Powrót



Całe koreańskie lato, wczesna i późna jesień przeszły mi koło nosa. Przed nastaniem zimy w góry udało mi się pójść tylko raz nad czym bardzo ubolewam (jesień w Korei jest przepiękna). Większość tego okresu przemieszkałam w Kanadzie i USA pracując nad jednym z naszych ważniejszych projektów. Czas spędzony zbyt produktywnie zawodowo i zbyt samotnie pod względem osobistym. PWY odwiedził mnie tylko raz.

Wzbogaciłam się o nową perspektywę. Po raz pierwszy w życiu doświadczyłam, jak wyglądać może etat w zachodniej firmie. Aż trudno w to uwierzyć, ale w wieku 32 lat moje frustracje zawodowe dotyczą wyłącznie pracy w firmach koreańskich. Do tej pory nie miałam pojęcia o tym, jak funkcjonują firmy z bliższej mi kulturowo części globu. A nie wygląda to za różowo. Uszczypliwości, ciągłe konfrontacje, darcie szat, biorące na wymioty schlebianie przełożonym, malkontenctwo, marnowane godziny na pozbawionych treści opiniach każdego jednego z uczestników spotkania... W podskokach powróciłam do zimy i swojego biurka w Seulu.

A mogłam tam przecież pracować. W wiecznie słonecznej Kalifornii z ciągle błękitnym niebem (nudy, nudy, nudy!). Z bardzo dużym wahaniem przyjęłam nawet ofertę. Nic z tego jednak nie wyszło (to ta część frustracji, którą składam na barki pracy w Korei). I, o dziwo, poczułam ulgę i wewnętrzne zadowolenie. Uczucie to bardzo mnie zdziwiło... 


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...