Kilka dni temu powitaliśmy w Korei Nowy Rok. Tym razem księżycowe obchody wprowadziły nas w Rok Czarnego Smoka Wodnego (Black Water Dragon). Smok jest jedyną mityczną bestią pośród dwunastu zwierząt chińskiego kalendarza astrologicznego, a ten czarny (wodny) zdarza się raz na sześćdziesiąt lat. Stąd też, podobnie jak Rok Białego Tygrysa (2010), ma być to rok wyjątkowy. Oczekuje się, że liczba noworodków utrzyma się w tendencji zwyżkowej - dzieci urodzone w 2012 roku mają być bowiem z automatu uzbrojone w "boski" pierwiastek. Nic tylko zakasać rękawy i do roboty!
Jak już kilka razy wspominałam, w Korei wiele dziedzin życia kręci się wokół mamony. Nic nadzwyczajnego więc w tym, że rezolutni przedsiębiorcy koreańscy i tym razem wyniuchali czającą się za rogiem szansę na prosperitę. Czarny smok, na pewno bardzo dostojny i wdzięczny symbol sam w sobie, został sprowadzony do roli komercyjnej plakietki naklejanej na dzieciaczkowe ciuszki, butelki, zabawki, wózki... - nie ma temu końca. Czytałam nawet o specjalnym pojemniku ze smokową nalepką z przeznaczeniem na... pępowinę. Sklepy prześcigają się też w ofercie prezentów ślubnych (zegarków, biżuterii, porcelany itd., itd.), na których koniecznie widnieć musi emblemat czarnego smoka - przecież nowożeńcy, jeżeli się tylko odpowiednio zmobilizują, jeszcze w tym roku mogą przekuć w czyn "black dragon baby".
Ktoś ma jeszcze jakieś pytania odnośnie fundamentów koreańskiej gospodarki?
Szczęśliwego Nowego Roku! |