Buraczki



Czasem bardzo nie lubię Koreańczyków. Na przykład wtedy, kiedy z obrzydzeniem wypluwają buraczki z ćwikłą w polskiej restauracji w Montrealu, wyłuszczając przy tym swoje światłe opinie o rzeczach, o których nie mają zielonego pojęcia. Podbudowując swoje ego kolejną okazją do bezspornego besztania (moje usta są zamknięte bo jem, jem, jem…).

W takich momentach nie potrafię pojąć ich braku zrozumienia, że przynajmniej raz w roku chcę się do cholery tymi buraczkami w spokoju nacieszyć. Nie mieści mi się w głowie, że ludzie, którzy bez kimchi nie są w stanie wytrzymać trzech dni, potrafią być aż takimi ignorantami jeżeli chodzi o osoby trzecie. 

Wieczorem w koreańskiej restauracji nie tknęłam ani listka kimchi, nie zmoczyłam nawet ust w szklance soju. Nie mogłam się zmusić. Był tylko kufel Rickard’s Amber i les haricots verts…


2 komentarze :

  1. Tutaj napisalas troche o Koreanczykach bez "lukru".

    OdpowiedzUsuń
  2. W zupełności się z tym zgadzam Koreańczycy. Pracuję z Koreańczykami na elektrowni i tutaj mamy kantynę gdzie serwują w 100 % koreańskie jedzenie. Cała żywność z wyłączeniem owoców i warzyw dostarczana jest w chłodniach kontenerowych statkiem. Nawet mięso pochodzi Korei. Moim zdaniem oni są bardzo ubodzy w kwestii próbowania i odkrywania nowych rzeczy. Nikt ich nie przekona żeby spróbować lokalnego jedzenia. Muszę stwierdzić również ze jest w nich trochę narodowego nacjonalizmu wszystko co nie koreańskie jest nie do zaakceptowania. Jedzenie w campusie z Korei samochody kupione na miejscu Koreańskie, rowery do szybkiego przemieszczania się tak samo przywiezione z kraju. Z jednej strony to w sumie dobre ze wspierają swoją gospodarkę ale nie dajmy się zwariować.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...