Zapach domu


W Roissy en France na krótki moment. Zakładam koszulkę, którą jeszcze w Polsce wyprała mi mama. Ciągle jest w niej zapach domu. Zamykam oczy i przez chwilę daję ponieść się wspomnieniom. 

Poranny spacer wprowadza mnie w stan błogiego spokoju. Do bólu tęsknię za tą wonią, który wwierca się rozkosznie w najodleglejsze cząstki mojego ciała. Świeżo skoszona, pokryta kropelkami rosy trawa. Dzikie róże. Polany dzikich zielsk. Szumiące, dorodne kasztanowce. Ptactwo kłócące się piskliwie o swoje zdobycze. Wąskie uliczki, stare kościółki, mury zarośnięte zachłanną winoroślą. Ta specyficzna, pełna lekkiej nadziei świeżość, której w Korei na próżno szukać. 

Za kilka godzin odlot do Kamerunu. A tam nowy zapach i nowy smak.


1 komentarz :

  1. Oj tak, będąc w obcym kraju i mieć ze sobą zapach domu (obojętnie czy to wsiąknięty w ubranie czy coś innego) to coś wspaniałego, na myśl przychodzą mi moje wspomnienia z emigracji...

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...