tayo, najczęściej kojarzony ze swoją słabością do rytmicznego puszczania bąków, ma kilku przyjaciół i ci również jeżdżą po Seulu wnosząc pokaźny zastrzyk kolorów do życia najmłodszych Seulczyków: zielony autobus nr 1000 to sowizdrzalski Rogi, najlepszy przyjaciel psotnika Tayo; żółta Lani, autobus nr 02, znana jest ze swojego wesołego usposobienia i to ona najczęściej godzi dwóch skłonnych do sprzeczek przyjaciół; Gani, autobus nr 1339 w kolorze czerwieni to pracowity, serdeczny, ale też i nieśmiały kolega całej trójki.
Początkowo po stolicy Seulu poruszają się tylko 4 autokary. Odzew jednak jest tak pozytywny (jednego dnia zanotowano aż 40 000 pasażerów!), że burmistrz miasta podejmuje decyzję o rozszerzeniu akcji. Przewodnim założeniem jest nauczenie juniorów, jak korzystać ze środków transportu publicznego oraz promocja jego przystępności dla dzieci. W tym momencie ulice Seulu przemierza aż 100 wariacji Tayo, Rogi, Lani i Gani, a dzieciaki nie mogą doczekać się weekendu, żeby wyciągnąć rodziców na przejażdżkę.
Po jakimś czasie do autobusików przyłączają się popularne w Korei robaki: niemądra żółta larwa, która zupełnie traci już rozum na widok jedzenia i larwa czerwona, która imitując Bruce Lee bez skutku próbuje dopiec swojej koleżance - najczęściej sama się przy tym dotkliwie obija. Gąsienice wsiadają do "라바 지하철" ("The Larva Train"), a za nimi podążają tłumy rozbawionych podróżnych.
Taksówki w Korei mają bardzo złą reputację. Owszem są taniutkie, ale ich sadystycznych zapędów trzeba się wystrzegać jak ognia. No chyba, że wsiada się do "뽀로로 택시" ("Pororo Taxi"), gdzie kółkiem rządzi sławny bezlotek. Tutaj nie ma się czego obawiać - pingwin Pororo na pewno nie będzie przecież róbował zmieść przechodnia z pleców swojej koleżanki zebry. Pamiętajcie tylko, żeby Pororo Taxi zamówić co najmniej tydzień przed planowanym przejazdem.
Slogan głosi, że "każdy potrzebuje matki". Dlatego transport publiczny w Seulu wychodzi też naprzeciw osobom starszym w postaci "속마음 버스" ("Sokmom Bus"). W specjalnie przygotowanych wnętrzach autobusu dorośli Seulczycy mogą wyłożyć kawę na ławę (tudzież swoje "serce i umysł") w rozmowie z kimś bliskim, albo po prostu wypłakać się niczym na ramieniu własnej matki. Całemu procesowi przewodzi profesjonalny instruktaż, opieka psychologa oraz atmosfera poufności. W kraju, gdzie pomoc tego rodzaju ciągle uważana jest za tabu to rozwiązanie idealne.
Co tu dużo mówić - naprawdę coraz bardziej lubię to miasto...
A o codziennej odsłonie koreańskiego transportu publicznego można posłuchać w audycji o Korei "Zakorkowani":
1. Życie w tranzycie, część 1
2. Życie w tranzycie, część 2
Mój osobisty przedszkolak mógłby Tayo oglądać cały dzień. A za przejazd takim autobusem to pewnie by swoją matkę oddał ;). Szkoda, że w Warszawie komunikacja publiczna jest totalnie wroga dzieciom. Nie tylko nie ma takich akcji, a wręcz z dzieckiem trudno wsiąść do autobusu. A nowe formy komunikacji, jak system rowerów publicznych, zupełnie wykluczają rodziców z małymi dziećmi.
OdpowiedzUsuńInna sprawa, że w Korei w godzinach szczytu też pewnie nie da się wsiąść z dzieckiem do autobusu?
Dokładnie. Szczególnie autobusy są niezpieczne i to nie tylko dla dzieci. Kierowcy jeżdżą jak wariaci, przejeżdżają na czerwonym świetle itp.
UsuńMiałam napisać coś mądrego, ale jedyne, co mi przychodzi do głowy, to: "O rany, jakie fajne!!!"
OdpowiedzUsuńUroczy widok na ulicy. :)
Odnośnie komentarza powyżej - nie mogę pogodzić wizerunku nigdy nie spóźniających się autobusów z wariatami za kierownicą. Chyba że właśnie dlatego się nie spóźniają?
Agnieszka
Szkoda,ze uksztaltowanie terenu w Korei nie sprzyja niskopodlogowym autobusom...No,ale nie mozna miec wszystkiego ;)
OdpowiedzUsuńDzień dobry Pani Aniu,
OdpowiedzUsuńMam pytanie, jak wyglądają finanse w koreańskich rodzinach? Chodzi mi o to, że to przeważnie mężczyzna zarabia na całą rodzinę, a kobiety tymi pieniędzmi zarządzają. Jak to wygląda one mają te pieniądze na własnym koncie i nimi rozdysponowują? Czy mogłaby Pani coś o tym napisać?