Przerwa obiadowa



Każda większa korporacja w Korei ma w swoim budynku stołówkę i salę gimnastyczną. Często posiłki (śniadanie, obiad, kolacja) i dostęp do klubu jest dla pracowników darmowy lub oferowany za niewielką opłatą.  

Od czasu, kiedy wypadł mi dysk musiałam zmienić swój tryb życia. Codziennie w  czasie obiadu schodzę do klubu fitness na czterdziestominutową gimnastykę z elementami jogi i siłownię. Po czym w dziesięć minut pochłaniam obiad na szesnastym piętrze naszego budynku. Po pracy albo ponownie idę na salę gimanstyczną – tym razem, żeby przez godzinę szybko pochodzić – albo wybieram się na basen.

W czasie przerwy obiadowej wiele Koreanek schodzi do szatni razem ze mną. Nie po to jednak, żeby się przebrać i pogimnastykować. Z szafek wyciągają one koce, peleryny, poduszki, podnóżki, opaski na oczy (lub po prostu ręczniki), a nawet ogromne koce elektryczne (w lecie w Korei w budynkach jest okrutnie zimno z powodu klimatyzacji). Przez całą godzinę śpią na podłodze, jedna obok drugiej, telefon obok telefonu; często gaszą w całej szatni światło. Po ćwiczeniach przeskakuję leżące ciała, telefonem oświetlam sobie wnętrze własnej szafki, biorę szybki prysznic i wychodzę. Pozostawiam Koreanki w błogim śnie –a mają one jeszcze dziesięć minut. 

Bo Koreanki te obiadów nie jadają...


Wsparcie



Podstawą sukcesu (cokolwiek pod tym terminem by się nie kryło) jest samozaparcie, dyscyplina i niezachwiana wiara w to, co się robi. Niełatwo jednak osiągnąć jest zwycięstwo bez motywacji, wsparcia z zewnątrz. Nieliczni tylko są w stanie dokonać rzeczy wielkich w oderwaniu od wszystkiego, co ziemskie. Zazwyczaj są to niekwestionowani geniusze, o silnym, często egocentrycznym charakterze, którzy przez swoją wyjątkowość nie podlegają regułom obowiązującym zwyczajnego człowieka. Ergo nie potrzebują jego pomocy. Niestety większość z nas, nawet tych wybitnych, musi na sukces ciężko pracować, a w chwilach słabości czerpać energię z miłości i wiary innych. Bez tego nawet najzdolniejsi pogrążają się w rozgoryczeniu.

Wczoraj do Korei wróciła reprezentacja Korei w Mundialu 2010. Mimo że drużyna odpadła o wiele szybciej, niż każdy tego oczekiwał; mimo że zawodnicy popełnili wiele rażących błędów, a ich gra nie porywała – fani zgotowali im wspaniałe powitanie. Na lotnisku w Incheon zebrały się setki ludzi ze zdjęciami zawodników, flagami, banerami. Dziewczyny w histerii płakały, młodzieńcy skandowali nazwiska, reszta robiła filmiki trzęsącymi się dłońmi i trzaskała zdjęcia wszystkiego, co się tylko ruszało.

Właśnie w chwilach porażki przecież najbardziej potrzebuje się wsparcia. Taka właśnie pomoc stymuluje do jeszcze większego wysiłku; to ona wzmacnia wiarę w siebie. No bo co tak naprawdę wnosi wsparcie, kiedy wszystko idzie jak po maśle? W Korei po golu w nie tej bramce, wszyscy krzyczą „kwenchana” [괜찮아] („Jest OK”, „Nic się nie stało”) i dopingują jeszcze goręcej, do ostatniej sekundy. Nikt nie odwraca się od graczy, nikt nie złorzeczy, nikt nie opluwa. U nas w Polsce jest tak bardzo na odwrót... i myślę, że może właśnie dlatego tych sukcesów tak niewiele.

Powrót reprezentacji Korei w MŚ w Piłce Nożnej 2010


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...